Główne grzechy Akademii Legii Warszawa

Akademia Legii Bez Zadęcia cz.3: Główne grzechy Akademii.

Spis grzechów głównych:

  1. Poziom zarządczy: Mioduski, Kucharski
  2. Brak spójnej filozofii klubu
  3. Plan na wychowanka nie istnieje
  4. Brak współpracy na każdej linii
  5. Brak strategii wypożyczeń i klubów partnerskich
  6. Brak talentu na zarządzanie talentami
  7. Brak spójności scoutingu ze stylem gry
  8. Brak jednolitości Akademii wywołany ciągłymi zmianami
  9. Stworzenie złego PR wokół Akademii

Tekst jest kontynuacją cyklu Akademia Legii Bez Zadęcia:
Część 1 Buldożer jako styl zarządzania
Część 2 Zmiany, zmiany, zmiany i tak Akademia ma być pany!

Książenice, 18:30. Na bocznym boisku trwa mecz CLJ U17, miejscowa Legia podejmuje rywali z Olsztyna. Nad murawą zbierają się ciemne chmury. Czujemy pierwsze krople deszczu na sobie. Tu zawsze jest piękna pogoda, świeci słońce. Wystarczy tylko, że przyjedzie dziennikarz to pogoda się psuje. – mówi Richard Grootscholten, dyrektor Akademii Legii Warszawa. Na boisku pełna dominacja, różnica pomiędzy oboma zespołami jest ogromna. Legia co chwilę wjeżdża w pole karne Stomilu i stwarza groźne sytuacje. Mecz oglądam wspólnie ze wspomnianym Grootscholtenem, jego zastępcą Piotrem Urbanem oraz Przemysławem Zychem. Gdzieś obok przemyka kończący treningi indywidualne Marcin Mięciel. Deszcz rozpadał się na dobre.

Ryba psuje się od głowy

Nieobliczalny, podatny na wpływy z zewnątrz właściciel, a zarazem prezes, to zły przepis na właściwe funkcjonowanie klubu. Traf chciał, że ów właściciel wymarzył sobie cel, którym będzie stworzenie najlepszej szkółki piłkarskiej w Europie Środkowo-Wschodniej. Co prawda nie znał się na tym i nie zna się nadal, jednak mimo to chciał mieć duży wpływ na to, jak będzie to wyglądało. Wspominałem o tym, że jedną z jego cech jest podejmowanie decyzji w emocjach? Mieszanka wybuchowa. Ciemne chmury nad Akademią musiały zbierać częściej niż tylko wtedy, gdy odwiedza ją dziennikarz…

Z właścicielem lubił rozmawiać Radosław Kucharski, chyba tylko z nim. W klubie był znany z tego, że rzadko zabierał głos na spotkaniach. Wolał swoje pomysły, przemyślenia, a także informacje przekazywać Mioduskiemu w cztery oczy. Na co dzień nieodgadniony. Siedział na spotkaniach w milczeniu. Choć kiedyś miała miejsce sytuacja, że wybuchł. Już nie pamiętam o czym była rozmowa, ktoś zapytał wprost Kucharskiego o jego zakres obowiązków. Wtedy nie wytrzymał, że ktoś jego, osobę, która zarobiła dla klubu 30 milionów euro, pyta w ogóle o coś takiego. JA JA JA Radosław ale czy MY Legia Warszawa? O czym rozmawiał z właścicielem za zamkniętymi drzwiami? Można się tylko domyślać po późniejszych decyzjach. Dotyczyły one również Akademii.

To wszystko było budowane od przypadku do przypadku. Kiedy Kucharski nie patrzył lub nie miał interesu, to można było Akademię pchać do przodu. Najlepiej jak w tym czasie wziął na celownik kogoś ze sztabu jedynki, można było zyskać czas na rozwój. Kucharski był przewrażliwiony na punkcie Kucharskiego i decyzji Kucharskiego. Oglądaliście film Być jak John Malkovich? – była tam scena, kiedy widz mógł zajrzeć do głowy tytułowego bohatera. Dla młodszych czytelników przypominam:

 

Przewiduję, że tak może być skonstruowany umysł Kucharskiego. Jeśli więc sprowadził do klubu, dajmy na to Kostorza (ponad 1M PLN), Skibickiego (250k PLN) czy Kwietniewskiego (0,5M PLN), to byli to piłkarze z pierwszeństwem gry, stanowienia kadry pierwszego zespołu i zaproszeń na zgrupowania jedynki. Kucharski po prostu trafia i się nie myli. Tak jest i basta. Jeśli zapotrzebowanie trenera jedynki było na daną pozycję, to nie ma sensu patrzeć na młodych, lepiej kogoś sprowadzić – można znowu pokazać swoją wartość, a kto wie czy nie coś więcej? A już szczególnie za Holendra, ten miał niewyparzony język, nie umiał się w niego gryźć i mówił nieodpowiednie słowa w nieodpowiednich momentach.

Słowa klucze

Richard, jak tak patrzę na Akademię, to widzę 2 słowa klucze: współpraca i czas. To zawodzi. – mówię do Grootscholtena. Nie, główne słowo to atencja – odpowiada Holender. Atencja to również ważne słowo, ale współpraca wydaję się być pojęciem szerszym. Współpraca, a raczej jej brak – pomiędzy każdym działem, każdą komórką, bo Legia jest organizmem dysfunkcyjnym, poprzez ciągłe przeszczepy organów stała się organizmem zmutowanym, w niektórych miejscach nabrzmiałym, a w niektórych wykazującym brak organów stanowiących o funkcjach życiowych. Tym samym dochodzimy do drugiego słowa klucza: czasu, a raczej jego braku i braku cierpliwości, a także spójnej wizji klubu jako jednego, zdrowego organizmu.

Filozofia klubu i wybór trenerów

Pamiętam jak do klubu był sprowadzany Henning Berg, to był modelowy przykład transferu trenera. Szukano odpowiedniego profilu, a nie nazwiska. Miał być młody, nienasycony, po drugie z szerokim zapleczem i kontaktami, po trzecie: znany z umiejętności pracy i wprowadzania młodych do zespołu. A jak jest obecnie? Jaka jest filozofia klubu, stylu gry i drużyny? W międzyczasie Mioduski zdążył zatrudnić trenera, który nigdy nie był trenerem, trenera kobiet, trenera furiata, Magierę, Michniewicza czy Vukovica. Klub odszedł od konsekwentnego rozwoju. Klub wszedł w fazę odbijania się od ściany do ściany, w przypływach emocji właściciela. Bez planu. Plan był dorabiany później. W fazie końcowej pięciolecia doszło do zatrudniania trenera i robienia transferów wbrew potrzebom.

Przemysław Zych w swojej  nitce na Twitterze napisał: Najważniejszym pracownikiem Akademii jest… trener pierwszej drużyny. Pamiętam jak trener Vuković co miesiąc prowadził treningi z topami z Akademii, co urwało się po COVID. Jak trener Michniewicz zapraszał U18 na sparing z jedynką. Potrzebujemy ciągłości i zainteresowania. Bez trenera to się nie uda. Przepis na piłkarza:

1/3: potencjał i podstawy wyniesione z mniejszego klubu
1/3: praca Akademii, prowadzenie zawodnika aż do rezerw
1/3: trener jedynki i dyr. sportowy, prowadzenie w pierwszej drużynie, wypożyczenia

Czy zatrudnienie Ricardo Sa Pinto, Klafurica czy Michniewicza to spójna filozofia i droga do spełnienia celu jakim jest stworzenie najlepszej Akademii w Europie Środkowo-Wschodniej? Wiele osób, z którymi rozmawiam, powtarza mi, że współpraca z trenerem jedynki od lat nie funkcjonuje w prawidłowy sposób. To widać po odejściach wychowanków, którzy zrezygnowani tracą wiarę w to, że są potrzebni i że mają szansę na grę w pierwszej drużynie. Problemów w klubie jest tyle, że o nich się zapomina.

Pamiętajmy, da się pogodzić interesy klubu, tj. wygrywanie i efektywne wprowadzanie zawodników do zespołu. Pokazuje to Ajax, pokazują to kluby portugalskie: Benfica, Sporting, FC Porto, austriacki RB Salzburg. Da się znaleźć lub wychować trenera, któremu filozofia i wartości klubu będą bliskie. Tyle, że taką filozofię trzeba mieć i się jej konsekwentnie trzymać. A także odpowiednio klubem zarządzać.

Wychowankowie to widzą. Nie powinny dziwić odejścia z Akademii i szukanie szansy tam, gdzie trener chce na ciebie stawiać. To naturalne. W Legii z jednej strony idzie inwestycja w szkolenie, w infrastrukturę, a z drugiej zatrudnia się trenerów, którzy mają inne priorytety i styl prowadzenia drużyny. Dodatkowo są zwalniani z dużą częstotliwością. Jedyne na co możesz liczyć to to, że przyjdzie trener, który cię zauważy. Na przypadek.

Przechadzając się po Książenicach, rozmawiając z rodzicami, piłkarzami, trenerami, słyszy się różne historie. O trenerze, który otrzymał dwóch wychowanków z Akademii na zimowe zgrupowanie. Po pierwszych treningach zadzwonił poirytowany do Mioduskiego, wykrzykując do telefonu, że co to za małolaci są na treningu, że to nie jest i nigdy nie będzie poziom na granie na poważnym poziomie. Było ich dwóch, jeden nazywał się Michał Karbownik, a drugi Mateusz Praszelik. Prezes ma zasadę: ufać obcemu i nie bronić swoich ludzi, nie weryfikować informacji. Co się dalej wydarzyło? Każdy z nas zdążył przez ostatnie 5 lat poznać właściciela Legii i może sobie to wyobrazić.

Albo inna historia, świeższa, jak obecny selekcjoner reprezentacji Polski podchodził do młodych zawodników. Nazwisko zawodnika zanonimizuję. Poruszenie w grupie portugalskiej, coś mocno przeżywają. Trener tłumaczy: aaaa, bo chłopaki grali w piłkarzyki, i jedna drużyna miała dwóch uszkodzonych zawodników, dwóch Kowalskich, rozumiesz. Kowalski stoi obok. Ów Kowalski kilkukrotnie został w podobny sposób „wzmocniony” przez selekcjonera.

Richard Grootscholten, dyrektor Akademii Legii Warszawa (z lewej)

A jaki jest plan? Nie ma.

Planu nie ma. Są przypadki. Czasami trener kogoś zauważy na treningu. Na ogół w przerwie na kadrę lub na zgrupowaniu. Wtedy możesz zaistnieć. Tak wpadł w oko Michniewiczowi Skibicki. Później za Vukovica miał iść na wypożyczenie, ale z braku zawodników na daną pozycję poleciał do Dubaju, gdzie ciężko pracował i trener postanowił go na stałe włączyć do jedynki. Bodajże Ciepiela podpadł tym, że późno przychodził na treningi. Nigdy spóźniony, ale nigdy pierwszy. To się trenerowi nie spodobało i tym samym zawodnik zminimalizował swoją szansę na przebicie się. Jeszcze inny przychodził późno na śniadania i nie zdążył porządnie zjeść, na treningach odstawał. Brakowało energii. Jeden szansę wykorzysta, drugi nie. Planu na nich nie ma. Decyduje przypadek. W jedynce nikt o nich nie dba i ich nie wprowadza. 

W Akademii patrzy się na Lecha Poznań. Momentami można zauważyć kompleks Lecha. Przypominam – to przypadek Możdżenia spowodował stawianie na młodzież, wiele impulsywnych decyzji zostało podjętych również patrząc na Akademię z Wronek. Niestety nie został wzięty sposób zarządzania rokującym zawodnikiem. W klubie z Wielkopolski co poniedziałek odbywa się spotkanie, na którym obecny jest członek sztabu pierwszego zespołu, dyrektor sportowy, dyrektor Akademii oraz trener drugiej drużyny. Na tych spotkaniach są podejmowane decyzje, który z rokujących piłkarzy, w której drużynie ile minut ma zagrać. Dajmy przykład, trener dwójki, niezależnie od wyniku musi dać minimum tyle minut ile ustalono rokującemu zawodnikowi, bo wartość rozwoju gracza jest stawiana wyżej niż wynik sportowy. Zawodnicy mają plan, wiedzą gdzie docelowo mają się znaleźć i wiedzą jak do tego mogą dojść.

Legia nie szkoli gorzej niż Lech Poznań. Legia po prostu nie umie wprowadzać i dbać o przyszłość swojego wychowanka tak jak Lech. Legia to jest top Polski, ogromne skupisko utalentowanych graczy, którzy się tu rozwijają. Styl zarządzania talentami wdrożony przez Lecha pewnie nie na rękę był Kucharskiemu.

Od nowego sezonu w sztabie pierwszego zespołu będzie osoba odpowiedzialna za wprowadzanie zawodników do pierwszego zespołu. Tę rolę ma pełnić Przemysław Małecki, ma być pomostem pomiędzy pierwszą drużyną a Akademią w Książenicach. Małecki zna się dobrze z Markiem Śledziem, co na pewno zwiększa jego szansę na efektywność rozwiązania. Sam Marek Śledź  publicznie chwalił Małeckiego: To według mnie jeden z najciekawszych trenerów młodego pokolenia w Polsce, o świetnej analizie gry, kapitalnym spojrzeniu na szkolenie, rozumieniu modelu gry. W tym obszarze współpraca powinna wyglądać lepiej. I oby tak było, szkoda pracy tylu osób, by koniec końców zysk ze sprzedaży zawodnika na Zachód lądował w kasie innego klubu.

Jak to wyglądało obecnie, pokazuje najświeższy przykład – być może to on spowodował zainteresowanie nowego dyrektora sportowego tym obszarem – Szymon Włodarczyk. Młody Włodarczyk został, mówiąc po piłkarsku, zajechany. Na zimowym zgrupowaniu nie miał indywidualnego planu treningowego, tylko został włączony w obciążenia seniorów, później trenował z jedynką i grał w dwójce. Często jedynka grała w inny dzień niż dwójka i wchodził w mikrocykl jedynki, niezależnie od dnia gry w dwójce. Ciężko było o świeżość. Pamiętam jak przyjechałem na pierwszy mecz dwójki na wiosnę, przeciwko Pilicy Białobrzegi – Włodarczyk nie miał ani jednego udanego zagrania, w przerwie został zmieniony. To o tyle ciekawy przypadek, że już wcześniej wracając ze zgrupowań jedynki potrzebował wielu tygodni, aby wrócić do pełnej dyspozycji. Gdyby miał indywidualny plan treningowy, dostosowany do gry w jedynce i dwójce, a także odpowiednie wprowadzenie, krok po kroku, do treningów jedynki, być może inaczej by na niego patrzono. Być może kontrakt przedłużyłby się automatycznie.

Współpraca klub – piłkarze

Włodarczyk, Mosór, Cielemęcki, Łakomy, Walukiewicz, Praszelik, Peda. Wiele różnych przypadków, wiele różnic, ale również punkty wspólne: piłkarz nie wierzył w to, że pozostanie w klubie to dobry pomysł na rozwinięcie swojej kariery. Mosóra skreślił Michniewicz. Ze względu na wzrost i niską ocenę talentu. Walukiewicz nie czuł się dobrze zaopiekowany i dostał propozycję Pogoni, która bardziej w niego wierzyła. Łakomy? W Legii uważano, że jest za słaby motorycznie, koniec końców, Łakomy nie chcąc podpisać nowego kontraktu trafił do klubu Kokosa. W najlepszej Akademii w tym kraju zostały zastosowane metody rodem z klubów z wąsatym, brzuchatym prezesem. Rodzice rozmawiają między sobą. Agenci, piłkarze również. Wyciągają wnioski z przeszłości.

Mateusz Lisowski miał przedłużyć kontrakt z Legią. Jacek Zieliński przekonywał go, że będzie ważną postacią w drugiej drużynie Legii. Lisowski stawił się na treningu dwójki u Kobiereckiego. Trener zdziwiony, szczerze mówi, że nie widzi go w dwójce i że raczej u niego za wiele w tym sezonie nie pogra. Usłyszałem tę historię i szczerze mówiąc nie weryfikowałem – czy jest prawdziwa czy nie. Jedno jest istotne – jest powtarzana. Rodzice, agenci, piłkarze rozmawiają i utwierdzają się wzajemnie w przekonaniu, że w Legii wprowadzanie zawodnika do pierwszego zespołu nie istnieje, że nie ma na to żadnego planu. W Legii się nie współpracuje. Są silosy. Jeden pokój nie konsultuje rozwiązania z drugim. Zresztą często może pochodzić z innej frakcji. Nie ma wspólnej drogi. Za często jest gra pod siebie.

Na najbliższe zgrupowanie z jedynką pojedzie Patryk Pierzak. Wychowanek Akademii Legii, który przeszedł wszystkie szczeble w warszawskim klubie, jest tu od 9. roku życia. Jak zostanie wprowadzony do drużyny? Czy będzie miał ułożony plan na kadrę pierwszego zespołu? Pewnie wkrótce się dowiemy. Póki co, w nowym sezonie Legia rozpocznie treningi pod wodą Kosty Runjaica, trenera, który dał się poznać w Szczecinie jako ten, który niechętnie stawia na młodzież.

Kolejnym punktem jest strategia wypożyczeń do klubów ze szczebla centralnego. Nie istnieje żaden plan, żaden spójny pomysł. W Poznaniu wiele pomysłów kiełkuje w Fabryce Futbolu, agencji menedżerskiej, z którą umowy ma wielu wychowanków. Dodatkowo plan na zawodnika ma klub. W Warszawie ani klub, ani agenci niespecjalnie pomagają w doborze odpowiedniego miejsca na rozwój wychowanków poprzez ogrywanie ich w piłce seniorskiej.

Rozmawiałem z jedną z osób zajmujących się transferami piłkarzy w klubie występującym na szczeblu centralnym. Opowiedział mi jak robił transfer zawodnika ze Stali Rzeszów. Trener pierwszego zespołu, Daniel Myśliwiec (były trener Akademii Legii), chciał się z nim spotkać osobiście, aby dowiedzieć się jakim systemem gra ich drużyna, na jakiej pozycji go widzą, a także jaki mają wobec niego plan rozwoju. Dodał również, że pomimo, że gracz nie pasuje do obecnego systemu Stali to bardzo mu zależy, aby zawodnik się rozwijał. Spytałem rozmówcę jak to wyglądało w przypadku transferu z Akademii Legii. Z Legii otrzymywał informację, żeby po prostu brał zawodnika, nic więcej.

Klub filialny nie dla Legii

Jak już jesteśmy przy wypożyczeniach, podczas sławnego wywiadu na oficjalnej stronie Legii właściciel i prezes Legii Warszawa, Dariusz Mioduski hucznie ogłosił:

Jesteśmy blisko dopięcia formalności, aby Legia miała klub filialny. Tam będą mogli trafiać nasi młodzi zawodnicy, by zdecydowanie szybciej i efektywniej wchodzić do seniorskiego futbolu. Tego obecnie nam brakuje. Dziś niektórym młodym zawodnikom jest zbyt wygodnie, są w kadrze pierwszej drużyny czy drużynach akademijnych i trochę im to wystarcza. Wiem, że niektórzy mogą być urażeni po tych słowach, ale wolę, by dziś czuli do mnie złość, a za 5-7 lat zaprosili mnie na swój mecz w Bundeslidze czy La Liga. – Dariusz Mioduski w wywiadzie dla Legia.com 

Wspomnianym klubem filialnym miała być Pogoń Siedlce. Klub, który pod wieloma kątami Legii odpowiadał: dobra baza treningowa, na którą składają się 4 pełnowymiarowe boiska (w tym 3 z naturalną trawą), dostęp do odnowy biologicznej, baseny itd. Dodatkowym atutem jest odległość od Książenic: 90 minut, czyli nie za daleko, ale i nie za blisko. Pogoń Siedlce to klub, z którego również pochodzi gro wychowanków Legii: Boruc, Rosołek, Strzałek, Skwierczyński, a także drużyna, której kibice sympatyzują z warszawską Legią. Oczywiście Legia najchętniej by chciała mieć taki klub w 1. lidze, jednak argumentów za siedlecką destynacją było bardzo dużo. I szczerze mówiąc, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym pomysłem, szczególnie, że awans drugiej drużyny na szczebel centralny od kilku lat jest nieosiągalny. Do Siedlec można było sprowadzić zawodników, przenieść część trenerów, a jednego z nich umieścić jako prowadzącego zespół.

Dzisiaj projekt klubu filialnego jest zamknięty, tudzież odłożony w czasie. W momencie zmiany dyrektora sportowego na Jacka Zielińskiego prace zostały zawieszone. Argumentów, które słychać z różnych miejsc jest kilka. Po pierwsze, Zieliński skoncentrował się na innych obszarach, więc nie chce podejmować tej strategicznej decyzji. Kolejnym powodem jest zmiana na stanowisku dyrektora Akademii. Po trzecie, pieniądze – to słowo wytrych na wiele inicjatyw. W ostatnim tygodniu dodatkowy powód podał Przemysław Zych na swoim Twitterze: Jesienią zeszłego roku rozpocząłem temat klubu filialnego, ale to był zły moment… Wiosna też. Nie wiem czy wrócimy do tego. Zmieniają się przepisy FIFA dot. wypożyczeń, miały być łagodne rozwiązania dla u21, ale ostatecznie do jednego klubu będzie można wyp. max 3 piłkarzy. Szczerze mówiąc, ten ostatni argument mnie nie przekonuje – nieznane są jeszcze przepisy krajowe, na które PZPN ma 3 lata, a także jest prawdopodobnie kilka rozwiązań prawnych, które są w stanie spowodować funkcjonowanie klubu filialnego.

Lekcja angielskiego w Legia Training Center

W zarządzanie talentami Akademia nie umie

Akademia Legii ma również problem z zarządzaniem talentami – niezależnie kto jest w Akademii u steru. W obecnej piłce młodzieżowej walka o talenty rozpoczyna się wcześnie. Lech Poznań potrafi zainwestować spore pieniądze w 10-11 latka, by przekonać jego rodziców do przyjścia do ich Akademii. Znajdzie mieszkanie, pracę dla rodziców i niekiedy zainwestuje kilka złotych w dobre urządzenie się w Wielkopolsce. Talentów brakuje. Scouting dziecięcy, który wszędzie opiera się na podobnych zasadach, jest jak łowienie dorsza w Bałtyku. Wszyscy zdają sobie sprawę, że ich ilość jest ograniczona. Tym bardziej istotne staje się zadbanie o ten talent, tak by rodzic czuł, że oddając zawodnika do Akademii Legii miał poczucie, że jest to najlepsza droga na rozwinięcie się zawodnika. Ważne, aby ją znał i jej ufał. W Legii w ostatnich latach głośno było o utracie kilku utalentowanych zawodników.

Jednym z takich zawodników jest Tomasz Walczak, obecnie szesnastoletni zawodnik Wisły Płock, do którego osobiście pofatygował się Pini Zahavi (agent m.in. Roberta Lewandowskiego), by podpisać z nim umowę menedżerską. Z Akademii Legii odszedł w niesławie w pierwszym kwartale 2019 roku. Powodem była narastająca frustracja ojca. Podobno źle wpływał na innych rodziców, których buntował przeciwko Akademii. Dodatkowo chciał trenować hybrydowo: 2 dni w Warszawie, 2 dni indywidualnie – zawodnik mieszkał w Płocku. Finalnie odszedł do Escoli Varsovii. Rozmawiałem z dwójką osób w przeszłości powiązanych z tą szkółką. Jeden z trenerów powiedział mi: Przychodził z łatką trudnego dziecka, ale nie przypominam sobie, aby sprawiał nam jakiekolwiek problemy. Innej osobie zadałem pytanie o tatę, czy był konfliktowy: Nie, w Escoli nie. Wiadomo specyficzny, ale nie robił problemów. Na pewno Tomek miał pewne ustępstwa, był tylko na 3 treningach w tygodniu, ale to z powodu tego, że mieszkał w Płocku. A sam Tomek to chłopak bardzo pokorny, skromny, kulturalny i pracowity. W tym sezonie w wieku 16 lat rozegrał 6 meczów w Ekstraklasie (co prawda łącznie 19 minut). Przyszłość przed nim. Mateusz Borek na Twitterze podał, że graczem już teraz interesuje się Atletico Madryt. Były trener Wisły Płock  Maciej Bartoszek tak o nim mówił na początku tego roku: Ten chłopak jest niezwykle uzdolniony jak na swój wiek. Ma ogromny potencjał i niesamowite warunki fizyczne. Cały czas trenuje z pierwszym zespołem. Widać, że robi spore postępy. Zadebiutował w ekstraklasie, a w Pucharze Polski zdobył nawet bramkę (w przegranym po dogrywce mecze z Koroną Kielce 3:4).

Zresztą w Wiśle Płock jest jeszcze jeden absolwent warszawskiej Akademii, którym można było się lepiej zaopiekować: Radosław Cielemęcki, rocznik 2003. Z nim również agencja Pini Zahaviego podpisała umowę. Do Wisły Płock odszedł 1 lipca 2021 roku. W obecnym sezonie 19-latek rozegrał 17 meczów w Ekstraklasie i strzelił jedną bramkę.

Z Akademii Legia Warszawa odszedł również supertalent młodszych roczników: Michał Reterski, rocznik 2007. Przemysław Iwańczyk napisał takiego oto tweeta w 2019 roku: Trenerzy kadr młodzieżowych zwykli pisać kartki z nazwiskami kandydatów na piłkarzy, którzy zrobią ich zdaniem karierę. Robię to samo od lat, w roczniku 2007 jeden z najlepszych, jakich widziałem w kraju; Michał Reterski, Legia Warszawa. Warto zapamiętać to nazwisko. Z Akademii odszedł w lipcu 2021 roku, a powodem były, a jakże, kłopoty z ojcem, który nakręcał innych rodziców i chciał zmienić trenera. Michał Reterski obecnie trenuje w Akademii Jagiellonii Białystok i gra w CLJ U15. Jest powoływany do kadr młodzieżowych reprezentacji Polski.

Dlaczego Akademia Legii ma tyle problemów z rodzicami utalentowanych graczy? Może to nie tylko rodzice są winni, a Akademia również? Moi rozmówcy, na pytanie co jest największym problemem Akademii, zwykli odpowiadać jednogłośnie: trenerzy. Dzisiaj miałem okazję spotkać się towarzysko z jednym z bardziej utalentowanych trenerów młodego pokolenia, opowiedział mi, że ostatnio był w Książenicach. Porozmawiał z kilkoma trenerami różnych roczników i był zaskoczony tym, że nie było tam żadnej wspólnej myśli. Każdy grał w swoją grę. Każdy trenował po swojemu. O tym pisałem ostatnio – Richard trenerów sobą nie kupił. Co więcej, powiedział, że nie zdziwiłby się tym, że gdyby ubrał dres Legii, to nikt by nie spostrzegł, że nie jest trenerem Akademii Legii. W Legii się nie współpracuje. Są silosy.

Według Piotra Urbana jest wiele elementów wspólnych dla trenerów (struktura tygodniowa i dzienna pod rocznik, system i styl gry), ale jest również przestrzeń na własną inicjatywę: Dlaczego mówią, że robią co chcą? Świadomie daliśmy im swobodę co do na przykład pressingu albo gry od tyłu. Chcemy odbierać piłkę wysoko, ale o sposobie odbioru decyduje trener (kierunkować przeciwnika do środka czy na bok). Nie chcemy, żeby zawodnicy nauczyli się tylko jednego sposobu pressowania, zanim zagrają w jedynce. – Piotr Urban.

Wróćmy do pytania sprzed kilku linijek. Czy Akademia pomaga w budowaniu irytacji u rodziców utalentowanych chłopaków? Wydaję mi się, że warszawska Akademia sporo robi, aby ten rodzic nie mógł odczuwać stanu zen oddając swoje dziecko pod opiekę. 2 przykłady, oba dotyczą młodszych roczników. Wydaję mi się, że to wtedy frustracja zaczyna się rodzić. Pierwszy. Turniej we Wrocławiu, kilka lat wstecz (sezon 15/16 – edit. dodane na prośbę Akademii Legii Warszawa). Wyjazd ma mieć miejsce w piątek w godzinach przedpołudniowych. Drużyna gra pierwszy mecz w sobotę. Jeden z ojców podszedł do trenera w tygodniu poprzedzającym wyjazd i poprosił o zgodę, aby jego syn nie jechał z drużyną autokarem na turniej, a dojechał ze swoim tatą prywatnym autem. Powodem była nauka i ważny sprawdzian w szkole, ojciec chciał, aby zaliczył go w terminie. Syn napisze sprawdzian, tata weźmie wolne w pracy i po napisaniu klasówki, wsiądą do samochodu, aby chłopak mógł być w hotelu razem z drużyną. Trener przyjął to do wiadomości. Ojciec więc zrobił tak, jak zakomunikował to trenerowi. Dowiózł syna autem do Wrocławia. W sobotę rozpoczyna się turniej. Mecze trwają. Wspomniany chłopak jednak nie pojawia się na boisku, nosi tylko sprzęt treningowy. W niedzielę podczas pierwszego meczu podobnie. Ojciec nie wytrzymał, podszedł do trenera i spytał się dlaczego jego dziecko nie gra. Odpowiedź brzmiała: bo nie pojechał autokarem razem z drużyną i musi mieć jakąś karę. Dlaczego trener mi tego wcześniej nie powiedział? Syn nie pisałby sprawdzianu, ja nie brałbym wolnego, pojechałby z drużyną… Odpowiedzią było wzruszenie ramionami.

Przypadek drugi. Miałem okazję obserwować grę jednego z młodszych legijnych roczników na turnieju, w którym brała udział polska czołówka i kilka zagranicznych klubów (wiosna 2021). Trener Legii wziął kilkunastu zawodników ze sobą. Oglądałem 2 mecze: z Barca Academy Warszawa oraz Lechem Poznań. Pomimo, że Legia według założeń nie gra na wynik, to tu na pewno grała. Mecze trwały po 20 minut. Trener Legii w pierwszym z meczów przeprowadził 2 zmiany zawodników: jednego 5 minut przed końcem, drugiego 2 minuty przed końcem spotkania. Co najmniej dwóch graczy nie pojawiło się na boisku. W meczu z Lechem dokonał jednej zmiany, wszedł na boisko ten, co w poprzednim meczu zagrał 5 minut. Pozostali zmiennicy przyjechali na wycieczkę. Opowiadam tę historię w Książenicach. Odpowiedź: To absurd, my serio nie patrzymy na wynik, a już szczególnie w młodszych rocznikach. To samowolka trenera. Nie powinno tak być. Niestety tak się zdarza. W Polsce dużo mówimy o odejściu od gry na wynik, a o rozwijaniu zawodników. Niestety we wszystkich trzech wymienionych Akademiach gra na wynik istnieje. Wielu (większość) trenerów Legii też to robi. Oddajmy jednemu z nich głos: Ja wiem, że tak się nie powinno robić, ale w pewnym momencie wchodzisz w to. Widzisz, że dzięki temu masz spokój. Długo przed tym uciekałem, ale zobaczyłem, że serio się na to zwraca uwagę. Jedynie za Radka Mozyrki naprawdę nie musiałem o wynik dbać. Tak, problemem Akademii są trenerzy i mówi ci to trener.

Komunikacja trener – rodzic jest zaburzona. Zresztą nawet na obozie komercyjnym (organizowanym przez LSS) sam osobiście się z tym zderzyłem. Szybko zostałem sprowadzony do parteru – nie mogłem nic powiedzieć czy zwrócić jakiejkolwiek uwagi, choć nie dotyczyła ona szkolenia, a opieki nad synem – choć byłem klientem. Podobnie szybko rodzice dostrzegają, że wzniosłe hasła powtarzane w wywiadach niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Czy może pojawić się frustracja? Oddam jeszcze głos Przemysławowi Zychowi, który zrobił świetną nitkę o szkoleniu w Akademii Legii Warszawa na Twitterze: W Polsce jest coraz więcej trenerów z merytoryką, ale często szwankują umiejętności miękkie. Niedawno w DFB wprowadzili do kursów zajęcia, które mają szlifować te kompetencje. W Polsce wielu trenerów wykłada się na tym.

Przemysław Zych, Development Manager w Akademii, autor „nitki Zycha”

Scouting niespójną z wizją gry

W trakcie wywiadu z Piotrem Zasadą, odpowiedzialnym za scouting Akademii Legii Warszawa, zamurowało mnie. Powodem nie było 39,5 stopnia gorączki i COVID (z chłopakami łączyłem się przez Skype), a jedna z odpowiedzi: Czasami możemy mówić, że nasi zawodnicy mają jakieś deficyty techniczne, ale pytanie czy na wyższy poziom w przeszłości faktycznie przebijali się zawodnicy, którzy technicznie nie byli idealni, ale mieli na przykład świetny potencjał motoryczny i kapitalny charakter do pracy? Osobiście uważam, że zawodnik musi przede wszystkim mieć świetny charakter do pracy.

Zamurowało mnie nawet nie to, że tak odpowiedział, ale że w końcu ktoś w Akademii przyznał się do tego oficjalnie. Sam trzymam pod lupą kilka roczników, widzę wyróżniających się zawodników i widzę kogo bierze Legia Warszawa. Czasami wpadam w osłupienie, bo klub bierze zawodnika ograniczonego pod względem inteligencji boiskowej, którego wyróżnia jedynie szybkość i uderzenie. Mówiąc potocznie: typowego wiatraka. Jego potencjał, w moim rozumieniu piłki nożnej, jest ograniczony.

Powyższa odpowiedź jest o tyle dziwna, ponieważ Akademia Legii Warszawa za Grootscholtena stara się operować piłką, stwarzać zagrożenie w ataku pozycyjnym i dominować. Patrząc pod tym kątem, na pewno najważniejszymi cechami nie są charakter do pracy i motoryka. Równie ważna jest technika i inteligencja boiskowa. Może nawet ważniejsza. Oddam głos ponownie nitce Zycha: Od przejścia do LTC priorytetem Richarda była technika – po latach spędzonych na „betonie” przy Ł3. I trudniejsza gra od tyłu, atak pozycyjny. To niełatwe, miewamy problemy.

Z czego wynika ten rozjazd? Decyzją Radosława Kucharskiego scouting młodzieżowy jest pod jedynką. Tym samym może dochodzić do absurdalnych sytuacji, gdzie dyrektor Akademii nie ma wpływu na zawodników, którzy do Akademii trafiają, ani bezpośredniego wpływu jakich zawodników oglądają. Czy ma to sens?

Zły PR

Wszystko powyższe ma wpływ na odbiór Akademii Legii przez środowisko. Niektóre z błędów popełnił jeszcze Mazurek, inne dołożył Mozyrko, kolejne Grootscholten. Wiele z nich powstało w wyniku częstych zmian, zaniedbań czy braku odpowiedniej ilości czasu, aby je zreformować lub się na nich skoncentrować. Jeżeli przejdziesz się po warszawskich szkółkach, to w większości usłyszysz, że oddanie dziecka do Akademii to zły pomysł. Trenerom nie chodzi jedynie o zadbanie o własną kadrę, ale mówią szczerze podając przykłady analogiczne do przytoczonych przeze mnie. Jest przekonanie, że Akademia zmarnuje talent.

Prawdziwe talenty, zdrowe mocne organizmy powinny się w Akademii rozwinąć. Czy pozwoli to na debiut i regularną grę w pierwszej drużynie? Niekoniecznie. Być może zadebiutujesz w innym polskim klubie. Jednak doświadczenie jakie zbierze talent w Książenicach jest bezcenne: treningi na wysokiej intensywności, gra przeciwko najlepszym w Polsce jak i w Europie, praca nad umiejętnościami nie tylko na treningach, ale dzięki analitykom również na podstawie video z meczu oraz świetna infrastruktura.

Tak jak pisałem wcześniej – konkurencja na rynku Akademii jest obecnie ogromna. W Warszawie działa scout Rakowa Częstochowa, a wiele klubów nosi status współpracujących z częstochowską Akademią. Scouting Legii Warszawa jest pod jedynką, więc ten temat jest zaniedbany, a dodatkowo przekonanie rodziców na przejście do Legii utrudnia zły PR. 

Dodatkowy wpływ w młodszych rocznikach odgrywa Legia Soccer Schools, która przez mniej zorientowanych uczestników rynku szkolenia kojarzona jest z Akademią Legii, a nie ma z nią nic wspólnego. To projekt komercyjny, mający głównie na celu wychowanie przyszłego kibica klubu. Myślę, że warto byłoby mimo wszystko starać się utrzymać tam standardy Legii Warszawa, nawet jeśli jest to produkt franczyzowy, którym zarządzają podmioty trzecie.

Odnośnie PR-u, dopiero ostatnie działania w social media Przemysława Zycha pozwalają odrobinę zajrzeć w to, co się w Książenicach dzieje i w jaki sposób się tam pracuje. Trudno określić czy to jedynie chwilowy zryw czy nowa koncepcja, która może zmienić się w coś trwałego. Na pewno do Akademii brytyjskich tym polskim brakuje sprawnego ogrania komunikacyjnego, promowania rozwiązań stosowanych w codziennej pracy. Nie wspominając już o edukacji trenerów z poziomu grassroots.

W latach 2017-18 byliśmy bardzo ofensywni na tym polu, ogłaszaliśmy każdy pomysł, ale wiele z nich szybko przestawaliśmy realizować, dlatego dziś mówimy tylko o projektach, które nie tylko działają, ale też są z nami od dłuższego czasu. – dopowiada Przemysław Zych

Podsumowanie i jak wygląda polskie szkolenie.

To kilka przykładów z jednej z najlepszych, jeśli nie najlepszej Akademii w Polsce. Obecnie trenuje w niej blisko 40 reprezentantów Polski U15-U19. W roczniku 2006 (jednym z tych, na którego mocno się liczy w Książenicach) powołania do kadry U15 otrzymało w zeszłym roku aż 18 zawodników. Tak wyglądają problemy topu Polski. Zastanów się drogi Czytelniku jak wygląda to w mniejszych ośrodkach. Taki jest obraz polskiej piłki. Jeżeli myślisz, że Akademia Lecha czy Pogoni nie ma swoich problemów, to się mylisz – ten tekst był tylko o jednej – miałem okazję rozmawiać z rodzicami z innych miast: każdy boryka się z podobnymi lub innymi problemami. A z prawdziwymi, bo w dużej mierze dotyczącymi szkolenia, boryka się poziom grassroots czyli tam, gdzie ma miejsce zdecydowana większość szkolenia dzieci i młodzieży.

Większość problemów Akademii Legii nie tkwi w szkoleniu. Istotą jest zarządzanie. Ten problem w dużym stopniu narasta poprzez częste zmiany dyrektora Akademii. Wg nitki Zycha, Grootscholten skupił się na pewnych elementach z premedytacją: Jeśli dyr. akademii wie, że będzie w jakimkolwiek miejscu 3 lata, skoncentruje się na U14 w górę. Przyciśnie skautów U14+, zmieni akcenty w treningu, poprawi ogółem 25% osób, wymieni 25% reszty, poprawi część procesów wew., posprzecza z gł. trenerem. I jest koniec kadencji. Nieważne czy w pełni zgadzam się z powyższym cytatem czy też nie, ale jestem przekonany, że trudno jest zarządzać i wywierać wpływ, jeśli otoczenie wie, że twój szef jest tylko na chwilę. Chyba, że tak jak Śledź, planujesz zmiany personalne zrobić w przeciągu pierwszych 12 miesięcy.

Czy kolejna zmiana usunie powyższe problemy? A może stworzy kolejne? Pozostawię te pytania bez odpowiedzi. Mnie osobiście nurtowała odpowiedź na inne. Jeśli prześledzisz wywiady Zielińskiego o szkoleniu i zarządzaniu kadrami, zrobisz to samo z wywiadami Śledzia, a także popytasz ludzi o obu, to się nasuwa naturalnie pytanie: Dlaczego Zieliński bierze na dyrektora Akademii osobę, której filozofia jest tak daleko od jego własnej? Spytałem osoby, która dobrze się zna z Zielińskim. Odpowiedziała: A kogo ma wziąć? Ten rynek nazwisk w Polsce nie istnieje. Jacek Magiera odmówił z powodów, które pozwolę sobie zostawić dla siebie, Piotr Urban nigdy nie był realnie brany pod uwagę, tu pozwolę sobie zacytować zdanie dobrego dziennikarza zajmującego się szkoleniem (pod którym sam się mogę podpisać): Jacek Zieliński wmówił sobie, że Urban jest człowiekiem Grootscholtena. A co jest związane z Grootscholtenem, nie będzie związane z Zielińskim. 

Wracając do początków tej opowieści. Z Książenic wracałem skuterem, w strugach lejącego deszczu. Zziębnięty myślałem o słowach Grootscholtena i doszedłem do pewnego wniosku: Richard, te chmury mało kiedy opuszczają Książenice, nie zawsze spada z nich deszcz, ale też nieczęsto świeci słońce… 

Słowo od autora

Jeżeli Czytelniku/Czytelniczko jesteś tutaj, to znaczy, że ten tekst został przez Ciebie przeczytany. Bardzo Ci dziękuję. Poświęciłem bardzo dużo czasu, by móc zebrać materiały, a następnie napisać ten tekst. Będzie mi miło, jeśli dasz mi szczery komentarz, lajka lub udostępnisz ten materiał. Jeśli dodatkowo postawisz mi kawę, to spowodujesz jeszcze większą radość. Dzięki!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana