m-gual-fot-m-kostrzewa_1683811965_1965

Czekając na Guala

Legia w przeciągu ostatnich 10 dni wygrała Puchar i oddała Mistrzostwo Polski Rakowowi Częstochowa. Przez to dalsza część sezonu dla sympatyków Wojskowych będzie miała o wiele niższą temperaturę. Ale czy to oznacza, że trzeba zrezygnować z oglądania spotkań? Absolutnie. Powodów, żeby śledzić poczynania Legii Warszawa w Ekstraklasie jest mnóstwo. Na przykład: piątkowy wieczór to doskonały czas, żeby wybrać się na Łazienkowską, aby przyjrzeć się bliżej przyszłemu Legioniście, który najprawdopodobniej zostanie Królem Strzelców tego sezonu Ekstraklasy.

Napastnik potrzebny od zaraz?

Myślę, że tytuł tego tekstu dobrze odzwierciedla stan napastników Legii. Praktycznie żaden z nich nie może obecnego sezonu zaliczyć do udanych. Próżno szukać zawodnika z tej pozycji w czubie statystyki najlepszych strzelców drużyny (!). Przyczyn tego stanu rzeczy jest parę i każdy z napastników ma inne „usprawiedliwienie”.

Najgorszy transfer Zielińskiego?

Blaz Kramer (umowa do 30/06 2025) jest na tę chwilę uznawany za jeden z gorszych (najgorszy?) transferów przeprowadzonych przez Jacka Zielińskiego. „Eminem” miał być fizycznym koszmarem dla defensorów Ekstraklasy, a na razie to on zmusza do zwiększonego wysiłku jedynie sztab medyczny. Dość powiedzieć, że w tym sezonie tyle czasu spędził w gabinetach lekarskich, że trudno określić, czy okazał się być większym wsparciem dla drużyny rezerw (1 gol na 133 minuty gry), czy dla zespołu Kosty Runjaicia (1 gol na 200 minut gry). Charakterystycznym obrazkiem tego sezonu dla mnie było widoczne zmęczenie Kramera po rajdzie w Płocku, po którym zanotował swoje jedyne trafienie dla „jedynki”. Napastnik we wspomnianym spotkaniu rozegrał zaledwie 18 minut. O wiele więcej oczekiwaliśmy odeń, szczególnie gdy użytkownik Twittera Szwajcarska piłka (@szwajcarska) tak go scharakteryzował na naszych łamach:

Przede wszystkim siła fizyczna. Szybkość i technika też na bardzo solidnym poziomie. W tym sezonie tylko rezerwowy, ale zawsze jak wchodził, dużo dawał drużynie. Jak na poziom Ekstraklasy to według mnie świetny wybór. Co jeszcze mógłbym dodać? Dzięki solidnej technice i wzrostowi całkiem dobrze radzi sobie w grze 1 na 1, ale to nie jest piłkarz, który przekiwa całą obronę przeciwnika. To też nie jest typowy snajper, bo w najlepszym sezonie w FC Zurich miał tylko 10 goli, ale jest bardzo wszechstronny, to chyba jego największa zaleta. Nie ma problemu, żeby się cofnąć i samemu rozegrać akcję, dobrze radzi sobie w grze kombinacyjnej, dzięki temu jak na napastnika notuje sporo asyst.

Czytaj więcej o Kramerze: Mistrz Szwajcarii w Legii Warszawa?

Cień Carlitosa

Carlitos (umowa do 30/06 2024) może spędził o wiele więcej minut (1070 minut w Ekstraklasie i 182 minuty w Pucharze Polski) niż wspomniany wcześniej napastnik, ale ostatnich dni (tygodni? miesięcy?) nie może zaliczyć do udanych. Za ostatni mecz moi redakcyjni koledzy dali mu „jedynkę”. Jeden z nich, Piotr Legionista, tak uzasadnił swoją ocenę:

W 30 minut nie zrobił niczego, kompletnie. Beznadziejny cień piłkarza sprzed lat, osłabienie drużyny.

Czytaj więcej: oceny po meczu z Pogonią Szczecin

Ten sam autor jeszcze przed przyjściem Hiszpana pisał:

Jak pokazuje nasza ankieta na TT ponad 66% naszych czytelników pozytywnie ocenia transfer Hiszpana, tylko nieco ponad 14% negatywnie, a zdania nie ma w tym temacie 19,4% uczestników ankiety. Przyszłość całej tej „awantury” jest oczywista. Jeśli Carlitos będzie asystował i strzelał gole (dla napastnika minimum przyzwoitości to 15 w sezonie), wszystkie jego prawdziwe i wyobrażone winy zostaną mu przez większość dzisiejszych krytyków zapomniane. Jeśli Hiszpan piłkarsko zawiedzie, to ci sami ludzie z satysfakcją będą pisać „a nie mówiłem?”.

Czytaj więcej o Carlitosie: Ciszej nad tym transferem

Piotrek wspominał o 15 golach w sezonie, a jest ich na razie 4… Carlitos dołączył do zespołu 16 sierpnia 2022 roku i od tamtej pory do wspomnianych trafień dołożył 4 asysty. Oczywiście, Hiszpan miał swoje momenty w tym sezonie (m.in. dwa gole w Pucharze Polski przeciwko Niecieczy na wagę awansu), ale to stanowczo za mało, jak na potencjał, który mogliśmy widzieć przed jego wyjazdem do Aten.

Powrót Króla

Tomasz Pekhart (umowa do 30/06 2024) – podobnie jak Carlitos – wrócił do Warszawy po niezbyt udanej przygodzie poza Ekstraklasą. 26-krotny reprezentant Czech za wszelką cenę chciał opuścić Turcję, co sprytnie wykorzystał Jacek Zieliński. Dyrektor sportowy Legii może zdecydowanie dopisać wielki plus przy nazwisku Pekharta, który 30 stycznia wrócił na Łazienkowską. Od tego czasu strzelił 6 goli i zaliczył 2 asysty w 15 meczach. Trzeba przy tym podkreślić, że te liczby przynosiły konkretne efekty w postaci punktów w Ekstraklasie. Wystarczy wspomnieć tylko o golach z:

  • Cracovią w 87. minucie na wagę punktu,
  • Górnikiem Zabrze na wagę 3 punktów,
  • Rakowem Częstochowa w najlepszym meczu obecnego sezonu,
  • Lechem Poznań, dającym prowadzenie Legionistom w spotkaniu zakończonym finalnie remisem 2:2
fot. Mateusz Czarnecki

Jak przy nazwisku Blaza Kramera zastanawiałem się, czy to najgorszy transfer przeprowadzony przez Zielińskiego, tak w tym przypadku zasadnym jest zadać pytanie: czy to aby nie jest najlepszy transfer dyrektora sportowego?

Nieobojętny Rosołek

Maciej Rosołek (umowa do 30/06 2025) to postać, która dla kibica Legii nie jest obojętna. Wychowanek warszawskiego klubu nie zapracował sobie na to kontrowersyjnymi wypowiedziami, tylko samą grą. Jedni uważają, że nie prezentuje poziomu godnego Legii, a inni z kolei sądzą, że jego praca na boisku często jest niedoceniana, ponieważ nie przynosi ona wymiernych liczb. W tym sezonie zagrał w 37 meczach we wszystkich rozgrywkach, w których zanotował zaledwie 3 gole i zaliczył 3 asysty. Są to bardzo słabe liczby, jak na napastnika, to fakt. Jednak to nie zniechęciło Jacka Zielińskiego do przedłużenia umowy z popularnym „Rossim”. W ostatnim czasie Legia lekką ręką pozbywała się młodych wychowanków, dlatego to dobra informacja, że akurat w przypadku 21-letniego napastnika dopilnowano tematu. Szkoda, że wciąż czekamy na jego najlepszą wersję, ale może warto poczekać jeszcze chwilę? W końcu „cierpliwy to i kamień ugotuje”.

Albańska regularność

Ernest Muci (umowa do 30/06 2025) w tym sezonie jest traktowany przez Kostę Runjaicia jako napastnik. Spośród wszystkich konkurentów do gry w pierwszym składzie zebrał najwięcej minut (1725 minut w ESA i 357 minut w PP), jednak jego liczby – podobnie jak Rosołka – nie powalają. Albańczyk strzelił łącznie 5 goli i zaliczył 7 asyst. Zwróciłbym uwagę na ostatnie podania, które Muci zaczął dostarczać Pekhartowi. Dzięki nim można o nich mówić, jako o podstawowych graczach pierwszego składu. Z 7 asyst Albańczyka aż 3 było adresowanych do Czecha, dając mu połowę dorobku strzeleckiego.

W taki sposób mój kolega redakcyjny, Michał Palak scharakteryzował Muciego w tekście sprzed 4 miesięcy:

Trzeba przyznać, że Muci jak na polskie warunki to piłkarz klasy „premium”, w którego warto inwestować, bo jak odpali może być jednym z najlepszych zawodników ligi. Muszę przyznać, że momentami bardzo mi przypomina innego zawodnika, którego możemy oglądać na polskich boiskach – Iviego Lopeza z Rakowa Częstochowa. Skuteczność, uderzenie z dystansu, czy minięcie rywala u Ernesta momentami wygląda bliźniaczo, jak u Hiszpana.

Czytaj więcej o Mucim: Ernest, to już czas!

Jak już wspomniałem, dużo temu piłkarzowi dała obecność Pekharta, z którym ewidentnie znalazł połączenie. Jednak nadal zdarzają się mecze, w których Muci po prostu znika. Jest ich za dużo, ale z drugiej strony, gdyby było ich nie było, to pewnie nie oglądalibyśmy go w Ekstraklasie.

Czy Gual ma się kogo obawiać?

Marc Gual jest nie tylko liderem klasyfikacji strzelców, ale też przewodzi w klasyfikacji kanadyjskiej (15 goli i 7 asyst). Na papierze jest to niewątpliwe wzmocnienie ofensywy Legii. Czy Hiszpan ma się kogo obawiać w walce o pierwszy skład? Po powyższych przykładach widać, że nie. Ale czy to oznacza, że można go już traktować, jako podstawowego napastnika Legii? Biorąc pod uwagę udaną współpracę Pekharta i Muciego, niekoniecznie.

grafika: Michał Palak

Przy każdym nazwisku z obecnych piłkarzy Legii dodałem w nawiasie, kiedy kończy się kontrakt. Z tego jasno wynika, że każdy z nich teoretycznie będzie rywalem do gry Guala.

Czytaj więcej o Gualu: Od przedmieść Barcelony po Warszawę? W oczekiwaniu na Guala

Ciałem w Białymstoku, myślami w Warszawie

Na dzisiejszej konferencji prasowej Kosta Runjaić potwierdził zakontraktowanie obecnego napastnika Jagiellonii. W ostatnich dniach Gual udzielił wywiadu z Przeglądem Sportowym, w którym na pytanie o to, czy ma już jakieś mieszkanie w stolicy na oku, wypalił:

Nie, jeszcze nie mam, ale rozmawiam z ludźmi na miejscu, którzy pomagają mi w tym, aby wszystko było gotowe. Warszawa jest miastem totalnie innym niż to, w którym jestem teraz. Przypomina Barcelonę, z której pochodzę. Jest tu wiele możliwości i rzeczy oraz lotnisko, dzięki czemu mogę w łatwy sposób dostać się do Barcelony, co mnie bardzo cieszy

To, że Warszawa jest bardziej atrakcyjna dla Hiszpana, niż Białystok nie powinno nikogo dziwić. Legia to o wiele lepsze okno wystawowe dla piłkarza, który ma ambicje grać w lepszej lidze, niż Ekstraklasa. Do tego należy dodać również infrastrukturę, o której wspominał przyszły Legionista. 16 kwietnia Guala mogliśmy zobaczyć na trybunach stadionu przy Łazienkowskiej 3 podczas meczu z Lechem Poznań.

źródło: Ekstraklasa.TV

Kobieta, która siedzi obok obecnego napastnika Jagiellonii to Magdalena Woźnicka, która w Legii pracuje w dziale skautingu i koordynacji administracji sportowej klubu. Jest to wynikiem tego, że najprawdopodobniej Gual poznał infrastrukturę nie tylko Warszawy, ale też i Legii. Hiszpan we wspomnianym wywiadzie „puścił oczko” również w stronę swojego przyszłego (?) klubowego kolegi.

W ostatnim czasie świetnie prezentuje się Kacper Tobiasz. Ostatnio błysnął w finale Pucharu Polski, miał trzy świetne interwencje. Jest młody, a już na tak wysokim poziomie.

Zgodnie z doniesieniami serwisu meczyki.pl o bramkarza pytała AS Roma, więc nie możemy być pewni tego, że panowie będą współdzielić szatnię.

Od dawna na celowniku Kosty

Zdążyliśmy się przyzwyczaić do nowej jakości w gabinetach Legii, objawiającej się ścisłą współpracą dyrektora sportowego i trenera. Transfer Guala to efekt rozmów pomiędzy Runjaiciem a Zielińskim. Ten pierwszy chciał go sprawdzić, kiedy jeszcze piastował stanowisko trenera Pogoni Szczecin. Poniżej jeszcze raz pozwolę sobie zacytować fragment wywiadu z Przeglądu Sportowego.

Latem 2021 roku miałeś konkretną ofertę z Pogoni Szczecin. W tamtym momencie trenerem Pogoni był Kosta Runjaić, który jednak o tobie nie zapomniał…

– Tak, tak, pamiętał. Wtedy nie mieliśmy okazji się poznać, ale teraz znamy się dobrze. Fakt, nie zapomniał o mnie i mam nadzieję, że nie zapomni przez długi czas!

Co prawda, słychać o zainteresowaniu trenerem ze strony Werderu Brema, więc to może budzić wątpliwości, czy faktycznie panowie będą współpracować. Jednak Niemiec stanowczo zaprzecza każdemu doniesieniu, które mówi o jego najbliższej przyszłości poza Warszawą. To, czy dane mu będzie w końcu prowadzić Hiszpana, dowiemy się w niedalekiej przyszłości.

Gual z pewnością będzie jednak dużo rozmawiać z Jackiem Zielińskim, który tak podsumował ściągnięcie najlepszego strzelca tego sezonu Ekstraklasy (za biurem prasowym Legii Warszawa):

Transfer jednego z najlepszych zawodników Ekstraklasy do Legii to duże wydarzenie na rynku, do którego zgodnie z planem przygotowaliśmy się odpowiednio wcześnie. Prace nad kadrą na przyszły sezon trwają od wielu miesięcy. Cieszy mnie również fakt, że Marc był przekonany do tej decyzji i bardzo mu zależało, żeby dołączyć do Legii, a my stworzymy mu odpowiednie możliwości do rozwoju. To wszechstronny zawodnik, który ma łatwość dochodzenia do sytuacji i potrafi je zamieniać na bramki. Dodatkowo kreuje szanse dla innych oraz dobrze czuje się w grze kombinacyjnej. Te zalety predysponują go do naszego stylu gry. Mam nadzieję, że Mark będzie dużym wzmocnieniem drużyny i wzbogaci nasze opcje gry ofensywnej

Poznanie przez obserwację

Rzadko zdarza się taka sytuacja, że na Łazienkowskiej oglądamy piłkarza drużyny przeciwnej ze świadomością, że zaraz dołączy do ekipy Wojskowych. Dodając do tego fakt, że będzie on najprawdopodobniej Królem Strzelców Ekstraklasy, mamy świetny pretekst, żeby pojawić się na stadionie. Oczywiście, najlepszym powodem jest mecz sam w sobie, ale patrząc na liczbę sprzedanych biletów, łatwo zauważyć, że dla części kibiców ten sezon się już skończył. A nie powinno tak być, szczególnie jeśli przed sobą masz m.in. mecz z Jagiellonią, z którą ostatni bilans nie jest zbyt korzystny dla Legii.

Grafika: Dawid Ziółkowski

Mecz z Jagiellonią odbędzie się w piątek o godzinie 20:30 na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej 3. Transmisję można będzie obejrzeć na antenie Canal+ Sport.

Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej