W Wyjątkowych Okolicznościach dla Legii będzie rozgrywany wtorkowy mecz Pucharu Polski, w którym zmierzy się ona z Lechią Zielona Góra. Dość napisać, że dla niektórych z Legionistów to będzie pierwsza wizyta w tym mieście, a do tego trzeba dodać nietypową, jak dla Legii godzinę rozpoczęcia meczu. Jedno jednak jest niezmienne – obowiązek awansu w godnym stylu.

13:00

Brak sztucznego oświetlenia na boisku 3-ligowca powoduje, że piłkarze są zmuszeni rozpocząć rozgrywkę – jak w westernie – prawie w samo południe. To powoduje, że spora część kibiców Legii nie będzie mogła obejrzeć tego meczu. Oczywiście, można wziąć zdalne lub wolne w pracy, ale nie każdy z przełożonych może być tak wyrozumiały. W końcu to nie gwiazda Barcelony będzie kopać piłkę, broniąc Biało-Czerwonych barw, tylko nieznany niedzielnemu kibicowi Carlitos będzie próbował wrócić do swojej optymalnej formy. Młodzież szkolna też ma nieco utrudnione zadanie – wszak to będzie drugi dzień po skończonych feriach i ciężko będzie przekonać nauczyciela, żeby – zamiast po raz kolejny uczyć się o starożytnej Grecji – obejrzeć mecz wspólnie z całą klasą. Szczególnie, że wkurzająca Zosia będzie na tyle głośno domagać się kolejnej lekcji, że nauczyciel – pochodzący z regionu, który nie przepada za Legią – dla świętego spokoju ugnie się i po raz setny w swoim życiu przeprowadzi tę samą lekcję.

To oczywiście nie zmienia faktu, że mieszkańcy Zielonej Góry będą do tego podchodzić zgoła inaczej. Podejrzewam, że to dla tego miasta będzie wielkie święto, a dla kibiców klubu to będzie mecz, który będzie wspominany przez lata. Cytując oficjalną stronę Lechii Zielona Góra:

Wtorkowe starcie Lechii z Legią Warszawa w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski będzie jednym z najważniejszych piłkarskich wydarzeń regionu w ostatnich dziesięcioleciach.

20-letni Krystian, który ledwo co dostał bilet na to spotkanie, najprawdopodobniej będzie mówić o tym dniu swojemu wnukowi, dlatego też Legia wbrew pozorom musi potraktować ten mecz priorytetowo. I to nie tylko z tego powodu.

Działalność misyjna

Nie zrozumcie mnie źle. Nie patrzę z góry na kibiców zielonogórskiej Lechii. Należy im się szacunek. I właśnie z tego powodu trzeba wygrać ten mecz wysoko. Tak, żeby zobaczyli, że Legia to faktycznie jest drużyna poza zasięgiem, że to jest jakość, jakiej długo nie zobaczą u siebie na stadionie. Że taki Patryk Sokołowski to jest piłkarz, który jest z innej galaktyki. Brzmi to dla was zabawnie, co? Ale jak sobie przypominam grę tego piłkarza z piątku, kiedy założył „siatkę” rywalowi, albo kiedy prawie strzelił gola z przewrotki, to czy takie zagrania nie mają prawa zadziałać na wyobraźnię kibiców trzecioligowca? Czy nie mieliście takiego wrażenia np. w 2016 roku, kiedy Maciej Dąbrowski próbował bezskutecznie dogonić Pierra-Emericka Aubameyanga? Bilety na to spotkanie zostały wyprzedane, dlatego tym bardziej trzeba pokazać, jak gra drużyna aspirująca do zgarnięcia podwójnej korony. Kto wie, może na trybunach wśród młodszych kibiców zrodzi się miłość do Legii, kiedy zobaczą klasową drużynę na żywo? Parafrazując słynną kampanię marketingową: „Możesz być nawet z Zielonej Góry, jeśli jesteś kibicem Legii”.

Tu nie ma co analizować, czy wyjdzie Strzałek, czy Kapustka. Tu trzeba wygrać. Nie ma innej drogi do finału na Narodowym. A ten finał jest potrzebny zarówno kibicom, jak i pracownikom klubu. Szczególnie po tak słabym poprzednim sezonie.

Cezary Miszta

Wiem, że wspominałem, że nie należy się skupiać na personaliach, ale pozwolę sobie zrobić wyjątek przy obsadzie bramki. Redaktor naczelny serwisu Legia.net, Marcin Szymczyk poinformował, że w bramce w meczu Lechią Zielona Góra powinniśmy się spodziewać Cezarego Miszty. Można uznać, że to nic nowego – wszakże w ostatnim meczu w tych rozgrywkach też mogliśmy go zobaczyć między słupkami. Jednak trochę się zmieniło od tego czasu. 21-latek spadł w bramkarskiej hierarchii na trzecie miejsce za Dominikiem Hładunem, który – wobec absencji Kacpra Tobiasza – wystąpił w meczu z Widzewem Łódź. Czy Miszta zagrałby we wtorek, gdyby nie kontuzja nieco młodszego kolegi? Tego nie wiemy. Kiedy wszyscy bramkarze byli zdrowi, w klubowym programie LegiaON gościł Krzysztof Dowhań. Prowadząca program, Klaudia Bodecka zadała mu pytanie od widza „kto zagra w bramce w Pucharze Polski?”. Trener-legenda nie był w stanie odpowiedzieć na nie, podkreślając, że rywalizacja bramkarzy jest wzorowa i stoi na wysokim poziomie. Legia bramkarzami stoi – wiadomo to od dawna, ale ciężko sobie przypomnieć, kiedy „Wojskowi” mieli do wyboru takich trzech klasowych bramkarzy. Udowodnił to Dominik Hładun w ostatnim meczu z Widzewem, udowodnił to Cezary Miszta w meczu z Lechią Gdańsk w Pucharze Polski.

Fot. Mateusz Czarnecki

Jeszcze w zeszłym sezonie Miszta grał w zwycięskim meczu z Leicester City w Lidze Europy. Grzegorz Szamotulski na naszych łamach mówił, że to będzie bramkarz Legii na lata. A dziś 21-latek jest zaledwie trzecim bramkarzem. Na pewno nie tak wyobrażał sobie ten sezon. Trzeba mu jednak oddać to, że nie strzela fochów. Wspiera swoich kolegów, z którymi jednocześnie walczy o miejsce w bramce, dzięki czemu możemy na własne oczy zobaczyć definicję „zdrowej rywalizacji”. Jestem przekonany, że Miszta mógł pójść na wypożyczenie do innego klubu. Że wybroniłby parę meczów, że kibice tego zespołu doceniliby jego wkład. Ale on postanowił zostać i walczyć. Co więcej, można zauważyć też jego pozaboiskową aktywność, kiedy w ramach wygranej licytacji odwiedza Dawida, żeby pograć z nim w FIFĘ. Albo kiedy jedzie z kibicami na wyjazd. To nie jest typowy pracownik klubu, który jest tu dla pieniędzy lub innych korzyści. On po prostu żyje tym klubem i takim ludziom wypada kibicować. Takich ludzi w Legii nigdy mało! Dlatego też mocno trzymam kciuki za dobry występ Czarka, a tak już zupełnie szczerze – mam nadzieję, że nie będzie miał nic do roboty w trakcie tego spotkania.

Aktualizacja: Cezary Miszta z powodu kontuzji jednak nie zagra w meczu, co nie zmienia faktu, że należy za niego trzymać kciuki. Zdrowia, Czarek!

Pojechać, zagrać, awansować

Życzyłbym sobie, żeby ten mecz był spotkaniem bez historii. Ot, spotkały się dwie drużyny z innych światów i ta lepsza pokazała tej gorszej, co to znaczy kultura gry, a szacunek rywalowi okazała, nie spuszczając nogi z gazu i tym samym próbując strzelać kolejne gole. Wiadomo, że rzeczywistość lubi płatać figle. Murawa pewnie będzie sprzyjała gospodarzom, ale to nie zmienia faktu, że ekipa Kosty Runjaicia ostatnio rozbudziła kibicowskie apetyty, więc to normalne, że kibice oczekują pewnego awansu. I to nawet bez Josue, który będzie pauzował za kartki. Jego brak nie będzie absolutnie żadnym wytłumaczeniem w razie – odpukać – ewentualnej porażki. Mam nadzieję, że trener „Wojskowych” wyciągnie naukę z błędów innych ekstraklasowych klubów, które odpadły z trzecioligowcami. Wystarczy wspomnieć, że zielonogórska Lechia w tej edycji Pucharu Polski w pokonanym polu zostawiła Jagiellonię Białystok, czy Radomiak Radom. Nie można podejść lekceważąco do tego rywala. Piłkarzom natomiast wypada życzyć, żeby po meczu mogli bez wstydu spojrzeć w witryny odbicie.

Ćwierćfinał Pucharu Polski, w którym Lechia Zielona Góra zmierzy się z Legią Warszawa odbędzie się we wtorek 28 lutego o godzinie 13:00. Spotkanie będzie sędziować Damian Kos. Mecz można obejrzeć na antenie Polsatu Sport.

Fot. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.