JSK_0342

Roast debiutuje na łamach KSOL

Najłatwiej jest się śmiać, wyszydzać, hejtować. I to dlatego, że przegraliśmy z drużyną, która nie wygrała od 12 lutego? Która wtedy ostatni raz strzeliła dwa gole? Bo zagraliśmy jak ostatnia zbieranina? Jak zgraja przypadkowych ludzi, bo trudno ich nazwać piłkarzami? Bo w trzech ostatnich meczach dostaliśmy trzy razy w łeb? To takie proste, najłatwiej jest się śmiać.

Wszyscy widzieli, że przez pierwsze dziesięć minut zostaliśmy totalnie zdominowani przez mocarną Stal Mielec, która jeszcze w tym roku nie wygrała. Wyglądaliśmy jak dzieci, które nie wiedzą o co chodzi. Tyle wyszło z tygodniowego przygotowania do meczu. I po co się śmiać, po co szydzić z wkładów do koszulek i sztabu trenerskiego? Po co? Wszyscy widzieli.

Na bramce mieliśmy dziś parodystę. To fakt. Najpierw dał sobie strzelić gola bezpośrednio z rzutu rożnego (inna sprawa, że koledzy mu nie pomogli). Później pokazał także to, że nie potrafi zabawiać się z rywalami we własnym polu karnym, za to doskonale podaje prosto do nich przy wybiciach. Chwaliłem go za poprzednie mecze. Tymczasem już chyba wiemy dlaczego wielkiej kariery nie zrobił. Tylko po co pisać, że zagrał beznadziejnie, że więcej błędów nie popełnił chyba już tylko dlatego, że nie miał okazji?

Straciliśmy kolejne gole po stałych fragmentach gry. Nie potrafimy ich bronić i to jest fakt. Nie pomaga zapierdalanie, ani DNA. To trzeba po prostu wytrenować, ale ja się może nie znam. Może wystarczy motywacja zamiast schematów, ćwiczeń aż do perfekcji. Przecież już były głosy, że Vuko powinien zostać. Póki co nasz licznik punktów się zatrzymał i nie ma przesłanek ku temu, aby miał ruszyć. Tylko po co o tym mówić? Po co to wyciągać?

Najlepiej tym w zielonych wychodziło machanie łapami do sędziego i upadanie co chwila na murawę. Rozegranie? Kilka podań na jeden-dwa kontakty? Ludzie kochani. Takie rzeczy u Mistrzów Polski? Nie wymagajmy zbyt wiele. Środek pola? Nie istniał. Dwóch tuzów w postaci Sokołowskiego i Slisza grają jak francuskie czołgi – tylko do tyłu. Był jeszcze Josue. Jego mowa ciała mówi nam, że bardzo chce być już gdzieś indziej. Zresztą jego asysty będą pewnie zamienione na 1-2 mln euro już za kilka tygodni. Po co nam kreatywni piłkarze? I dobrze, nie ma co hejtować. Nie ma ludzi niezastąpionych. Chyba, że: Luquinas, Juranović, Antolić, Karbownik, Cafu, Niezgoda. Ich można zastąpić: Celhaka, Charatin, Kastrati, Ribeiro, Lopes. I proszę bez krytyki, skauting działa.

W sumie tę Stal można było ograć. Wystarczyła jednak przyzwoita akcja, żeby strzelić gola. Dobre podanie Abu Hanny do Rosołka, ten miał czas dośrodkować na zamknięcie do Wszołka i gol wyrównujący na całe cztery minuty. Jakież to proste. W ostatnich latach widzieliśmy dziesiątki bramek w naszym wykonaniu, które wyglądały tak lekko i prosto. Może dlatego, że mieliśmy dobrych piłkarzy? Może dlatego, że mieliśmy piłkarzy? Tacy goście jak Pekhart w obecnej formie, Lopes, Charatin, Sokołowski, Slisz w sezonie 2016/2017 nie łapaliby się nawet w rezerwach. A zdaje się, że to wtedy mieliśmy odjechać lidze na lata. I odjechaliśmy. Pociągiem byle jakim do byle jakości, do degrengolady, do wstydu i żenady. Ale nie mówmy o tym, to niedobra jest.

Zresztą nie tylko piłkarze odpowiadają za dzisiejszy mecz. Nie było żadnej myśli taktycznej, niczego. Odległości między formacjami wielkie, jak braki miejsc w warszawskich przedszkolach. A i zarządzanie zespołem kuleje, jak ja. Przecież ci niby piłkarze nawet się nie lubią. To widać na kilometr. Zresztą nie muszą. Jak niedawno na naszych łamach mówił Piotr Mosór, za jego czasów też były podziały, ale na boisku byli jednością. Teraz na murawie łączy ich tylko tragiczny poziom. Z drugiej strony po co mają umierać za klub, w którym zaraz ich nie będzie? Czy też za trenera, który też już jest jedną nogą poza Legią? I jeszcze słowo do Pana Vukovicia: Chłopie, podobno nie gramy młodymi, bo wystawiamy najmocniejszy skład. Miej Ty RiGCz i wystaw tych ambitnych, tzn. młodych. Gorzej nie będzie. Najwyżej przegramy zamiast jednym golem, trzema. I co z tego? Zero punktów jest zero. Tylko, ile można o tym mówić, żeby dbać o młodych? No ile można?

PS: Powyższe zainspirowane występem Pana Rafała Rutkowskiego – tutaj od 1:15:20.

Stal Mielec – Legia Warszawa 2:1 (2:1)
1:0
– Krystian Getinger 5 min.
1:1 – Paweł Wszołek 30 min.
2:1 – Arkadiusz Kasperkiewicz 34 min.

Stal Mielec: Rafał Strączek – Krystian Getinger, Marcin Flis, Mateusz Matras, Bożidar Czorbadżijski, Mateusz Żyro, Maciej Domański, Arkadiusz Kasperkiewicz, Grzegorz Tomasiewicz (82 min. Maciej Urbańczyk), Oskar Zawada (68 min. Dominik Steczyk), Maksymilian Sitek (77 min. Wiktor Kłos).

Legia Warszawa: Richard Strebinger – Mattias Johansson (63 min. Benjamin Verbić), Artur Jędrzejczyk, Ihor Charatin, Joel Abu Hanna (87 min. Igor Strzałek), Bartosz Slisz (46 min. Bartosz Kapustka), Patryk Sokołowski (74 min. Ernest Muci), Paweł Wszołek, Josue, Maciej Rosołek, Rafa Lopes (63 min. Tomasz Pekhart).

Żółte kartki: Arkadiusz Kasperkiewicz, Dominik Steczyk (Stal Mielec) – Maciej Rosołek, Bartosz Slisz, Rafa Lopes, Benjamin Verbić, Tomasz Pekhart (Legia Warszawa).

Sędziował: Piotr Lasyk.

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.