witamina d

Witamina D #5 – Iga, weź no pokaż „eLkę”

Iga Świątek w wieku 21 lat zapisała się już w historii polskiego sportu. Mogłaby już zakończyć karierę, a i tak nic by się nie zmieniło w tej materii. Zewsząd płyną w jej stronę zasłużone pochwały. Niestety, ale widać coraz mniej powiązań Igi z Legią. Może poza tym, że legijne portale co rusz publikują gratulacje z powodu wygrania kolejnego turnieju, załączając zdjęcia z czasów gdy nosiła bluzy z Fan Store’u i ochoczo pokazywała „eLkę”. Jednak te obrazki są na tyle stare, że wypadałoby je odświeżyć, dlatego też zapraszam do zapoznania się z moim apelem do najlepszej tenisistki na świecie.

Przed przyjęciem treści proszę zapoznać się z ulotką.

(ULOTKA)

Poniższy tekst ma charakter żartobliwy i nie ma na celu nikogo urazić. Informacje, jak i zdarzenia w tekście, należy traktować z tzw. „przymrużeniem oka”. Autor nie zachęca do czynów, które powszechnie są uznawane za złe. Lektura tej serii nie jest obowiązkowa, w przeciwieństwie do innych treści znajdujących się na stronie KSOL.

(KONIEC ULOTKI)

Prawo do apelu

Zanim przejdziemy do sedna nie mógłbym przepuścić okazji ku temu, żeby się pochwalić i jednocześnie ukrócić wszelkie głupie domysły. Otóż nie jestem sezonowym fanem Igi, który zaczął oglądać jej spotkania po tym, jak wygrała pierwszy turniej Wielkiego Szlema. Miałem niewątpliwą przyjemność przeprowadzać z nią wywiad, kiedy większość z was myślała, że dropshot to sposób na zmieszanie piguły z wódką w klubie. To było w czasach, kiedy w rankingu WTA zajmowała 689. miejsce. Czekając na rozmowę, oglądałem jej trening w małej salce na ul. Łazienkowskiej 3. Byłem również świadkiem jej porażki na turnieju na Warszawiance.

GDZIE WTEDY BYŁEŚ ODDANY FANIE IGI?

Dlatego też zwracam się z uprzejmą prośbą do wszystkich, żeby ugryźli się w mózg zanim pomyślą, że zacząłem się interesować tenisem dwa lata temu i teraz chcę się wybić na nazwisku 21-latki. Z drugiej strony, nawet jeśli tak by było, to co w tym złego? Nie chce mi się pisać o wolności słowa, czy cytować Konstytucji. W Internecie można wygłosić praktycznie każdą opinię. Patrząc po niektórych, którzy robią na Igę nagonkę w związku z jej udziałem w kampanii proszczepieniowej, mam mieszane uczucia, co do tego przywileju. Tym niemniej skorzystam z tego prawa i sobie napiszę – zgodnie z nazwą portalu – kilka słów.

W sumie wolność słowa dotyczy nas wszystkich, więc pisz se co chcesz.

Kontekst apelu

Wspomniany wywiad, który przeprowadzałem nie odbyłby się, gdyby nie to, że firma, w której pracowałem była sponsorem grupy WSG, do której z kolei należała wówczas Iga. WSG było i jest mocno związane z legijnym środowiskiem, dlatego też obecnie najlepsza tenisistka na świecie nieraz pojawiała się na stadionie przy okazji meczu, a po wygraniu juniorskiego Wimbledonu wyszła nawet na płytę boiska, żeby usłyszeć aplauz od warszawskiej publiczności. Była również na ostatniej walce Andrzeja Fonfary na warszawskim Torwarze.

Po jakimś czasie Iga odeszła z WSG i jej kontakt z legijnym środowiskiem zaczął być coraz słabszy. Po zgarnięciu pierwszego tytułu Wielkiego Szlema pojawiła się jeszcze na konferencji prasowej na ul. Łazienkowskiej 3, ale później próżno było szukać jakiegokolwiek kontaktu Świątek z Legią – szczególnie, że przestała być formalnie zawodniczką „Wojskowych”. Co prawda, Dariusz Mioduski przekonywał w wywiadzie dla Interii, że „wie, że Iga się czuje legionistką”, ale chyba wszyscy się zgodzimy w jednym – ta deklaracja jest nic nie warta. Miał się odbyć w tym roku turniej w Warszawie, na którym miała zagrać, bilety miały być sprzedawane jeszcze w maju, ale i w tym temacie jest cisza.

Wertuję zdjęcia, szukam artykułów i nic. Od ponad roku 21-latka w żaden sposób nie identyfikowała się z Legią. Może wpływ na to ma Daria Abramowicz – psycholog z jej team’u? Patrząc na to co dzieje się z „Wojskowymi”, sądzę, że 90% specjalistów w tym kraju doradziłoby wszystkim kibicom, że najlepszym rozwiązaniem dla zdrowia psychicznego, jest ograniczenia kontaktu z sekcją piłkarską Legii. A jeszcze nie tak dawno tak mówiła o atmosferze na Łazienkowskiej:

Na mecz czasem się udam, ale to nie dlatego, że interesuję się tym co dzieje się na boisku. Najbardziej urzeka mnie atmosfera na trybunach. Bardzo mi się podoba organizacja kibiców i sposób w jaki stadion się jednoczy. To mnie bardziej fascynuje, niż sama gra.

Czy ty też czujesz, że Iga się coraz bardziej od nas oddala?

Apel

Droga Igo! (pozwolę przejść na „ty”, ponieważ jestem nieco starszy)

My kibice z Łazienkowskiej nie poddamy się łakniemy sukcesu, jak nigdy przedtem. Sekcja koszykówki sprawiała nam dużo radości, ale prawdziwym papierkiem lakmusowym naszej społeczności jest Twoja osoba.

Tenis, jako jeden z najpopularniejszych sportów, generuje nie tylko wielkie przychody, jak się jest na światowym topie, ale i wielkie emocje, zasięgi. Przyznam, że fajnie byłoby się pogrzać trochę w blasku Twoich nieprawdopodobnych sukcesów, a do tego naprawdę potrzeba niewiele. Wystarczy tylko pokazać „eLkę”, napomknąć coś w wywiadzie o Legii…

Doskonale zdaję sobie sprawę, że obecnie masz masę zobowiązań związanych ze sponsorami. Już samo wymienienie wszystkich sprawia, że trzeba poświęcić na to połowę dnia. Nie wspominając o policzeniu, ile od każdego z nich spływa na Twoje konto.

Twoja rola ambasadorki Polski jest wypełniana wzorowo. Wspomnienie o Ukrainie po wygraniu Wielkiego Szlema jest tego najlepszym dowodem. Trudne jest pamiętanie o tak wielu sprawach. A im wyżej się znajdujesz, tym więcej masz obowiązków. I jeszcze do tego jakiś nieznany typ wyjeżdża Ci z apelem…

Wiem, że kontakt z Dariuszem Mioduskim mógł być ciężki dla Ciebie. Nie wspominałaś o tym, o żadnych zakulisowych rozmowach też nie mam pojęcia, ale wiem jedno – pan Dariusz mógł być zdolny do tego, żeby nieświadomie obrzydzić Ci Legię. Inny z poprzednich właścicieli Legii, Bogusław Leśnodorski też mógł Ci kiedyś zaleźć za skórę – rozumiem to wszystko. Jednak czy, mimo wszystko, możemy liczyć na jeden mały gest?

Pamiętasz te transparenty, wyrażające poparcie? Te wszystkie wpisy na social mediach, z których płynie duma, że w naszym legijnym środowisku mamy taką reprezentantkę? Bo jeszcze czujesz się Legionistką, prawda? Rozumiem, że obecna kolekcja z Fan Store’a może nie pasować do Rolexa i butów Asicsa, więc kompletnie nie naciskam na to rozwiązanie. Chodzi mi tylko o jeden mały gest, coś w podobie do tego, co zaprezentował Dominik Furman w barwach Wisły Płock podczas meczu z Jagiellonią Białystok.

Oczywiście, rozumiem, że to nie Twój styl i bardziej pasuje coś wyważonego. Takie pokazanie „eLki”… Igo, nie daj się prosić! Kibice „Wojskowych” mają za sobą trudny sezon i taki drobny gest byłby jasnym promieniem słońca, który przebija się przez ciemne chmury, które – co wszystko na to wskazuje – na dłużej zadomowiły się nad Legią.

Mam nadzieję, że nie zabrałem Ci dużo cennego czasu i doskonale zdajesz sobie sprawę, co chcę osiągnąć tym apelem. Pewnie do Ciebie – a właściwie do Twojego team’u – dziennie przychodzą setki próśb o znacznie poważniejszym kalibrze gatunkowym. Jednak mam nadzieję, że przez wzgląd na dawne legijne czasy przychylisz się do mojej prośby i przypomnisz całemu światu o tym, że jesteś Legionistką.

Z poważaniem,

Dominik Bożek

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.