Z piekła do przyzwoitości

Po pierwszych dwudziestu minutach cieszyłem się z tego, że to już ostatnia kolejka. Jeśli miałbym oglądać kolejne tego typu popisy naszych grajków odczuwałbym to, co rodzice bohaterów kanału Matura to bzdura – wstyd, porażka, zażenowanie. Na szczęście Legioniści się przebudzili i strzelając trzy gole zachowali przyzwoitość. Powiedzmy sobie otwarcie, pokonanie Śląska w obecnym sezonie to dla nas taki sam obowiązek, jak dla lekarza posiadanie barku pełnego koniaków.

Więcej

Kilkadziesiąt metrów i ponad sto minut żenady

Obejrzeliśmy beznadziejny w naszym wykonaniu, nudny, żenujący mecz. Jeśli macie małe dzieci nasi piłkarze zrobili dla was coś dobrego. A mianowicie pomogli uśpić pociechy. Dlatego, że wyglądało to wszystko strasznie. Nie będę silił się tu na wyszukane frazy, ściemnianie, malowanie słowem, opisywanie tych pojedynczych zrywów i katastrofy z ostatniej sekundy. W miejsce tego będzie relacje nietypowa. Dla Was to coś nowego, a dla mnie mniej roboty. I nie jest to wyraz braku szacunku dla Czytelników. Po prostu mi też się należą zasady BHP.

Więcej

Wzorcowa połowa

To był fajny mecz. Goście grali w piłkę. Zwróćcie uwagę. Kolejny młody trener pokazuje to, że w meczu z potencjalnym rywalem można zaproponować coś innego, niż autobus w polu karnym. Może byłoby inaczej gdyby Jagiellonia nadal musiała walczyć o utrzymanie, jednak nie zmienia to faktu, że daje sobie uciąć jedyną sprawną rękę, że trener w wieku ochronnym i tak zaordynował by taktykę – na zero z przodu, a z tyłu może nic nie wpadnie. A my? W pierwszej połowie zaciągnięty hamulec. Za to po przerwie pokazaliśmy grę jaką chciałbym widzieć w przyszłym sezonie. Rozmach, ruchliwość, skuteczność. Wystarczyło przyspieszyć i goście po prostu się gubili. W efekcie odnieśliśmy wysokie zwycięstwo. Brawo.

Więcej

Sezon skończyliśmy w dziewięciu

Porażką w Szczecinie zakończyliśmy sezon. Dobra postawa Korony dała nam szansę na przedłużenie emocji. Nie skorzystaliśmy z niej, bo i nie mogliśmy. Trudno jest bowiem wygrać mecz, i to drugi z rzędu, w dziesięciu, a od pewnego momentu nawet w dziewięciu. Taki stan rzeczy wynika z faktu, że – jak już wielokrotnie pisałem – nie mamy głębi składu. Za zawieszonego Mladenovicia na boisku był, bo na pewno nie grał, Baku. Więcej zepsuł, niż dał zespołowi. Po wejściu Carlitosa graliśmy już w dziewięciu. W takich warunkach i tak zagraliśmy przyzwoicie. Tyle, że przegraliśmy. Szkoda.

Więcej

Puchar zdobyty w wyjątkowych okolicznościach

Nisko chylę głowę przed Wam Panowie. Przed piłkarzami na boisku i tymi na ławce rezerwowych. A także każdego z członków sztabu szkoleniowego. Już po trzech minutach gry odsetek kibiców wierzących w końcowy sukces zapewne drastycznie spadł. I trudno się temu dziwić, gra praktycznie cały mecz w osłabieniu przeciwko ekipie, która za chwilę wygra ligę wskazywała na scenariusz: gol w plecy, pójście do ataku, drugi gol w plecy i do domu. Tymczasem najpierw Tobiasz przypomniał wszystkim dlaczego mówi się o nim jako o wielkim talencie. A potem, jak się okazało, hołubieni przez dziennikarzy goście umieli jedynie rozgrywać hokejowy zamek i posyłać bezsensowne wrzutki w pole karne. Trochę mało jak na geniusza trenerskiego odzianego w czapkę blokersa. Żeby było jasne, o tym geniuszu to mówią głównie tzw. eksperci. Nie był on jednak w stanie znaleźć lekarstwa na nasze poświęcenie, konsekwencję, determinację, nieustępliwość. Brawo Drużyna.

Więcej

Najmniejszym nakładem sił do sukcesu

Wygraliśmy. Obyło się bez kontuzji. To są dwie najważniejsze wiadomości, jakie należy przekazać po dzisiejszym widowisku. Przyjechała do nas drużyna, która nawet niespecjalnie symulowała chęć

Więcej

Bezradni

Ależ to było słabe. O ile do 40. minuty wydawało się, że może się udać wygrać po jakimś golu z tylnej części ciała, to potem Warta zdała sobie sprawę z tego, że nie przyjechała do nich żadna wielka ekipa i zaczęła z nami jechać. W trzech ostatnich meczach zdobyliśmy łącznie dwa punkty. Tym samym mrzonki o Mistrzostwie się kończą, a zaczyna obawa o utrzymanie drugiego miejsca. Skończyliśmy passę meczów bez porażki, a jednocześnie już budujemy serię spotkań bez zwycięstwa w lidze. Spójrzmy prawdzie w oczy. Wyniki ponad stan się skończyły.

Więcej

Stali, stali aż prawie przegrali

Stary już jestem. Przerobiłem w naszej drużynie wielu trenerów i jeszcze więcej zawodników. Jest jednak w marce Legia coś takiego, co łączy te wszystkie ekipy. Niezależnie od składu osobowego  mnóstwo meczów w wykonaniu naszych idoli miało wygrać się samo. Tryb ekonomiczny, potocznie zwany stojanovem, mści się na nas cyklicznie. I dziś było podobnie. Zamiast w pierwszej połowie rozbić zdezorientowanego rywala, to po strzale gola z każdą minutą graliśmy wolniej, nudniej, słabiej. Rywal podłączył się do prądu i w Częstochowie mogą mrozić Piccolo.

Więcej

Zmarnowana szansa

Miały być cztery punkty straty do Rakowa, jest nadal sześć. Dlaczego? Mamy trzy podstawowe przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze: rozgrywanie od tyłu po ziemi,

Więcej

Wstydliwy awans

Wygrała drużyna słabsza. Naszym grajkom po sobocie włączył się tryb gwiazdorski połączony z funkcją eco. Wyszła z tego niestrawna mieszanka. Nie dało się tego oglądać. Nie dało się znaleźć pozytywów w naszej grze. Może i dobrze, że taki mecz się zdarzył. Po zwycięstwie z Rakowem media piłkarzyków zagłaskały i ci chyba uwierzyli w to, że są niesamowici w tym co robią. Tymczasem nie sposób było, oglądając mecz, stwierdzić, która drużyna gra w Ekstraklasie, a która biega po drugoligowych boiskach. Wstyd. Tym bardziej, że wyszliśmy galowym składem, z jedną tylko zmianą w polu w porównaniu do sobotniego ligowego meczu.

Więcej