Akademia Legii

Od przedmieść Barcelony po Warszawę? W oczekiwaniu na Marca Guala

Niespełna dwa tygodnie temu w przestrzeni publicznej gruchnęła informacja, iż Legia porozumiała się z gwiazdą Jagielloni Białystok, Markiem Gualem, a napastnik ma trafić na Łazienkowską w lipcu. Rzecz jasna, oficjalnie nikt niczego nie potwierdził, ale czytając między słowami wypowiedzi m.in. Jacka Zielińskiego czy samego zainteresowanego, to chyba można powiedzieć – deal done. A skoro tak, to należy przyjrzeć się potencjalnemu nowemu Legioniście nieco bliżej.

Marc Gual zaczynał karierę w rezerwach Espanyolu Barcelona na poziomie III ligi hiszpańskiej. Był to sezon 2015/2016. Trzeba przyznać, że na początku rozgrywek nie wiodło mu się najlepiej, bo w sześciu pierwszych kolejkach 4 razy był poza kadrą, a 2 razy przesiedział mecz na ławce rezerwowych. Szansę otrzymał w 7. kolejce przeciwko ekipie Valencia Mestalla. Na pierwszą bramkę przyszło mu czekać aż do stycznia – trafił z rezerwami Villarreal. Trener Lluís Planagumà zaczął stawiać na Guala odważniej w końcówce sezonu, a ten odwdzięczył się sześcioma trafieniami w 11 spotkaniach. Na koniec sezonu był trzecim najlepszym strzelcem drugiej drużyny Blanquiazules. Udana wiosna przełożyła się na solidne statystyki na początku kolejnych rozgrywek. Nowy trener David Gallego od razu postawił na rosłego napastnika, a Gual trafił do bramki przeciwników sześciokrotnie w 11 meczach. To nie umknęło uwadze działaczom Sevilli, którzy postanowili ściągnąć gracza do rezerw ekipy z Andaluzji, które grały wówczas na zapleczu La Liga.  

Eksplozja i szybki „zjazd”

Tam forma pochodzącego z Badalony napastnika eksplodowała, choć nie od razu. Trafił już w swoim debiucie, jednak na kolejnego gola w barwach nowej drużyny musiał cierpliwie czekać niemal 3 miesiące. Od 26. kolejki La Liga2 był pierwszym wyborem trenera Diego Martineza i w 18 meczach zdobył 13 bramek (wśród nich m.in. hat-trick z Valladolid), dokładając do tego 5 asyst. Co ciekawe, Marc Gual stworzył wówczas w rezerwach Sevilli zabójczy duet razem z… Ivim Lopezem. Tak, tak. Tym samym, który jest w tej chwili motorem napędowym Rakowa. Próbka umiejętności potencjalnego Legionisty z tamtego okresu można zobaczyć, klikając w TEN LINK.

Świetny sezon na zapleczu La Liga zaowocował transferem Lopeza „piętro” wyżej – do Levante. Gual został zaś w drugoligowym klubie. I to nie wyszło mu na dobre. Na początku sezonu 2017/2018 na 15 meczów wystąpił w 11, ale do siatki trafił tylko raz. Potem, ze względu na uraz kolana, pauzował od końcówki listopada do początku stycznia. Dostał szansę od nowego trenera Luisa Teventa w 12 spotkaniach, jednak zdołał zaliczyć tylko jedną asystę. Drugi zespół Sevilli nie był wówczas najlepszym miejscem do pokazania się – Andaluzyjczycy praktycznie od początku sezonu bili się o utrzymanie. Była inna chemia, inni zawodnicy, inny trener… Nie wzmocniliśmy się […] Skończyło się na tym, że spadliśmy – mówił zawodnik w wywiadzie z R. Lahozem dla heraldo.es w listopadzie 2018 roku. Mimo trudności nadal był jedną z nadziei młodzieżowej akademii Sevilli. Z nadzieją, że pewnego dnia stanie się ważny w pierwszym zespole, porzucił ścieżkę drużyn młodzieżowych, by zmierzyć się z trudami nowego wyzwania – czytamy w tekście na portalu eldesmarque.com o wymownym tytule – „Marc Gual i podróż donikąd”. Jego autor zbytnio nie gryzł się w język pisząc o ofensywnym graczu:

[…] można powiedzieć, że Marc Gual ma najgorszą z wad zawodników ukształtowanych w dużych zespołach: samozadowolenie […] Przy braku wymagań, rozluźnienie prowadzi czasem do zatracenia się w nim. 

Ciągle „na zapleczu” La Liga

Latem 2018 roku Marc Gual trenował z I zespołem Sevilli (zasiadł nawet na ławce rezerwowych w kwalifikacjach Ligi Europy z węgierskim Ujpestem), jednak w sierpniu dopięto jego wypożyczenie do Realu Saragossa. W Aragonii spisał się przyzwoicie – w 29 meczach strzelił 6 bramek, jednak jak pisało eldesmarque.com:

Na La Romareda miał momenty błyskotliwości, ale brak dokładności i postawa skończyły się skazaniem go na piekło najbardziej kwestionowanych zawodników przez zawsze wymagających fanów Blanquillos.

W lipcu 2019 roku wrócił do Andaluzji, a Sevilla wypożyczyła go tym razem do Girony. Od sierpnia do końca stycznia 2020 roku wystąpił w ekipie Blanc-i-vermells 22 razy zdobywając łącznie 6 goli i zaliczając 2 asysty (liga oraz Puchar Króla). W lutym niespodziewanie zrobił krok w tył – przeniósł się do rezerw Realu Madryt, które grały wówczas w III lidze. W Castilli zagrał sześciokrotnie. Zaczął najlepiej jak można było – strzelił 2 gole w dwóch pierwszych meczach, potem dołożył jeszcze jedno ostatnie podanie. Na więcej nie pozwoliła mu pandemia koronawirusa, z powodu której rozgrywki zostały przerwane. 

W sezonie 2020/2021 mierzący 186 cm napastnik zakotwiczył w Alcorcon, wracając tym samym na zaplecze hiszpańskiej ekstraklasy. Jego drużyna dopiero w końcówce sezonu na dobre wygrzebała się ze strefy spadkowej. Gual w lidze oraz pucharze Hiszpanii rozegrał w sumie 37 meczów. Zdobył w nich 5 bramek i zaliczył 2 asysty. Na ogół był podstawowym graczem Los Alfareros – zarówno u trenera Mere, jak i jego następcy Juana Anquela. Hiszpan pozostał w klubie na kolejne miesiące, jednak ten okres nie był dla niego udany. W nowym sezonie wystąpił w 14 meczach La Liga2, ale zdobył w nich tylko jednego gola. Wydaje się, że to zdeterminowało go do wyjazdu i opuszczenia swojej strefy komfortu. 

Przez Ukrainę, do Polski 

W połowie stycznia 2022 roku przeniósł się do ukraińskiego SK Dnipro-1, jednak ze względu na wojnę wywołaną przez Rosję, nie zdążył tam nawet zadebiutować. Na mocy przepisów wprowadzonych przez FIFA na zasadzie wypożyczenia przeniósł się do Jagielloni. Zagrał w 7 z 8 meczów ligowych, które pozostały białostoczanom do końca rozgrywek. Trafił do siatki rywali trzykrotnie. Trzeba sobie powiedzieć jasno, Marc Gual jest obecnie zawodnikiem o umiejętnościach godnych najlepszych w ekstraklasie […] Jeśli chodzi o jego atrybuty, to na pewno umiejętności indywidualne, pokazał to choćby mecz z Zagłębiem (2:1) na początku kwietnia. Każdy skupił się na zwycięskim golu autorstwa Guala, natomiast on także zrobił kapitalną robotę przy golu wyrównującym, kiedy wziął na siebie rywali […] – mówił o graczu Kuba Cimoszko, dziennikarz WP Sportowe Fakty, w rozmowie z serwisem slask.net w kwietniu 2022 r. (bramka Marca Guala z tamtego spotkania na filmie poniżej). 

Kiedy wydawało się, że nie ma większych szans na pozostanie napastnika w naszym kraju, to latem dzięki możliwości zamrożeniu kontraktów zawodników ukraińskich klubów, zdecydował się on przedłużyć swój pobyt w Jadze. Szybko stał się fundamentalną postacią zespołu z północy Polski – w 18 meczach Ekstraklasy zdobył 8 goli, a do tego zaliczył 3 asysty. To jego najlepszy wynik strzelecki od sezonu 2019/2020, a przecież rozgrywki jeszcze trwają. O jego umiejętnościach przekonali się także piłkarze Legii w 15. kolejce Ekstraklasy, kiedy pokonał Tobiasza mocnym strzałem lewą nogą z 16 metrów. Teraz wszystko wskazuje na to, że od 1 lipca będzie trafiał do siatki rywali już w barwach stołecznego klubu. 

Wzmocnić siłę ognia 

Sprowadzenie Marca Guala do Warszawy (przy czym wydatnie pomogło rozwiązanie przez niego kontraktu z Dnipro, dzięki czemu od 1 lipca stanie się wolnym zawodnikiem) pokazuje, że Jacek Zieliński zdaje sobie sprawę z tego, że należy wzmocnić siłę ofensywną drużyny. Na tę chwilę Legia ma 29 zdobytych bramek w 19 meczach, co jest trzecim najgorszym wynikiem w tej dekadzie. Dodatkowo, napastnicy są autorami zaledwie 5 trafień – 3 ma na koncie Ernest Muci, a po jednym Carlitos i Maciej Rosołek. Wygląda to blado. Hiszpan z pewnością wzmocni rywalizację w ataku i być może będzie też traktowany jako opcja za Blaza Kramera – Słoweniec jak na razie więcej czasu spędził w gabinetach lekarskich niż na boisku i kto wie, czy jego przygoda w stolicy nie zakończy się przedwcześnie. Gual może grać również jako „10” i jak podkreśla zajmujący się naszą piłką Eugenio González Aguilera, piszący dla trecerequipo.com, wyróżnia go wizja gry, boiskowa inteligencja i umiejętność wykonania podania we właściwym momencie akcji. Ocenia, że jego dużym atutem jest także dobry strzał na bramkę. Nie będę zdziwiony, jeśli w przypadku odejścia Josue potencjalny nowy nabytek będzie przymierzany do zastąpienia Portugalczyka, choć są to piłkarze o zupełnie innej charakterystyce. 

Legia wciąż przyciąga

Przypadek Marca Guala pokazuje, że mimo sportowej katastrofy w poprzednim sezonie, Legia nie utraciła na dobre statusu klubu, który w naszych warunkach przyciąga i jest ciekawą opcją dla zawodników pokroju Hiszpana. Należy pamiętać, że to wciąż dość młody, bo 26-letni gracz, który rozegrał 145 meczów na poziomie La Liga2, ocierając się o poważne hiszpańskie kluby. Jego CV pozwala myśleć o tym, że otoczony piłkarzami o wyższych umiejętnościach niż ci, z którymi współpracuje w Białymstoku, stanie się on istotną postacią warszawskiej drużyny. Czego sobie i Państwu życzę. 

Źródła:

eldesmarque.com,
heraldo.es,
transfermarkt.pl,
slask.net,
laliga.com

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana