Z_Woleja BIAŁE

„Z wo(L)eja”: Na opak

Obserwując od wielu lat poczynania poszczególnych prezesów, sztab szkoleniowy i piłkarzy, mam wrażenie, że w tym sezonie ktoś w Legii postanowił wcisnąć czerwony guzik o nazwie „Legia Challenge”. I tak to wyzwanie trwa przez wiele miesięcy, a dochodziło do niego stopniowo przez kilka ostatnich lat. Większość rzeczy robionych jest bez pomysłu, na opak.

Czyny nie słowa

Trudno mi nie zacząć od tego, co najbardziej rani i razi mnie w obecnej sytuacji Legii. Mowa o pięknych wywiadach, przemówieniach, słowach wypowiadanych przez różnych ludzi w klubie. Ileż razy słyszeliśmy, że teraz już „ruszy maszyna” i wszystko wróci na prawidłowe tory. Tak się nie stało, a Legia nadal tkwi w marazmie. Zacznijmy jednak od wywiadu prezesa Mioduskiego dla oficjalnej strony Legii, w którym poruszył kilka ważnych kwestii. Nie chcę zaczynać od słynnego przeciągania liny, pomiędzy prezesem, a trenerem Michniewiczem, gdzie szukano sobie „alibi”.

Trener Marek Papszun, wymarzony, wyśniony dla prezesa. Trener, który był chętny, żeby przyjść do Legii i prowadzić ją od następnego sezonu. „Tak. Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć ze szkoleniowcem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek Papszun, przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach.” – mówił prezes. Jak to się wszystko potoczyło, wszyscy doskonale wiemy. Papszun nie chciał czekać na decyzję nowego dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego i postanowił podpisać nowy kontrakt z Rakowem. My natomiast, nie po raz pierwszy przekonaliśmy się, że słowa to tylko słowa, bez większego pokrycia.

W wywiadzie poruszono kwestię ośrodka LTC czy chociażby klubu filialnego. „Jesteśmy blisko dopięcia formalności, aby Legia miała klub filialny. Tam będą mogli trafiać nasi młodzi zawodnicy, by zdecydowanie szybciej i efektywniej wchodzić do seniorskiego futbolu. Tego obecnie nam brakuje. Dziś niektórym młodym zawodnikom jest zbyt wygodnie, są w kadrze pierwszej drużyny czy drużynach akademijnych i trochę im to wystarcza.” – powiedział Dariusz Mioduski. Trudno mi się nie zgodzić z ostatnią kwestią, że w Legii niektórzy mają zbyt wygodnie, jednak warto zwrócić uwagę na to bliskie dopięcie formalności, które ostatecznie nie doszło do skutku, a od wywiadu minęły prawie cztery miesiące.

Chciałbym wrócić jeszcze do #LegiaTalk i znamiennych słów, wypowiadanych przez prezesa, czyli wsparcia dla różnych osób. Podczas wywiadów takie wsparcie otrzymało już wielu trenerów, nawet w tym sezonie Czesław Michniewicz i każdy z nich długo nie popracował przy Łazienkowskiej. Podczas pokoju na Twitterze, otrzymał je także ówczesny wtedy dyrektor sportowy, Radosław Kucharski. Długo te wsparcie nie potrwało, bo tuż po świętach Kucharski został zwolniony i jego następcą obwieszczono Jacka Zielińskiego.
Wszystko na opak – mówione jedno, robione drugie.

Stabilizacja

Ten sezon zdecydowanie nie zaczął się typowo dla naszego Klubu. We wcześniejszych latach po dwóch-czterech meczach w Europie odpadaliśmy z pucharów i skupialiśmy się na Pucharze Polski i Ekstraklasie. Tym razem tak nie było, ale posypało się co innego. Obecnie znajdujemy się w strefie spadkowej, mając na swoim koncie niechlubny rekord porażek w sezonie (14). Chwały nie przynosi to nikomu z nas, jednak do takiej sytuacji doprowadziło wiele spraw, niektóre piętrzyły się latami.

Ważną kwestią w budowaniu klubu jest niewątpliwie stabilizacja na wielu szczeblach. My zajmijmy się jednak sztabem szkoleniowym oraz zawodnikami pierwszej drużyny. Wiadomo nie od dziś, że jeśli coś działa w zespole, to nie trzeba go rozmontowywać, tylko wzmacniać dwoma bądź trzema lepszymi zawodnikami od tych, co są w kadrze.

Prześledźmy kolejne okienka transferowe Legii – w ostatnich pięciu sezonach (nie licząc minionego zimowego okienka) do stołecznego klubu przyszło 70 zawodników. Daje to średnio co dwa lata nową 24-osobową kadrę. Z odejściami jest jeszcze ciekawiej, gdyż wliczając wypożyczenia młodych zawodników, w sumie Legię w ciągu pięciu sezonów opuściło 136 zawodników. Tak nie buduje się stabilizacji w składzie. Przed obecnymi rozgrywkami „wzmocniło” nas 10 graczy, a odeszło 15. Trudno przy takim, przepraszam za kolokwializm, przemiale drużynowym zbudować coś, co będzie stabilne i pozwoli myśleć o kolejnych sukcesach klubu.

W tym oknie też sprzedajemy ważnych zawodników (Luquinhas), mając bardzo ciężko ich zastąpić. Bo, z całym szacunkiem, nie wierzę, że uczyni to młody Igor Strzałek czy Ernest Muci. Ponieważ znów kasa jest pusta, próbujemy rzeźbić w tym co mamy, jednak po raz pierwszy od wielu lat może się okazać, że jest to za mało, nawet na utrzymanie w Ekstraklasie.

Sytuacji zdecydowanie nie ułatwiały zamieszania z trenerami. W ostatnich pięciu sezonach zespół z Warszawy prowadziło aż ośmiu trenerów. Byli to Besnik Hasi, Jacek Magiera, Romeo Jozak, Dean Klafurić, Ricardo Sá Pinto, Aleksandar Vuković, Czesław Michniewicz, Marek Gołebiewski i obecnie ponownie Vuković. Każdy z nich miał inną wizję budowania zespołu, inną wizję taktyczną i transferową. To wszystko odbiło się nam czkawką właśnie w tym sezonie. Zamiast stabilizacji, mamy chaos, który tworzy kolejne problemy. Bo każdy z tych trenerów też nie był bez winy, każdy z nich popełnił błędy. Błędy, które są aż nadto widoczne obecnie.

Przed dyrektorem zadanie poszukania nowego trenera. Marek Papszun nie przyjdzie, a wśród potencjalnych nowych szkoleniowców Legii jest Aleksandar Vuković i według niektórych źródeł Kosta Runjaić. Tu w przeciwieństwie do zimowego okna transferowego, jest chwila czasu i warto bardziej przeanalizować potencjalnych kandydatów, by znów po roku nie zwalniać ich z powodu odmiennych opinii i słabych wyników.

Transferowy szał

Transfery, infoski, transferki! Czasem mam wrażenie, że niektórzy bardziej interesują się transferami, niż samą grą piłkarzy w meczach i ich wyników. W ostatnich tygodniach ileż naczytałem się o tym, że zawodnik X byłby idealny dla Legii, Y natomiast tu nie pasuje, piłkarz Z mógłby przyjść na 3-miesiące, natomiast C najlepiej na dłużej. Żyjemy tymi transferami, jakby były najważniejszą częścią naszego kibicowskiego życia. Przepraszam, że sprowadzę na ziemię, ale takie opinie nic nie są warte. Wszystko zweryfikuje boisko.

Doskonale pamiętam ilu z kibiców (w tym i ja) podniecało się transferami Ihora Charatina i Lirima Kastratiego. Przyszli zawodnicy z doświadczeniem w europejskich pucharach, z niesamowitymi umiejętnościami, którzy walczyli o mistrzostwo swoich lig. Przyszła liga, pierwsze weryfikacje i dziś większość z nas tych zawodników sama by zawiozła na lotnisko, byle tylko odeszli z klubu. Najczęściej te nasze dywagacje sprawdzają się na opak. Ten, który miał grać w rezerwach (Maik Nawrocki), jest najsolidniejszym wzmocnieniem w letnim okienku. „Grubasek”, który nie umie biegać i tylko leje się po ryjach z kolegami, jest jednym z prawdziwych liderów w zespole i teraz trudno sobie wyobrazić ofensywę Legii bez niego. Ci, którzy przychodzili z łatką najlepszych w swoich ligach (Mahir Emreli czy Abu Hanna), w Legii już nie ma, albo częściej siedzą w gabinetach lekarzy, bądź na ławce rezerwowych.

Wkurzamy się na siebie, obrażamy i kłócimy o piłkarzy, tylko czy tak naprawdę ma to sens drodzy kibice? Nie ma. Szkoda naszego zdrowia, by przejmować się rzeczami, na które nie mamy żadnego wpływu, a doprowadzają nas do irytacji.

Podsumowanie

W podsumowaniu chciałbym poruszyć bardzo ważną kwestię, która od kilku dni nie daje mi spokoju. Osobiście nie jestem sprzymierzeńcem prezesa Mioduskiego, ale całkowicie nie mogę zrozumieć głosów niektórych „kibiców”, że najlepszym wyjściem z obecnej sytuacji byłby spadek naszego ukochanego Klubu. Spadek ten miałby spowodować odejście prezesa ze stanowiska i sprzedanie Legii.

Niestety nikt z tych ludzi nie bierze w ogóle pod uwagę dalekosiężnych konsekwencji spadku. Po pierwsze, po odejściu Mioduskiego, trzeba by było znaleźć nowego inwestora, a jak widać i słychać nie ustawiają się oni pod Łazienkowską w kolejce, by zgłaszać swoje kandydatury. Po drugie, większość zawodników odeszłaby z zespołu i kim mielibyśmy ich zastąpić? Młodymi zawodnikami, którzy nie mają doświadczenia, tak niezbędnego, by powalczyć o ponowny awans do najwyżej klasy rozgrywkowej?

Inwestorzy, sponsorzy, zawodnicy, prestiż to wszystko by pękło, jak bańka mydlana i zostalibyśmy z niczym. Naprawdę niektórzy z was tego chcą? To droga donikąd. Nic to nie zmieni, a jeszcze pogorszy naszą sytuację. Więcej zdrowego rozsądku, mniej populistycznych treści wygłaszanych przez celebrytów.

Natomiast Legii życzę jednego – normalności i nie robienia wszystkiego na opak. Żeby każdy pracownik szedł w jednym, określonym kierunku i nie zbaczał z niego. W kierunku tworzenia potęgi Legii Warszawa.

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.