ordabasy-legia-m-kostrzewa_1690483764_3764

Nie może być za dobrze

„W Legii nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle jak się mówi.” Mam wrażenie, że te słowa Aleksandara Vukovicia to jeden z lepszych cytatów ostatnich lat wypowiedzianych przy Łazienkowskiej. Wydawało się, że w Legii po prostu nie ma co nie grać: super atmosfera, imponujące transfery zrobione na czas, zatrzymanie Josue i masa pozasportowych sukcesów. Tymczasem po godzinie meczu w Szymkencie musiałem zaparzyć sobie melisę.

Zacznijmy od sędziowania, bo mam wrażenie, że byliśmy świadkami czegoś przełomowego w futbolu. Mianowicie w grę weszły chyba nowe przepisy. A jakie? Przedstawiam moją skromną listę:

  1. Rywali można kopać po nogach i nie dostawać żółtych kartek (zawodnicy Ordabasów z tego przepisu bardzo często korzystali)
  2. Bramka może i ze spalonego, ale nie ma co – zaliczamy
  3. Faule w polu karnym? To przeszłość, teraz faulować można bez konsekwencji
  4. Faule centymetry przed polem karnym? Nie ma czegoś takiego, każde przewinienie w okolicach szesnastki jest ignorowane przez panów posiadających gwizdek

A to tylko kilka rewolucyjnych przepisów wprowadzonych przez islandzkich arbitrów. Czy czeka nas rewolucja w światowym futbolu? Nie wiem, ale się domyślam.

Co do samego widowiska – ̶p̶o̶m̶i̶j̶a̶j̶ą̶c̶ ̶f̶a̶k̶t̶,̶ ̶ż̶e̶ ̶p̶r̶z̶e̶z̶ ̶w̶i̶ę̶k̶s̶z̶ą̶ ̶c̶z̶ę̶ś̶ć̶ ̶s̶p̶o̶t̶k̶a̶n̶i̶a̶ ̶c̶h̶c̶i̶a̶ł̶o̶ ̶m̶i̶ ̶s̶i̶ę̶ ̶p̶ł̶a̶k̶a̶ć̶ ̶ – to skuteczność zawodników Legii była dobijająca, ale niestety nie bramkarza Ordabasów, a samych kibiców Legii, którzy profilaktycznie powinni po spotkaniu wybrać się na wizytę do kardiologa. Ale po kolei.

Zaczęło się od strzału Kuna i dobrej interwencji bramkarza – Bekkhana Shaizady. W 17. minucie po świetnym wystawieniu piłki przez Pawła Wszołka Marc Gual stwierdził, że uderzy. No i uderzył. Z tym, że chyba najgorzej jak się dało, bo piłka w bardzo dobrej sytuacji zatrzymała się na obrońcy. Dobijał jeszcze Patryk Kun, ale uderzenie było bardzo nieczyste. Później jeszcze Tomas Pekhart w sytuacji sam na sam wycofał piłkę do Marca Guala, który próbując do niej dobiec prawdopodobnie dostał zapalenia płuc, niestety sytuacja nie zakończyła się nawet strzałem na bramkę. Warto zaznaczyć – po dwóch stałych fragmentach gry Artur Jędrzejczyk nie spodziewał się, że może do niego dotrzeć piłka. Może to dosyć zastanawiające, bo w polu karnym raczej należy spodziewać się właśnie futbolówki, ale niestety dwie świetne sytuacje zostały zmarnowane przez Jędze. Na dobicie wszystkich rozemocjonowanych – Blaz Kramer w sytuacji sam na sam poczekał na defensora gospodarzy, chcąc go przedryblować, niestety szalony plan nie wypalił. To chyba by było na tyle, jeżeli chodzi o wątek wykańczania akcji. Miejmy nadzieję, że to co nie wpadło wczoraj, wpadnie w nadchodzący czwartek i worek z bramkami otworzy się w Warszawie.

Jednak warto też zwrócić uwagę na pozytywy, a takowych nie zabrakło. Legia ponownie odrabia straty i nie spuszcza głowy nawet, gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. Patrząc na indywidualności, zaczynając od defensywy – Rafał Augustyniak znów zaprezentował się solidnie i pokazuje, że do swojej pozycji już się przyzwyczaił, po raz kolejny wyglądał najlepiej z całego bloku defensywnego i chociaż on dawał nam trochę spokoju. Kolejna bramka Tomasa Pekharta, kolejna asysta Pawła Wszołka, wejście i gol Blaza Kramera, który już chyba na dobre odpuszcza sobie rehabilitację. No i Juergen Elitim. Rozkręca nam się chłopak, każde zagranie posiada certyfikat jakości, takich gości nam trzeba.

Jakie perspektywy przed rewanżem?

Raczej nie spodziewał bym się zaskoczeń i dramatów. Przewiduję przyjemne zwycięstwo i to raczej bezproblemowe – Legia ma drużynę, a do tego dużo lepszych piłkarzy indywidualnie i to było widać. Ordabasy miały tak na oko 2.5 sytuacji co dało dwie bramki, podopieczni Kosty Runjaicia stworzyli sobie ich znacznie więcej – kulało wykończenie. Do tego dochodzą normalne warunki pogodowe, bo w Szymkencie można było zaparzyć herbatę bez podłączania czajnika do gniazdka, a to dosyć średnie warunki do uprawiania sportu. No i boisko na poziomie europejskiego futbolu. W Kazachstanie ciężko było o takim czymś mówić. Na marginesie jeszcze wspomnę, że to spotkanie przypominało mi trochę pierwszy mecz eliminacji Ligi Mistrzów w sezonie 2015/16 i starcie z St. Patrick’s Athletic, mecz zakończył się wynikiem 1:1 po bramce Miro Radovia w ostatnich minutach spotkania. To były prawdziwe męczarnie przy Łazienkowskiej, ale skończyło się dla Wojskowych zwycięstwem 6:1 w dwumeczu. Miejmy nadzieję, że za tydzień wynik będzie równie okazały co w Irlandii. Tak czy inaczej – to jest do wygrania i to bez przesadnych emocji, w Warszawie trzeba przypieczętować ten awans i zacząć myśleć o 3. rundzie.

Ordabasy Szymkent – Legia Warszawa 2:2 (1:0)

Gole: Sadowskij (14′), Mbodj (48′) – Pekhart (63′), Kramer (86′)

Ordabasy Szymkent: Szajzada – Mbodj (Matić 75′), Małyj, Jerłanow – Auro, Tagybergen, Makarenko, Sujumbajew (Astanow 88′)- Isłamchan (Narziłdajew 72′), Sadowskij (Tungyszbajew 46′), Umarov (Abduholiqov 72′) 

Legia Warszawa: Tobiasz – Pankov, Augustyniak, Jędrzejczyk – Wszołek, Slisz, Celhaka (Elitim 62′), Kun (Baku 62′) – Josue (Rosołek 82′), Pekhart (Kramer 82′), Gual (Muci 73′).

Żółte kartki: Mbodj, Jerłanow, Narziłdajew, Tagybergen, Sednev (trener) – Pankov, Jędrzejczyk

Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.