zarówno new

Oszukali mnie… [Zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, odc.14]

Pamiętacie słynny wywiad z elektrykiem wysokich napięć z Torunia? W rozmowie skarżył się na „cienką rentę” podkreślając, że będzie bardzo wylewny, bo go to boli. Mnie jako kibica również boli to, jak w kilka tygodni roztrwoniono w Legii kapitał, mozolnie odbudowywany przez cały poprzedni sezon. Kapitał zarówno sportowy jaki i ten typowo ludzki, mierzony w zaufaniu.

Parafrazując słowa owego elektryka mógłbym napisać – Szóste miejsce w lidze i brak transferów, gdzie mieliśmy się bić o mistrzostwo? Oszukali mnie, decydenci legijni! Nie tego spodziewałem się ja, nie tego spodziewali się wszyscy kibice klubu ze stolicy.

Kiedy pod koniec lutego 2022 roku ogłoszono, że Marcin Herra wchodzi do zarządu i zostanie wiceprezesem zarządzającym w Legii, nie robiłem sobie specjalnych nadziei, bo podobnych ruchów i przetasowań było wcześniej sporo, a nie zmieniało się nic. Strategiczne decyzje wciąż podejmowano pod wpływem impulsu, trenerzy dalej byli zmieniani jak rękawiczki, gra w pucharach rok do roku kończyła się rozczarowaniem, a transferowych niewypałów przybywało. Wojskowi dokończyli sezon, finiszując na najgorszym miejscu od 30 lat, a od lata można było zacząć sprzątanie. Jak zawsze wraz z nowym sezonem pojawiły się nowe nadzieje. Przyszedł nowy trener, od grudnia pracował nowy dyrektor sportowy. Po pierwszej konferencji prasowej Kosty Runjaicia, Jacka Zielińskiego i Marcina Herry można było odnieść pozytywne wrażenie. Ba, powiem nawet, że wyglądało na to, że wreszcie wszyscy będą ciągnąć ten przysłowiowy wózek w tym samym kierunku, co o zgrozo, przy poprzednim dyrektorze sportowym i współpracujących z nim trenerach wcale nie było takie oczywiste.

Nowe otwarcie

Nie boję się użyć stwierdzenia, że ta ekipa wyciągnęła zespół i generalnie cały klub z za przeproszeniem gówna, w które wpadliśmy po samą szyję. Jacek Zieliński, mając ograniczone do minimum pole manewru, jeśli chodzi o transfery, wykonał dość sensowne ruchy, które pozwoliły zachować odpowiedni poziom sportowy kadry. Kluczowy był wykup Maika Nawrockiego z Werderu Brema, co kosztowało nas 1,5 mln € i w dalszej perspektywie pozwoliło zarobić na jego sprzedaży ponad dwa razy tyle. Do tego bez odstępnego sprowadzono Pawła Wszołka (już na stałe), Blaza Kramera, Dominika Hładuna czy Rafała Augustyniaka. Wrócił też Carlitos, co wówczas wydawało się sensownym rozwiązaniem. Trener stopniowo zaczął układać wszystko po swojemu, docierając przede wszystkim do głów piłkarzy, którzy mentalnie szorowali po dnie. Nie muszę nikomu przypominać, w ilu meczach Legia z sezonu 2022/2023 walczyła do końca, w ilu odwracała wynik przegrywając czy doprowadzając chociaż do remisu. Umniejszanie roli Kosty Runjaicia w tamtych rozgrywkach i określanie ich mianem porażki, chociaż kilkanaście miesięcy wcześniej walczyliśmy o ligowy byt, jest kompletnym oderwaniem od rzeczywistości i robieniem kurtyzany z logiki. Wreszcie klub otworzył się na kibica, postawił na bardziej przejrzystą komunikację, akcje napędzające większą frekwencję na trybunach, wydarzenia okołomeczowe dla rodzin z dziećmi. Na Łazienkowską chciało się iść. Znowu.

Taryfy ulgowej nie będzie

Tercet Herra-Zieliński-Runjaić stał się twarzą nowego projektu. Projektu Legii „odgruzowywanej” po błędach poprzednich 5 lat, która wraca na właściwe tory, stopniowo odbudowując swoją pozycję na scenie piłkarskiej w kraju i w Europie. W poprzednim sezonie Wojskowi dostali od nas wszystkich taryfę ulgową, bo jeszcze kilka lat wcześniej wicemistrzostwo i Puchar Polski byłyby porażką i to ogłoszoną jednogłośnie. Tu mimo wszystko było jednak umiarkowane zadowolenie z naprawdę przyzwoitego sezonu w lidze i zdobycie kolejnego trofeum do klubowej gabloty. Na Łazienkowskiej musieli jednak zdawać sobie sprawę, że następne rozgrywki oprócz jak najdłuższego powalczenia w pucharach muszą oznaczać walkę o odzyskanie tytułu mistrzowskiego, ponieważ jego brak będzie tym razem dużym rozczarowaniem. W odróżnieniu do swojego poprzednika Jacek Zieliński zaprezentował szybkie i dość sprawne działania na rynku transferowym. Jeszcze przed końcem ligowych rozgrywek ogłoszono przyjścia Patryka Kuna i Marca Guala, do końca czerwca zakontraktowano Radovana Pankova i Juergena Elitima. W sierpniu umowę parafował Steve Kapuadi, a we wrześniu, po awansie do grupy Ligi Konferencji sprowadziliśmy szwajcarski talent – Marco Burcha. Ligę zaczęliśmy od pewnych zwycięstw z beniaminkami z Łodzi i Chorzowa, ale w eliminacjach Ligi Konferencji było już nerwowo. Kto wie, jak potoczyłyby się nasze losy na międzynarodowej arenie, gdyby w 55. minucie pierwszego meczu z Ordabasami Szymkent, przy stanie 2:0 Bauyrżan Isłamchan uderzył piłkę nieco inaczej i ta zamiast odbić się od poprzeczki wpadła do bramki Tobiasza? Generalnie europejska kampania Wojskowych upłynęła pod znakiem bardzo radosnego futbolu, szczególnie w defensywie. Straciliśmy 13 bramek w 6 meczach, ale jak się okazało – cel uświęca środki. Zrealizowaliśmy najważniejszy cel jesieni, czyli awans do grupy w pucharach. Tę fazę zaczęliśmy z przytupem, ogrywając po bardzo dobrym spotkaniu przedstawiciela Premier League, a kilka dni później po niesamowitym widowisku, grając całą drugą połowę w dziesiątkę pokonaliśmy na wyjeździe Pogoń 4:3, wywożąc komplet punktów ze Szczecina po raz pierwszy od listopada 2017. I wtedy nastąpił krach.

Październikowe załamanie

Zespół zanotował cztery porażki z rzędu w Ekstraklasie, w tym 0:4 we Wrocławiu ze Śląskiem, a w międzyczasie przydarzyła się jeszcze sytuacja w Alkmaar, której streszczać chyba nie muszę. Coś niewytłumaczalnego stało się szczególnie w kwestii spotkań u siebie. I tu znów mógłbym zmodyfikować nieco cytat z bohatera, którego przywołałem w leadzie.

– To ile Legia punktów zdobyła od października w meczach u siebie?

– No w tych meczach co zdobyła? 7 punktów w 7 meczach? To też jest śmiech na sali.

Można by rzec, że to śmiech przez łzy, bo co nam w tej chwili zostaje? Dla tych, którzy nie zagłębiali się zbytnio w ten temat i mogą doznać lekkiego szoku podkreślę – tak, Legia w ostatnich 5 miesiącach w 7 meczach ligowych wykręciła zawrotny bilans 1 zwycięstwa (!), 4 remisów i 2 porażek, strzeliła 8, a straciła 9 bramek. W ubiegłym roku, na tym etapie sezonu warszawianie punktowali u siebie na poziomie 2,27 punktu na mecz, a w obecnych rozgrywkach jest to już 1,84 „oczka” na spotkanie. Słabszą końcówkę jesieni, która była nadzwyczaj intensywna, staraliśmy się jakoś przełknąć i dość spokojnie czekać na rundę wiosenną. Klub ponownie szybko zareagował na rynku transferowym, sprowadzając ciekawą alternatywę na dla Pawła Wszołka czy Patryka Kuna. Mowa tu oczywiście o Morishicie. I tutaj niestety pozytyw na temat pracy pionu sportowego w zimowym okienku transferowym się kończą.

Jak zakłamuje się rzeczywistość

Już w grudniu w jednym wywiadów Jacek Zieliński stwierdził, że wciąż trwa proces adaptacji zawodników sprowadzonych latem, a dołożenie kolejnych nowych graczy zimą wywoła bałagan. Dla mnie takie słowa były totalną abstrakcją, ale jestem tylko zwykłym kibicem, więc co ja tam wiem. Dyrektor sportowy podkreślił, że celem jest letnie okienko, kiedy łatwiej podpisać ciekawych graczy z kartą na ręku, co w naszej sytuacji finansowej jest pożądanym rozwiązaniem. Sądziłem jednak, że odejście zimą dwóch zawodniiów podstawowego składu – Bartosza Slisza i Ernesta Muciego, zmusi naszego DS-a do zmiany podejścia, tym bardziej, że zarobiliśmy 13,5 mln euro. Niestety srodze się zawiodłem. Do refleksji nie zmusiły ani kolejne straty punktów w Ekstraklasie i oddalenie się nawet nie od fotela lidera, ale od podium, a także kompromitacja w dwumeczu z Molde, który był spotkaniem gołej d*py z batem. W klubie przekonują nas, że panuje spokój i tylko ciężka praca może zaprowadzić nas do upragnionego celu. Marcin Herra w programie LegiaON przekonywał, że zespół jest mocny i nikt nie zamierza chować głowy w piasek. Panie prezesie, w meczach z zespołami z TOP6 zdobyliśmy 0,83 pkt/mecz. Wygraliśmy 1, zanotowaliśmy 2 remisy i 3 razy przegraliśmy. To jest nic innego jak zakłamywanie rzeczywistości i karmienie nas jakimiś alternatywnymi faktami. Nie, nie jesteśmy mocni. Rundę wiosenną zaczęliśmy najgorzej od 5 lat. Przed meczem z Widzewem tracimy 2 punkty do podium, 7 punktów do lidera, a w perspektywie są mecze ze Śląskiem, Lechem, Rakowem i Jagiellonią. Mam dość słuchania o letnim oknie transferowym, do którego się przygotowujemy, bo za moment może się okazać, że w kampanii 2024/2025 zagramy jedynie w lidze i Pucharze Polski, a taka perspektywa wcale nie musi zachwycać potencjalnych nowych graczy. Jacek Zieliński w filmie wypuszczonym przed starciem z Pogonią mówił, że oczywiście mógłby teraz zrobić transfer pod publiczkę, ale woli zmierzyć się z krytyką niż wykonywać takie ruchy, bo są uwaga bardzo szkodliwe dla klubu w kontekście przyszłości i rozwoju. Albo ja naprawdę niczego w tym wszystkim nie rozumiem, albo próbuje się z nas, kibiców zrobić po prostu idiotów. Słyszę, że transfer Muciego zabezpiecza nas na kolejne 2 lata. Tylko czy w Legii Warszawa chodzi o to, żeby bezpiecznie dryfować sobie w okolicach 4. miejsca, nie wydawać pieniędzy na wzmocnienia i liczyć na łut szczęścia czy jednak o to, aby znów stać się realnie pierwszą siłą w Ekstraklasie i systematycznie grać w Europie? Obserwujemy zjawisko, na które w Legii nigdy nie powinno być miejsca – minimalizm. Od tego już bardzo prosta droga do stania się ligowym średniakiem.

Zwolnienie to ostateczność, ale…

Trenerowi Runjaiciowi i jego wariacjom na temat zestawienia linii obrony poświęciłem ostatnio bardzo wiele miejsca w poprzednim tekście, dlatego nie mam zamiaru się powtarzać. Jego praca od 2022 roku pozwoliła zamknąć błędne koło ciągłej rotacji na tym stanowisku. Nie można jednak wciąż żyć wspomnieniami, bo zespół od tygodni tkwi w marazmie i wszyscy mamy chyba coraz większe wątpliwości czy Niemiec jest w stanie zaproponować coś, co Legię z niego wyciągnie. Z drugiej strony trzeba też zadać sobie pytanie, czy dostał odpowiednie narzędzia do tego, by utrzymać drużynę na tym samym sportowym poziomie, na który wskoczyła rok temu. Moim zdaniem nie. Ale czy z tą kadrą, nawet bez Slisza i Muciego powinien zdobyć komplet punktów z Puszczą i Koroną? Zdecydowanie tak. Zwalnianie trenera to ostateczność, ale jeśli finał tego sezonu będzie taki, że klubu zabraknie w przyszłym sezonie w Europie, bądź to miejsce zaklepiemy sobie rzutem na taśmę, nie będzie podstaw do tego, żeby związek z Runjaiciem trwał dalej i konieczny będzie rozwód. Legia nie może bowiem pozwolić sobie na to, by stać w miejscu lub zrobić kolejny krok w tył – sportowo, finansowo i organizacyjnie. A na tę chwilę, jesteśmy na najlepszej drodze by tak niestety się stało.

Dawid Ziółkowski

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany