Tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić. Po chwilówkę, żeby zdobyć kasę na piłkarzy. Dzisiaj, w meczu z mocarną Termaliką mieliśmy dwóch. Josue (choć głównie w pierwszej połowie) i Rose wyglądali jak ludzie, którzy zawodowo parają się piłką nożną. Na plus zasługuje także Miszta, wszak poradził sobie z dwoma groźnymi uderzeniami rywali. Reszta poziomem lewituje pomiędzy II i III ligą, Lopes z pewnością powinien pobiegać po pastwiskach rezerw. Ten mecz w naszym wykonaniu wyglądał jak Fiat Multipla. Gra Legii była tak brzydka, że nawet karma nie chce do nas wracać. Remis, biorąc pod uwagę przebieg meczu, jest najniższym wymiarem kary.
Przez pierwsze 20 minut znowu nie było niczego. Biegaliśmy jak stado baranów za graczami w pomarańczowych koszulkach, którzy dość swobodnie rozgrywali piłkę. Trzeba otwarcie zapytać o opiekuna tego stada. Co on z nim robił przez cały tydzień skoro w pierwszym kwadransie posiadanie piłki wynosiło 76% do 24% na korzyść gospodarzy. Graliśmy z Termaliką. Z całym szacunkiem, oni w czapkę dostają praktycznie od każdego, a nas zamykali na połowie. Znowu graliśmy bez środka. Sokołowski i Slisz nie zdominowali by chyba nawet Izolatora Boguchwała.
Coś zaczęło się dziać po 20. minutach. Wywalczony jeden rożny, kolejny, okazja Szweda, strzał lorda chaosu, czyli Skibickiego, dorzut Josue do Czecha w pole karne, Pekhart jednak wolał uderzyć barkiem, głową mu nie pasowało. Wszystko co dobre odbywało się z udziałem Josue, ciekawe co on sobie myśli, gdy już do niego dotarło w jakim towarzystwie przyszło mu grać. To tak, jakbyś był kierownikiem kas w „biedrze”, a pod sobą miał ludzi, którzy nie potrafią zliczyć do trzech. W obronie ogarniał Rose, a i podciągnąć z piłką do przodu potrafił.
Druga połowa zaczęła się optymistycznie, serią rzutów rożnych. Potem było jeszcze gorzej, niż w pierwszej. Kopanina, faule. Wszystko bez ładu i składu. Przez całe 45 minut nie stworzyliśmy żadnego zagrożenia, zgasł Josue, inni nie błyszczeli.
Tu naprawdę nie ma czego opisywać. Mecz pokazał w jakim jesteśmy miejscu. Można je nazwać czteroliterowym wyrazem opisującym pewną część ciała. Ktoś musi zadać trenerowi trudne pytania. Co robili w Dubaju? Co trenują w tygodniu? O co tu w ogóle chodzi, że nie potrafią wymienić kilku podań? Oczywiście, mamy słabych grajków. Ale czy na pewno gorszych od innych ekip ze stanów średnich Eklapy? Oglądam, przynajmniej w dużych fragmentach, wszystkie mecze. W innych ekipach jest jakaś myśl przewodnia, schematy, walka. U nas rządzi przypadek. Wyłapaliśmy 6 żółtych kartek w meczu z drwalami. Nie wynikały one z ostrej walki, lecz z nieporadności. Zmiany nie dały niczego. Wszołek zero, Celhaka zero. Powinni podziękować Lopesowi. Tak pomógł, że w 10 minut dostał dwa bezsensowne żółtka i niech nikt nie żali się na Twitterze, że niesłuszne. Zaskoczył trener, zdejmując wcześniej wprowadzonego Ciepielę i wpuszczając Kastratiego. Ok, chciał mieć szybkiego na kontrę. Może jednak warto było nie zdejmować powrotnie młodego? Gorszy od super transferu, czyli Sokołowskiego, nie był. Może są jeszcze, gdzieś turnieje bezrobotnych piłkarzy. Niech Jacek tam jedzie i szuka, bo my piłkarzy nie mamy. Tylko zbieraninę ludzi, którzy sami się nimi określają.
Ten punkt niczego nam nie daje. Jeszcze niedawno gdy wspominano, że walczymy o utrzymanie kwitowano to w sumie uśmiechami. Tymczasem, sytuacja robi się coraz trudniejsza. Jeśli w tej kolejce wygrają Warta i Łęczna to wierzący niech zaczną się modlić, niewierzący niech trzymają kciuki. Zespół Coma śpiewał: „Spadam. Co się wyprawia? Cały w spadaniu. Cały ze światła”. My jesteśmy cali w mroku. Reszta pasuje.