jaga legia

Zmusić Jagę do wywieszenia flagi…

…w białym kolorze

Ostatnio głośno zrobiło się w temacie flag. Wpuszczać kibiców z sektorówkami, czy nie? A jak już zabronią z nimi wchodzić, to czy kibice powinni wchodzić, czy nie? Tak się składa, że dla kibiców „Wojskowych” ten temat nie jest nowy, ponieważ od lat władze Jagielloni uprzykrzały im każde wejście na sektor gości, właśnie w związku z flagami.

„Stanowisko Kom. Miejskiej PSP o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiąz. od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał PP nie będzie organizowany w Warszawie.” – napisał na swoim profilu na Twitterze Cezary Kulesza. Cóż, obecny prezes PZPN zapomniał chyba o historiach, o których wspomniałem na wstępie, kiedy to piastował urząd w Jagiellonii. Ciekawe, swoją drogą, jak się zachowa, kiedy znowu kibice „Wojskowych” będą mieli problem z wejściem na trybunę? Czy nabierze wody w usta? A może tym razem wszystko odbędzie się bez problemów?

Na pewno bez Boruca, ale jeszcze z Josue

Nie może być spokojnie na Łazienkowskiej 3. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że wizyta Aleksandara Vukovicia w programie „Pogadajmy o Piłce” na youtubie Meczyków będzie kopalnią wiedzy i cytatów. Nie spodziewałem się jednak informacji, która zszokowała opinię publiczną nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce. Otóż dowiedzieliśmy się, że Artur Boruc najprawdopodobniej nie zagra już w żadnym oficjalnym meczu. Poszło ponoć o 25 000 zł, które trzeba było zapłacić Komisji Ligi za wybryk bramkarza w meczu z Wartą Poznań. Podobno Boruc z klubem przerzucali się odpowiedzialnością, kto powinien uiścić tę należność i stanęło na tym, że… do Komisji Ligi nie dotarł żaden przelew. Tym samym mamy pewność, że nie zobaczymy „Króla Artura” ani w tym sezonie, ani najprawdopodobniej już nigdy w oficjalnym meczu. W wyniku tego w najbliższym spotkaniu nie będziemy mieć kolejnej części „wymiany uprzejmości” pomiędzy Borucem a białostockim klubem.

Zresztą, pal sześć tę nieistotną przepychankę. Uważam, że kariera Artura Boruca zasługuje na lepszą puentę. Myślę też, że każdy obiektywny kibic też tak sądzi. 42-latek przez całą karierę godnie reprezentował Polskę na Zachodzie. Napisał piękną historię w takich klubach jak Celtic, Fiorentina, Bournemouth czy Southampton. Był najjaśniejszym punktem Biało-Czerwonych na Mistrzostwach Świata w 2006 roku, czy Mistrzostw Europy dwa lata później. Teraz okazuje się, że jego ostatni akt w oficjalnych meczach to czerwona kartka z Wartą Poznań. Nie przeczę, że jest w tym i jego wina, ale chyba wszyscy się zgodzimy z jednym: ta kariera zasługuje na lepsze zakończenie i nie chodzi mi tutaj o towarzyski mecz w lipcu.

Na podsumowanie kariery Boruca jeszcze przyjdzie czas, ponieważ ten temat zasługuje na o wiele dłuższą formę. Przejdźmy zatem do kolejnej informacji, która odbije się bardziej na dyspozycji „Wojskowych”. Najprawdopodobniej Legia po sezonie straci Josue. Portal Sport.pl podał informację, że Portugalczykiem interesuje się izraelski Hapoel. Trzeba do tego dodać plotki o tym, że sam zainteresowany spodziewał się o wiele więcej od Legii, jak i od samej ligi. To, że Legię czeka kolejna rewolucja, wiedział praktycznie każdy, ale jednak po cichu liczono na pozostanie Josue.

Szansa dla Strzałka

Aleksandar Vuković we wspomnianym programie Meczyków bardzo sprawnie odrzucał wszystkie uwagi dotyczące niestawiania na młodych, powołując się na przykłady Miszty, Rosołka czy Maika Nawrockiego. Tym samym próbował wytrącić z rąk wszystkie argumenty tych, którzy głośno domagali się stawiania na młodego Włodarczyka czy obecnej rewelacji rezerw, Igora Strzałka. Co do tego drugiego, serbski szkoleniowiec na wizji zapowiedział, że da mu szansę w dwóch ostatnich spotkaniach, tłumacząc się tym samym, czemu nie dawał mu żadnych minut we wcześniejszych grach. Vuković zauważył, że przeskok, jaki pokonał piłkarz rezerw w przeciągu roku jest za duży, żeby wystawiać go w spotkaniach o tak dużą stawkę, jaką niewątpliwie było utrzymanie. Czy w piątek możemy się spodziewać występu Strzałka od pierwszej minuty? Trudno powiedzieć. Z drugiej strony, może lepiej, że nie grał? Tak to by zauważył go jakiś zachodni klub i Legia zostałaby bez kolejnego dobrego piłkarza… Marne pocieszenie, ale – cytując klasyka – „taki mamy klimat”.

Dlaczego warto obejrzeć piątkowy mecz?

To są te chwile, w których się cieszę, że nie jestem marketingowcem, zachęcającym do obejrzenia piątkowego spotkania. Kibice Legii, mimo niedogodności z poprzednich lat, (miejmy nadzieję) stawią się na obiekcie Jagiellonii, więc ich nie trzeba przekonywać. Ale co zrobić z pozostałymi?

Jest źle, a i temperatura spotkania nikogo ani ziębi, ani grzeje. Legia nie walczy o utrzymanie. „Jaga” praktycznie zapewniła sobie uczestnictwo w rozgrywkach Ekstraklasy w przyszłym sezonie, więc co może przekonać kibica „Wojskowych” do obejrzenia meczu?

Na pewno zapowiedź Aleksandara Vukovicia o sprawdzeniu w boju piłkarzy, o których nie wiemy za dużo z powodu zebranej małej ilości minut. Spodziewam się wysypu specjalistów, którzy wezmą pod lupę występ Igora Strzałka, piszących o tym, że „dlatego trener na niego nie stawiał!” lub „dlaczego trener na niego nie stawiał?”. Dobrze jest sobie wyrobić opinię, zanim będzie się powtarzało zdanie ulubionego influensera.

Zawsze fajnie wygrać z Jagiellonią na wyjeździe. Mieszkańcy Podlasia nie za bardzo lubią stolicę, chociaż tak licznie do niej przybywają. Swoją drogą, ciekawe czy przeprowadzają się do Warszawy z szalikami „DZIĘKUJĘ CI TATO, ŻE NIE JESTEM Z WARSZAWY”? Zawsze miło zagrać na nosie takim osobistościom, a i w pracy można trochę sobie podokuczać, jeśli ma się styczność z kibicem Jagiellonii.

Może kogoś skusi rywalizacja napastnika, którego wystawi Vuković przeciwko Michałowi Pazdanowi? Przy Łazienkowskiej zdążyliśmy poznać jakość środkowego obrońcy bardzo dobrze, więc fajnie by było sprawdzić, jak na jego tle wypadnie napastnik, którego być może będziemy oglądać w przyszłym sezonie.

Na siłę znalazłbym jeszcze parę powodów, dla których warto by było obejrzeć ten mecz. Mógłbym oczywiście się odwołać do tego, że JAK JESTEŚ KIBICEM, TO OGLĄDASZ MECZE UKOCHANEJ DRUŻYNY BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO, ale nie chcę wchodzić w czyjeś sumienie, bo każdy ma inną definicję kibicowania.

zdj. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej