porazka z Austria Wieden

Nie chce mi się o nich pisać

Czas na zmiany. Tu nic nie działa. Nie ma ofensywy, skrzydeł, środka, a z tyłu zawsze coś wpadnie. Czołówka ligi po raz kolejny podała nam tlen, a my parodystycznie ośmieszyliśmy się w końcówce. Jest w tym jakaś powtarzalność. W robieniu z siebie frajerów. I można by nawet się nie załamywać gdybyśmy przegrali po dobrym, choćby przyzwoitym, meczu. Po walce, po dobrych akcjach. Po paradach bramkarza rywali. Niestety, jesteśmy dramatycznie słabi. Mamy po prostu piłkarzy o niskiej jakości i trenera, który nie potrafi z nich niczego wykrzesać. Przestańmy bajdurzyć o pucharach, mistrzostwie. Tu trzeba dograć sezon i w nowy wejść w odmienionym składzie personalnym we wszystkich obszarach.

O samym meczu króciutko. Dobrze zagraliśmy w pierwszym kwadransie. Celny strzał już w pierwszej minucie pozwalał być optymistą. Co mieliśmy jednak zmarnowaliśmy, a z kolejnymi minutami spotkanie stawało się coraz bardziej wyrównane. Widzew podchodził do nas wysoko. Miałem nadzieję na to, że nie starczy im sił na drugą połowę. Nic z tego, to my puchliśmy w oczach i po przerwie gospodarze mieli wyraźną, optyczną przewagę. Kramer, o dziwo, zszedł z kontuzją. Na atak poszedł Gual, jego miejsce na boisku zajął młody Urbański i szału nie było, ale mógł mieć asystę, niestety Kapustka zamiast strzelać podał do bramkarza. Po chwili, po raz kolejny w tym roku, daliśmy popis w obronie. Wszyscy do jednego, a typ nieobstawiony strzelił celnie i można gasić światło, jeśli chodzi o dobry wyniki na koniec sezonu.

Tylko czy to aby powinna być niespodzianka, że pucharów nie będzie? Przecież my mamy po prostu przeciętny skład. Odejście Slisza i Muciego, wbrew twierdzeniom Jacka Zielińskiego, okazało się ogromną stratą. To nie jest ta sama drużyna, która szalała jesienią w pucharach. Elitim samotny, to już inny Kolumbijczyk, niczego wielkiego już w nim nie widzę. Wiele razy narzekaliśmy na Muciego, że znika. Dziś brzmi to jak bluźnierstwo. Kogóż to bowiem mamy na jego pozycji? Gual kopał się po czole, czy to na dziesiątce, czy na dziewiątce. Marnuje sytuacje, podejmuje złe decyzje, wygląda pokracznie. O Rosołku wszystko wszyscy wiemy, szkoda klawiatury. Młody Urbański miał dziś dwa faje zagrania i dużo więcej złych, ale trudno mieć do niego pretensje po jednym meczu. Tak czy inaczej w tym sezonie nas już pewnie nie zbawi. Kapustka dziś miał jedno dobre zagranie, minimalny spalony pozbawił go asysty. Jedno!

No i jest Josue. Zasługuje na oddzielny akapit. Nie raz nas ratował, wiele razy oczarowywał swoimi zagraniami. Nikt tego nie odmawia. Tego, że umie, że jest gość. Tyle tylko, że coś się chyba skończyło. Wróćmy do meczu w Kielcach. Trzy gole, zaskakujące dla przeciwnika rozegrania piłki, coś nowego. Granie nie tylko do boku, lecz także środkiem. Portugalczyk wrócił do składu i wróciło stare. Do znudzenia piłka do boku, zwalnianie gry, kółeczka, irytujące wszystkich zachowania. Niech dogra chłop sezon, dostanie pamiątkowy puchar, podziękowania i żegnamy. Tu trzeba budować od nowa.

Patrzymy dalej. Nie ma napastnika. Kramer i Czech to dwóch takich samych gości, jeśli chodzi o profil piłkarski i beznadziejną formę. Nie ma ich kim zmieniać. Teraz wahadła. Wszołek bez formy, Kun kontuzjowany, Dias to nie piłkarz. Tylko Japończyk daje nadzieję na cokolwiek. Stoperzy. Po pierwsze ich zestawienie jest chyba losowe. Augustyniak zagrał dzisiaj dobrze. I fajnie. Jeden. Ribeiro to już druga strona rzeki u nas. Burch, poza babolem, zagrał dobrze tydzień temu i dziś ławka. Logiczne.

Nie ma jakości w drużynie, dziś dodatkowo chyba nie było nawet siły. Nie było niczego. I kto za to odpowiada? Konkretnie, dyrektor sportowy zawiadujący całym pionem sportowym. Skasował hajs zimą i dał nam Japończyka (brawo) i Zybę. Czyżby nie widział braków na innych pozycjach? Przecież my się staczamy w ligową przeciętność. Trzeba się przyzwyczajać. Czasami oglądam skróty z czasów Ligi Mistrzów, czy też wczesnego Berga. To było granie nieosiągalne dla dzisiejszej drużyny. Nie to tempo, nie ta technika. Najlepiej określić potencjał powinien trener i coś z tym zrobić. Zmienić taktykę, wymyślić coś nowego. Nie ma tu ryzyka, trzeba reagować. Gorzej nie będzie. Niestety trener potrafi głównie dziękować kibicom. Mam nieodparte wrażenie, że kibice także najchętniej by mu już podziękowali.

Fot. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany