Kibice-w-meczu-ze-Stala

Czy należy się obawiać Austrii Wiedeń?

Kiedy okazało się, że Austria Wiedeń będzie rywalem Legii Warszawa w 3. rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji, podchodziłem do tego z rezerwą. Zewsząd było słychać głosy, że to już nie ten sam klub, ale ja ciągle miałem w głowie dwa ostatnie dwumecze ze stołeczną drużyną, w których to Austriacy odprawiali z kwitkiem warszawski zespół. Jednak od tych wydarzeń minęło kilkanaście lat, więc postanowiłem odezwać się Mieszka Pugowskiego, który jest specjalistą od austriackiej piłki i prowadzi konto @AustriackaPilka na Twitterze. Jak ta rywalizacja wygląda z austriackiej perspektywy? O tym dowiecie się po lekturze tego artykułu

Rys historyczny

Zanim przejdę do rozważań mojego rozmówcy, nakreślę wam rys historyczny rywalizacji Legii z Austrią Wiedeń. Myśląc o rywalizacji z najbliższym rywalem mam przed sobą dosłownie 3 obrazy:

1. Nieprawdopodobne pudło Piotra Włodarczyka w Wiedniu.

Legia jechała do Wiednia powalczyć o korzystny wynik przed rewanżem na Łazienkowskiej. Już w 15. minucie Piotr Włodarczyk miał nieprawdopodobną sytuację do wyprowadzenia Legii na prowadzenie. Niestety, tylko „Nędza” wie, jak z tak bliskiej odległości trafił w słupek. Tym bardziej szkoda tej sytuacji, ponieważ gospodarze pod koniec spotkania strzelili zwycięskiego gola i powrót do Warszawy musiał się odbywać w nienajlepszych nastrojach

2. Cudowny gol kontaktowy Marcina Smolińskiego na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej 3.

Ten gol dawał iskierkę nadziei na wywalczenie chociażby remisu, który lepiej by wyglądał na zakończenie przygody w europejskich pucharach, niż porażka. Niestety Austria Wiedeń pod koniec spotkania podwyższyła prowadzenie i mecz zakończył się wynikiem 1:3.

3. Piękny gol Luiza Juniora w Warszawie

Jeżeli nie pamiętasz tego piłkarza, to nic dziwnego. Brazylijczyk w Legii zagrał 15 spotkań, w których strzelił dwa gole i zaliczył tyle samo asyst. Trzeba jednak przyznać, że powyższe trafienie pokazało, że Luiz Junior miał „to coś”, ale to nie przełożyło się na grę w warszawskim zespole. Było to wyrównujące trafienie na 1:1. W rewanżu Legia, jak 2 lata wcześniej, przegrała 0:1

Od tamtych wydarzeń minęło niespełna 17 lat. Zwykło się mówić, że pół roku w piłce może zmienić dużo, a co dopiero przez tyle wiosen! Czy zatem w Austrii rozpamiętują tamte spotkania?

Mieszko Pugowski: Raczej nie, może jako lakoniczne statystyki do szablonów w artykułach. Wszyscy wiedzą, że od czasu ostatniej rywalizacji tych drużyn sporo się zmieniło i są to dwie zupełnie różne drużyny.

Wróćmy zatem do 2023 roku.

To już nie ta sama marka

Różnej maści eksperci po losowaniu chóralnym głosem mówili, że to już nie ta sama Austria Wiedeń, że nie ma czego się obawiać. Potwierdzają to również bukmacherzy, którzy to Legię stawiają w roli faworyta tego dwumeczu.

MP: Na ten moment sportowo Austria Wiedeń jest średniakiem austriackiej Bundesligi i do starcia z nią Legia powinna podchodzić z pewnością siebie.

Nie jest to może topowa liga, ale na pewno bliżej jej do lig z top 5, niż Ekstraklasie. W austriackiej Bundeslidze ostatnio dobrze radzi sobie Szymon Włodarczyk, który m.in. w pierwszej kolejce strzelił gola drużynie z Wiednia. Stołeczna drużyna na ten moment po dwóch meczach zanotowała 3 punkty z ujemnym bilansem goli. Legia po dwóch spotkaniach ma 6 punktów, a bilans goli to 6:0. „Wojskowi” za cel stawiają sobie zdobycia Mistrzostwa i Pucharu Polski w tym sezonie, a wiedeńczycy?

MP: Takie jak co roku – dostać się do Grupy Mistrzowskiej (górna 6 tabeli po 22 kolejkach), a później awansować do LKE.

Jak widać, aspekt psychologiczny powinien być po stronie Legii. Austria Wiedeń nie ma mentalności zwycięzców, a na Łazienkowskiej widać w tym obszarze poprawę w porównaniu do chociażby sezonu 2021/22.

MP: Wydaje mi się, że żaden rozsądny fan Austrii nie spodziewa się niczego więcej, niż podjęcia rękawicy. Ciężko wierzyć w awans.

Kogo się obawiać?

Jednak oprócz tego, że są to dwie stołeczne drużyny, to łączy ich jeszcze jeden aspekt – kłopoty finansowe. W Legii w ostatnim czasie nie mówi się o tym głośno, ponieważ przy Łazienkowskiej panuje dobra atmosfera. Bilety na mecz są ostatnio wyprzedawane, a po transferze Maika Nawrockiego Jacek Zieliński przyznaje, że nie ma musu sprzedaży kolejnego zawodnika. W Austrii Wiedeń sytuacja wygląda nieco inaczej. Czy, wobec tego, najbliższy rywal „Wojskowych” traktuje Ligę Konferencji Europy, jako okazję do wypromowania zawodnika, którego później sprzeda? A może – tak jak Legia w poprzednich latach – wpisywała do budżetu na sezon awans do fazy grupowej europejskich pucharów?

MP: Wiadomo, że puchary to zawsze szansa na dodatkowy zarobek, ale wątpię, by Austria opierała na nich swoje finanse – awansowanie do grupy poprzez kwalifikacje byłoby sporym osiągnięciem, nie wierzę, by ktoś w klubie traktował to jako realny cel na ten sezon. Piłkarzem, który na ten moment ma największe szanse na transfer do topowej ligi (i jestem szczerze w szoku, że jeszcze znajduje się w klubie), jest Matthias Braunoder, defensywny środkowy pomocnik i wychowanek klubu.

21-latek to kapitan austriackiej młodzieżówki. Jak na swój wiek ma całkiem duże doświadczenie, ponieważ w seniorach Austrii Wiedeń rozegrał łącznie 79 spotkań, w których strzelił 4 gole i zaliczył 10 asyst. Jest to środkowy pomocnik, który trzyma się bliżej prawej strony boiska, więc na jego temat już teraz pewnie dużo wiedzą nie tylko Patryk Kun, Bartosz Slisz, ale i środkowi obrońcy, ponieważ ten piłkarz może pojawić się wszędzie, o czym świadczy jego heatmapa z tego sezonu.

źródło: Sofascore

Kogo Legia powinna się jeszcze obawiać?

MP: Jeśli mam wybrać tylko jednego zawodnika, to niewątpliwie jest nim Dominik Fitz. 24-letni ofensywny pomocnik, w poprzednim sezonie Bundesligi wykręcił 8 goli i 11 asyst (najwięcej w lidze), jest kluczowy dla stylu gry Austrii i tworzonych przez nią akcji ofensywnych. Jeśli nie zostanie dobrze przypilnowany, stworzy Legii sporo kłopotów w jej polu karnym.

Jest się zatem kogo obawiać, szczególnie, że gra w obronie ostatnimi czasy pozostawia wiele do życzenia. W tym właśnie wiedeńczycy upatrują swojej szansy.

MP: Najczęściej wspominany jest statysyczny fakt o Legii będącej rekordowym Mistrzem Polski. Poza tym, piszą o warszawskiej drużynie jako ciężkim dla Austrii rywalu, choć 4 bramki wpuszczone z Ordabasami są traktowane jako promyk nadziei.

Dobrze wspominają Polaków

Drugim najdroższym transferem przychodzącym do Austrii Wiedeń w historii jest Sebastian Mila. Tyle lat minęło i nic się nie zmieniło w tej kwestii, co też pokazuje w jakim położeniu są obecnie rywale Legii. Czy wobec tego dobrze wspominają naszych rodaków?

MP: Bardzo dobrze. Sam Gilewicz niedawno w jakimś wywiadzie powiedział, że gdy pojechał do Wiednia „robić” mecz z Lechem dla Viaplay był wielokrotnie rozpoznawany na ulicy i zaczepiany. Polacy ogólnie są mile wspominani w austriackich klubach, znaczna większość z nich odegrała jakąś większą rolę w sukcesach. Oprócz wspomnianych przez ciebie piłkarzy dobrą sławą cieszą się Jerzy Brzęczek, Grzegorz Szamotulski, Marek Świerczewski czy Kazimierz Sidorczuk.

Kto wie, może kolejnym Polakiem, który zapadnie w pamięć Austriakom będzie Paweł Wszołek, którzy zaliczył bardzo dobry początek sezonu. Z pewnością sztab Austrii Wiedeń wziął pod lupę tego zawodnika, jak i Tomasa Pekharta, który tworzy z nim bardzo zgrany duet na początku obecnych rozgrywek.

Awans obowiązkiem

Jakbyśmy nie zakłamywali rzeczywistości i jak byśmy nie mieli złych wspomnień związanych z austriacką drużyną, z wypowiedzi mojego rozmówcy trzeba wysnuć jeden wniosek: awans jest obowiązkiem. Jest naprawdę duża szansa na przełamanie austriackiej klątwy. W tej trzeciej rundzie wypadałoby wypunktować rywala jak wytrawny pięściarz.

Plakat promujący mecz z Austrią. Źródło: Legia Warszawa

Pierwszy mecz z Austrią Wiedeń odbędzie się w czwartek 10 sierpnia o godzinie 19:00 przy ul. Łazienkowskiej 3. Transmisję ze spotkania będzie można obejrzeć na kanale TVP Sport.

Zapraszam do zapoznania się z obszerną analizą taktyczną Austrii Wiedeń, jakiej dokonał mój rozmówca. Możecie przeczytać ją TUTAJ.

Fot. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana