Carlitos-Kapustka-Mladenovic

Pokonać wreszcie Stal przy Łazienkowskiej

Od powrotu Stali Mielec do najwyższej klasy rozgrywkowej Legia nie potrafiła choćby zremisować z podkarpacką drużyną przed własną publicznością. Już w najbliższą niedzielę drużyna Kosty Runjaicia zmierzy się przy Łazienkowskiej ze Stalą Mielec i ma szansę przedłużyć serię 10 meczów bez porażki w PKO Ekstraklasie.

Przetopić Stal

Odkąd Stal Mielec wróciła do Ekstraklasy jest wyjątkowo niewygodnym rywalem dla Legionistów. Do tej pory udało się wygrać tylko raz – w ostatnim meczu w Mielcu po pięknym trafieniu Carlitosa. A jak to wyglądało w meczach przy Ł3? Dwa mecze i dwie porażki, które co by nie mówić – były bardzo bolesne. W obu meczach Legia obejmowała prowadzenie jako pierwsza i była dużo lepszym zespołem, niestety Stal potrafiła wypunktować Wojskowych i wywieźć 3 punkty ze stolicy. Okoliczności obu meczów były dosyć dziwne, w meczu sezonu 21/22 Legia nie dawała Stali wyjść z połowy i dobrą postawę potwierdziła bramką. Jednak po kilku minutach Stal dwukrotnie trafiła do bramki Wojskowych w zasadzie z niczego, a w drugiej połowie dołożyła trzecią bramkę. Wcześniejszy mecz to show pana Frankowskiego i trzy rzuty karne dla Stali – jeden dość kontrowersyjny, jeden zupełnie absurdalny, ale do takich decyzji mogliśmy się już przyzwyczaić. Do trzech razy sztuka? Teraz Legia przystąpi do meczu z pozycji zdecydowanego faworyta i jej obowiązkiem jest wygrać. Przyszedł czas na rewanż i pewne zwycięstwo.

Trochę kolorytu z przodu

Atak Legii w końcu wygląda solidnie. W meczu z Górnikiem Zabrze to właśnie duet napastników wypracował bramkę dla Legii. Najpierw Ernest Muci ładnie pociągnął akcję i dośrodkował, a później Tomas Pekhart kapitalnie zgubił defensora rywali i idealnie uderzył piłkę głową. Wcześniej napastnicy Legii grali całkiem nieźle, ale siła rażenia w ataku była dosyć nikła, mówiąc wprost – nie było w składzie człowieka, który potrafił by dołożyć nogę w najważniejszym momencie. Odkąd do klubu wrócił Tomas Pekhart w końcu w Warszawie mamy snajpera z prawdziwego zdarzenia.

Warto wspomnieć również o Erneście Mucim, który w Zabrzu rozegrał najprawdopodobniej swoje najlepsze spotkanie z eLką na piersi. Albańczyk nie tylko zaliczył asystę, ale w końcu zdjął pelerynę niewidkę i przez cały mecz był aktywny, pokazywał się do gry, a nawet popisywał się sztuczkami technicznymi. I teraz jak po każdym błysku Muciego dochodzimy do klasycznego pytania – Ernest, czy to już? Miejmy nadzieję, że teraz – cytując klasyka – „rozkręci się” i w końcu Albańczyk zagra kilka dobrych spotkań z rzędu, udowodniając swoją wartość i nieprzeciętne umiejętności.

Przewidywany skład

Legia będzie musiała radzić sobie bez kapitana i największej gwiazdy – Josue, który w meczu z Górnikiem Zabrze obejrzał siódmą i ósmą żółtą kartkę, przez co nie zagra w spotkaniu 24. kolejki. Drobnego urazu doznał również Carlitos, którego przerwa potrwa kilka dni i w następnej kolejce ligowej powinien być gotowy do gry. Mattias Johannson i Igor Khratain nie są jeszcze gotowi i nie znajdą się w kadrze meczowej na to spotkanie. Lindsay Rose w zeszłym tygodniu zagrał w spotkaniu rezerw i będzie do dyspozycji trenera od pierwszej minuty. Co do Blaza Kramera – nic się nie zmieniło, nadal ciężko stwierdzić, czy Słoweniec istnieje i co robi aktualnie w życiu, ale po raz kolejny nie jest do dyspozycji trenera. Skład prawdopodobnie nie zmieni się znacznie w porównaniu do tego co mogliśmy oglądać w Zabrzu. Po zawieszeniu wraca Filip Mladenović, który najprawdopodobniej zagra od pierwszej minuty, a w miejsce Josue powinien wskoczyć Igor Strzałek, który już dwa razy w rundzie jesiennej wychodził w pierwszej jedenastce.

A jak Legia radzi sobie, gdy jej kapitana nie ma w składzie? W tym sezonie ligowym Josue pauzował za nadmiar żółtych kartek w spotkaniu z Lechem Poznań, który zakończył się bezbramkowym remisem. Drugim meczem, w którym Portugalczyk nie znalazł się w kadrze zespołu była ostatnia runda Pucharu Polski w Zielonej Górze, którą Legioniści przeszli dosyć gładko. Miejmy nadzieję, że spotkanie ze Stalą Mielec pokaże, że Legia nie jest aż tak uzależniona od swojego kapitana jak mogłoby się wydawać.

Jak wygląda sytuacja w Stali?

Drużyna Adama Majewskiego fatalnie weszła w rundę i na ten moment bardzo rozczarowuje – jeden strzelony gol w sześciu spotkaniach i dwa zdobyte punkty, co ciekawe w spotkaniach z Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa. W sumie dwa remisy i cztery porażki. Jak widać drużynie z Mielca brakuje Saida Hamulicia, który zimą odszedł do francuskiej Tuluzy. Atak Stali na ten moment istnieje tylko na papierze, a Rauno Sappinen (mający już strzeloną bramkę z Legią w meczu w Warszawie w barwach Flory Tallin) zawodzi. Jakby tego było mało Stal przyjeżdża do Warszawy bez podstawowego gracza – Flisa, który pauzuje za żółte kartki. Podsumowując – nie jest wesoło, ale Stal nigdy nie przyjeżdża na mecz, jak na ścięcie – przypomnijmy, że od powrotu do Ekstraklasy, Legia nie wygrała meczu z mieleckim klubem przy Łazienkowskiej. Ostatnie dwa mecze przy Ł3 to 3:1 i 3:2 dla Stali, a wydawało się, że oba mecze Legia powinna wygrać. Drużyna Kosty Runjaicia musi zachować czujność i poważnie podejść do spotkania, bo nie musi być tak łatwy i przyjemny mecz jak może się wydawać.

Przedłużyć serię

Legia ostatni mecz przegrała w październiku zeszłego roku w Płocku. Od tej pory Legioniści wygrali 3 spotkania Pucharu Polski, a na ostatnie 10 spotkań w Ekstraklasie zwyciężali 6 razy, natomiast 4 mecze kończyły się remisem. Trzeba przyznać, że bilans prezentuje się imponująco. Problem pojawia się jednak, gdy przyjrzymy się meczom przy Łazienkowskiej. W rundzie wiosennej w Warszawie w trzech spotkaniach Legia straciła aż 6 bramek co daje średnią dwóch straconych goli na mecz. A kiedy tę statystykę można poprawić jak nie ze Stalą Mielec? W niedzielę, oprócz zwycięstwa ważne jest polepszenie gry w defensywie. Miejmy nadzieję, że Dominik Hładun zanotuje trzecie czyste konto z rzędu, a Legia pewnie wygra!

Mecz ze Stalą odbędzie się w niedzielę 12 marca o godzinie 17:30 na Łazienkowskiej 3. Transmisję spotkania można obejrzeć na antenie Canal+Sport oraz TVP Sport. Sędzią spotkania będzie Damian Kos z Wejherowa.

Fot. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.