Powiedzieć, że aktualna sytuacja kontraktowa w Legii wygląda źle, to jak nic nie powiedzieć. Wraz z końcem czerwca wygasają umowy takich zawodników jak: Josue, Mladenović, Kapustka, Jędrzejczyk, Johansson i Strzałek. Gdy spojrzymy na niedawną rozmowę Jacka Zielińskiego w sport.pl, można wyciągnąć dość niepokojące wnioski, że pierwsza dwójka pożegna się z Legią wraz z zakończeniem obecnych rozgrywek.
Mladenović i Josue należą do czołówki także za sprawą statystyk. Wiele wnoszą, ale musimy liczyć się z tym, że potencjalnie będziemy potrzebowali alternatyw. Pracujemy nad tym wraz z działem skautingu. Zależałoby mi, by zostali z nami, ale zdaję sobie sprawę, że mają swoje oczekiwania, wiek i przed końcem kariery mogą chcieć podpisać jeden czy dwa bardzo dobre kontakty. Takie, które zabezpieczą ich przyszłość. Nie jesteśmy w stanie konkurować z klubami z Turcji czy Azji. To nie ta półka finansowa.
Żeby obaj zostali, musi się zgadzać dookoła kilka spraw. Jedną z nich jest to, by nie mieli bardzo wysokich ofert z innych klubów. Jeśli tak będzie, to Josue i Mladenović chcieliby u nas zostać. Trudno mi sobie jednocześnie wyobrazić, by Josue opuścił Legię zimą. Docelowo? Wyobrażam sobie, że zbudujemy silny zespół bez niego, bo muszę liczyć się z taką alternatywą.
Mało kto aktualnie wyobraża sobie zespół bez Serba i Portugalczyka. Dziś kluczowy w ich pozostaniu ma być brak ofert ze strony klubów, które mogą zaoferować większe pieniądze. Tak więc nasuwa się od razu kluczowe pytanie – dlaczego Legia nie mogła usiąść do rozmów wcześniej, tylko na własne życzenie stawia się w gorszej pozycji negocjacyjnej? Cytując klasyka: „Też chciałbym to wiedzieć, Stefan”. Sytuacja jest dosyć niepokojąca dla kibiców, którzy mają prawo czuć się zawiedzeni – szczególnie, biorąc pod uwagę letnie ruchy kadrowe. Wówczas w klubie znalazły się pieniądze na kontrakty dla takich piłkarzy jak: Dominik Hładun, Robert Pich, czy Blaz Kramer.
Były bramkarz Zagłębia Lubin nie zagrał żądnego spotkania, dwukrotnie znalazł się na ławce rezerwowych w Ekstraklasie. W obliczu potencjalnego pozostania w klubie Cezarego Miszty o czym informowała Legia.net, Dominik nie może raczej liczyć na miejsce na ławce rezerwowych, ponieważ w klasyfikacji bramkarzy zajmuje 3. miejsce.
Z kolei słowacki skrzydłowy na przestrzeni całej rundy dał się zapamiętać z trzech momentów – asysta drugiego stopnia przy bramce na 2:2 z Górnikiem Zabrze, wykorzystany rzut karny w Pucharze Polski z Lechią Gdańsk, i dosyć „naciągana” asysta do Carlitosa w Mielcu, gdzie Hiszpan poprowadził całą akcję. Patrząc z perspektywy całej rundy, wydaje się to dosyć skromny dorobek i można mieć wątpliwości, czy lepszych liczb nie wykręciłby chociażby Igor Strzałek.
Co do Blaza Kramera, to myślę, że jeśli Słoweniec podtrzyma formę, to będzie można niedługo wydać książkę o historii jego kontuzji. Do tej pory strzelił jedną bramkę – na 3:0 w 95. minucie pucharowego meczu z Wisłą Płock. Rozegrał w sumie 10 meczów we wszystkich rozgrywkach. To właśnie Słoweniec wydaje się być największym rozczarowaniem letniego okienka, niemniej zdrowy Kramer może wnieść dużo świeżości do ofensywy Legii i liczę, że w rundzie wiosennej pokaże się z dobrej strony.
Przeczytaj oceny letnich transferów
Oczywiście nie będę oceniać okienka transferowego z perspektywy 4 miesięcy, bo uważam, że wyżej wymienieni zawodnicy mogą dać Legii jeszcze sporo dobrego. Jeżeli jednak w klubie była świadomość o słabej sytuacji finansowej, a zapada decyzja o podpisaniu umów z takimi zawodnikami docelowo na ławkę rezerwowych, wiedząc o małym budżecie na przedłużenie umów filarów zespołu, to trzeba przyznać, że coś poszło nie tak. Teraz kibice czytają, że Legia może stracić swoich dwóch najlepszych zawodników, bo klub nie ma środków na nowe umowy. Przypomnijmy, że Filip Mladenović był najlepszym piłkarzem Legii w sezonie 2020/21, a Josue w sezonie 2021/22. Przeciętny kibic ma prawo liczyć, że klub przedłuży kontrakty z takimi zawodnikami, szczególnie po tym, jak traumatyczny sezon zapewniły nam przed rokiem klubowe władze. Muszę przyznać, że jestem fanem Jacka Zielińskiego jako dyrektora sportowego Legii i uważam, że pod jego rządami klub ma szansę wyjść na prostą. Patrząc jednak na aktualną sytuację kontraktową, mogą pojawiać się spore wątpliwości w kontekście jakości kadry na sezon 2023/24.
Wahadłowi idealni
Warto przypomnieć, że jeśli Filip opuści Legię, w klubie nie będzie już dwójki najlepszych wahadłowych jakich mogliśmy oglądać przy Łazienkowskiej w ostatnich latach. Duet Mladenović – Juranović w sezonie 2020/21 robił furorę na boiskach Ekstraklasy. Jeśli zsumowalibyśmy ich dorobek w przeciągu jednego sezonu, to otrzymamy: 8 bramek i 14 asyst. Mam wrażenie, że przez najbliższe lata zawsze, gdy Legia będzie grać w systemie z wahadłami, kibice będą przywoływać Serba i Chorwata jako wzór. Sytuacja jest analogiczna do współpracy na linii Nikolić – Prijović. Do dziś wspominamy duet napastników i co roku porównujemy zawodników z obecnej kadry do wyżej wspomnianej dwójki.
Wpływ Mladenovicia i Josue na grę zespołu
Gdy spojrzymy na statystyki obu zawodników, można dostrzec, jak duży wpływ mają obaj piłkarze na ofensywę Legii.
Trzeba jednak dodać, że obecność obu panów w warszawskim klubie to nie tylko suche liczby. Warto pamiętać o ogromnym wpływie Mladena i Josue na grę Legii.
Portugalczyk jest kreatorem praktycznie każdej akcji ofensywnej Wojskowych. Gdyby koledzy z zespołu wykorzystywali jego podania, to mogłoby mieć przynajmniej dwa razy więcej asyst. Bez Josue ataki Legii praktycznie nie istnieją. Portugalczyk w tym sezonie pauzował w jednym meczu ligowym – w Poznaniu, gdzie mecz zakończył się rezultatem 0:0. Legia nie stworzyła praktycznie żadnej akcji z przodu, a za to, że wywiozła punkt z Poznania odpowiedzialny był przede wszystkim Kacper Tobiasz. Idąc dalej i patrząc na rundę wiosenną poprzedniego sezonu, Josue nie zagrał tylko w jednym meczu – przegranym 0:1 z Wartą Poznań. Było to prawdopodobnie najgorsze spotkanie Legii w tamtym sezonie, żaden z zawodników nie wiedział jak zacząć akcję ofensywną, piłkarze bali podjąć się jakiekolwiek ryzyko. W najgorszych momentach poprzednich rozgrywek to właśnie Josue brał na siebie odpowiedzialność za grę i osobiście wolę nie myśleć co by było, gdyby trener Aleksandar Vuković w rundzie wiosennej nie miałby go do swojej dyspozycji.
W przypadku Mladena trzeba przyznać, że takiego dośrodkowania z lewej strony dawno w Legii nie mieliśmy. Zdecydowana większość wrzutek Serba stwarza zagrożenie pod bramką rywala. Odchodząc nieco od walorów ofensywnych mam wrażenie, że pomijana jest kwestia gry w defensywie Serba. Mladen, gdy przychodził do Legii był niepewny i nonszalancki w obronie (wszyscy pamiętamy chociażby błąd w meczu z Omonią Nikozja w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów) i tutaj można dostrzec stały progres. Aktualnie Mladen w defensywie prezentuje się bardzo dobrze, jest pewny w swoich interwencjach i potrafi rozegrać piłkę przy wysokim pressingu rywali. Filip w Legii bardzo się rozwinął i piłkarsko dojrzał. Występ od pierwszej minuty w meczu z Brazylią na Mistrzostwach Świata w Katarze był nagrodzeniem dobrej formy piłkarza w ostatnich latach.
Jak znaleźć zastępstwo?
Przechodząc płynnie do kwestii potencjalnego zastępstwa, trzeba przyznać, że odejście obu piłkarzy byłoby bardzo bolesne. Jeżeli Legia faktycznie szuka następców, to warto przyjrzeć się jak klub zastępował największe gwiazdy w poprzednich latach.
16/17 Nemanja Nikolić -> Tomas Necid
16/17 Aleksandar Prijović -> Daniel Chima Chukwu
16/17 Bartosz Bereszyński -> Artur Jędrzejczyk
17/18 Vadis Odjidja-Ofoe -> Cristian Pasquato
17/18 Thibault Moulin -> Domagoj Antolić
17/18 Guilherme -> brak następcy
19/20 Carlitos -> brak następcy
19/20 Sebastian Szymański -> Valeriane Gvilia
19/20 Jarosłąw Niezgoda -> Tomas Pekhart
20/21 Andre Martins -> Patryk Sokołowski
20/21 Marko Vesović -> Josip Juranović
20/21 Michał Karbowonik -> Filip Mladenović
21/22 Josip Juranović -> Mattias Johansson
21/22 Luquinhas -> Benjamin Verbić
W mojej opinii klubowi udało się godnie zastąpić 4 zawodników (pogrubione i podkreślone nazwiska przyp. red.) na 14 przypadków, z czego Mladenović, Gvilia i Pekhart zaczęli grać na miarę oczekiwań już od pierwszego meczu. Natomiast Juranović potrzebował dwóch miesięcy na dojście do optymalnej dyspozycji. Artur Jędrzejczyk i Domagoj Antolić również świetnie się spisali w Legii, ale oni potrzebowali z kolei kilkunastu miesięcy. Artur w sezonach 16/17 i 17/18 grał na pozycji prawego obrońcy i wyglądał bardzo słabo. Świadczy o tym też sytuacja, gdy był „wypychany” z klubu w lecie 2018 roku. Na całe szczęście Jędzę nie tak łatwo przekonać do zmiany zdania i finalnie został w Warszawie. W ostatecznym rozrachunku okazał się oczywiście sporym wzmocnieniem Legii, w której do dziś gra z powodzeniem. Nie można jednak stwierdzić, że zastąpił Bartosza Bereszyńskiego, który do Sampdorii odchodził jako najlepszy prawy obrońca Ekstraklasy. Podobnie ma się sytuacja Domagoja Antolicia, który finalnie był architektem Mistrzostwa w sezonie 19/20, jednak wcześniej Chorwat był raczej postrzegany jako „niewypał” z zaciągu Ivana Kepciji.
Innych przypadków nawet nie trzeba za bardzo rozpatrywać. W każdym z nich przychodzący piłkarz nawet na trochę nie zbliżył się do poziomu zawodnika, którego miał zastąpić.
Błędne koło?
W historii z brakiem kontraktów dla obu zawodników warto przytoczyć jeszcze jedną, bardzo istotną kwestię – potencjalne eliminacje do europejskich pucharów. Niestety może się okazać (jest na to bardzo duża szansa), że zastępcy nie dojadą z formą na najważniejsze mecze sezonu. Załóżmy hipotetycznie, że Legia odpada z eliminacji pucharów i przez kolejny sezon nie będzie występować na europejskiej arenie. Już mam przed oczami Twittera, dyskusje ekspertów na YouTube i nagłówki w artykułach na temat braku kontraktów dla obu panów. Jednak największym problemem będzie fakt, że Legia znowu nie uzyska przychodów z fazy grupowej europejskich rozgrywek. Prawdopodobnie po raz kolejny trzeba będzie odchudzić kadrę i zmniejszyć koszty utrzymania drużyny. W ten sposób jakość zespołu będzie skutecznie obniżana. Może lepiej wcześniej zainwestować w pewnych i sprawdzonych graczy, żeby potem nie obudzić się ze świadomością, że można było uniknąć takiej sytuacji? Szczególnie, że nie domagam się transferów, tylko po prostu stabilizacji składu.
Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nasz klub znajduje się w dosyć trudnym położeniu i wiemy, jak mały jest margines błędu. Pamiętajmy, że w Legii od kilku lat minimalizacja ryzyka polega głównie na ograniczaniu sobie szans sportowych, co nie wydaje się zbyt dobrą koncepcją, wnioskując po rezultatach w ostatnich sezonach.
Podsumowanie
Legia nie potrafi zastępować swoich największych gwiazd. Zazwyczaj piłkarze przychodzący w ich miejsce nie są najlepiej wyselekcjonowani. Czy w przypadku odejścia dwóch tak kluczowych zawodników, Legia jest w stanie ich godnie zastąpić? Nauczony doświadczeniem z poprzednich lat, nie liczyłbym na to. W tym momencie zaufanie kibiców jest na tak niskim poziomie, że zapewne większość z nich w to nie wierzy. Klub od dłuższego czasu nie uczy się na swoich błędach i wypuszcza z rąk swoje największe gwiazdy. Absolutnym priorytetem dla pionu sportowego powinno być zatrzymanie Mladenovicia i Josue w Warszawie. Czy uda się to zrobić? Wątpię, słysząc wypowiedzi Jacka Zielińskiego nie liczyłbym na taki scenariusz. Jednak w przypadku powodzenia należałoby to uznać za spory sukces. Czytając wypowiedzi, że można lepiej gospodarować budżetem na drużynę, mam wrażenie, że najdrożsi (często najlepsi) zawodnicy będą odchodzić, a klub w poszukiwaniu zastępców będzie szukał tańszych opcji. Nie zawsze tańszy piłkarz jest gorszy, ale patrząc na skauting klubu z Łazienkowskiej w ubiegłych latach, może być naprawdę ciężko o godnych następców.
Miejmy nadzieję, że cała historia zakończy się happy endem i w najbliższych miesiącach na stronie internetowej Legii będziemy mogli przeczytać informacje o przedłużeniu umów.