Pw51XJOr

Nie ma kim grać w stylu innym niż żenujący

Nie udało się wygrać z Puszczą, dlaczego mielibyśmy dać radę z Molde? Okazało się, że się nie da. Pal licho, zawsze można odpaść. Jednak to był mecz straszny, wstydliwy, okropny, żenujący. Zawiedli wszyscy. Możemy jednak wysnuć pewnie wnioski. Niestety, wszystkie negatywne.

Samego meczu nie ma  sensu opisywać. Przyjechali przeciętniacy (w skali europejskiej) i bawili się jak u siebie. Zaprosiliśmy ich na ten balet już w pierwszej minucie. Ośmieszył się Pankov, pozazdrościł mu Tobiasz i od razu było pod górkę. Dwadzieścia minut później pomógł nam słupek, ale po ponowieniu akcji po raz kolejny w tym sezonie okazało się, że nie mamy obrony i było po zawodach. Tuż przed przerwą nadzieję mógł dać Gual, ale chyba tylko my w Europie gramy bez bramkarza. Na początku drugiej połowy Gual trafił w słupek, a Czech z 3 metrów nie trafił głową na pustaka i przy okazji zdjął piłkę z nogi Ribeiro. Tyle naszych szans. Potem, tak samo jak przedtem, już tylko biegaliśmy jak stado baranów, bez sensu i jakości. Rywale nas jeszcze dobili. Przy trzeciej akcji Pankov dał ciała, a Kun się zatrzymał bez widocznego powodu.

Trzy razy w łeb u siebie, 2-6 w dwumeczu i można się rozejść. Pewnie, że szkoda, że żal, że wstyd. Tylko jestem jakoś dziwnie spokojny. Pewnie dlatego, że z wiekiem patrzę na rzeczywistość coraz mniej kibicowsko, a coraz bardziej pragmatycznie. Przykre będzie to co napiszę, ale z Legii, z każdym okienkiem, w coraz większym stopniu zostaje tylko nazwa. Mamy piłkarzy o umiejętnościach, które nie przystają do sukcesów nawet tych z niedawnych lat, a tym samym do oczekiwań kibiców. Nas się już nikt nie boi. Nie piszę o Europie, to jasne. Ale w lidze u siebie nie wygraliśmy od dawna. Każdy wie, że wystarczy postawić autobus i nic nie poradzimy, a w obronie zawsze coś odwalimy. Ci lepsi rywale mają jeszcze łatwiej, wychodzą na nas wysoko, jest panika i przegrywamy.

Dlaczego tak się dzieje? Po kolei. Nie mamy bramkarza, przynajmniej na boisku. Forma Hładuna będzie nieznana do czasu gdy ktoś niewidomy nie kupi Tobiasza. Pamiętam jak nie przekonywał mnie Majecki. Tymczasem przy Kacprze to przekot. Dziś nasz pewny siebie, mentalny potwór z trybun znowu zawalił. Szok i niedowierzanie. Załatwił kolegów na szaro od razu ustawiając rywalizację. Idźmy wyżej. Obrona. Trener wystawia trójkę stoperów losowo. Mamy do wyboru: Ribeiro przerobionego z LO/LS, Kapuadiego z wahaniami formy, Jędrzejczyka z takim, a nie innym PESEL-em, Burcha z łatką talentu z tym, że głęboko skrywanego, no i Pankova katastrofę. Ekipa akurat na ligowego średniaka. Nawrocki, Wieteska (tak krytykowany), Pazdan. Jest różnica? Idźmy na skrzydła. Na lewej mamy Kuna, fajny chłopak z tyłu (dziś nie), za to bezproduktywny z przodu i w ogóle jakoś do nas nie pasuje. Jest i samuraj grający tu z musu, bo po prawej stronie czuje się lepiej co dziś było aż nadto widoczne – po zmianie strony powinien mieć dwie asysty. Na prawej stronie Wszołek – jeden z naszych najlepszych graczy i nie ma zmiennika. Dziś na jego pozycję wszedł Dias i udowodnił, że nie jest piłkarzem. W środku, po odejściu Slisza grają Elitim i Augustyniak. Kolumbijczyk im dalej las w tym gorzej. Niby umie klepnąć, przyspieszyć, tylko rzadko to robi. Augustyniak domagał się gry w środku, wreszcie ma i zdominował Puszczę, brawo. Tylko, że taki Jodłowiec z Moulin w swoich najlepszych latach by go zjedli. Gramy na dwie dziesiątki. No to mamy Josue i Guala/Rosołka. Josue umie sam zmienić oblicze meczu, nikt temu nie przeczy. Tylko ostatnio głównie kopie się po czole i drze japę na kolegów, co nikomu na pewnie nie pomaga. Dyskusja: Vadis czy Josue jest chyba bezprzedmiotowa. Nie ma już Muciego. Gual dziś nawet dwa razy mógł strzelić gola, gdyby był dobry to by strzelił, o Rosołku szkoda pisać I doszliśmy do pozycji nr 9. Tu dopiero są gracze: Pekhart, Kramer to napastnicy bez liczb, Rosołek i Gual mogący tu grać także bez cyferek. Nikolić, Prijović, Hamalainen nawet, Radović, Ljuboja. Ok, nie wszyscy to typowe 9-tki, ale gole strzelali, dziś nie ma kto tego robić. Powyżej to tylko szybkie zobrazowanie sytuacji, żadna pogłębiona analiza. Braki były już latem. Po odejściu Slisza i Muciego to już jest kadrowy dramat, we wszystkich formacjach. Dlatego, drodzy kibice zejdźcie na ziemię. Nie mamy kim straszyć i nikt się już nas nie boi. Przyzwyczajajcie się.

Fot. Mateusz Czarnecki.

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Punkty się zgadzają, gra do poprawy

Przedsezonowe zapowiedzi trenera nijak się dziś nie przekładały na boisko. Nie dominowaliśmy, nie było intensywności, nie było dobrych sytuacji. W ogóle ciężko powiedzieć coś pozytywnego

Od trampkarza Legii po grę z Koseckim – ks. Bogusław Kowalski

Ostatnie miesiące przy Łazienkowskiej to przede wszystkim utracona bezpowrotnie szansa na zdobycie jakiegokolwiek tytułu w minionym sezonie. Przez działania pionu sportowego w zimowym okienku lwia część kibiców straciła wiarę w projekt, jakiemu przewodniczy Jacek Zieliński. To jednak nie oznacza, że kibice przestali wierzyć w Mistrzostwo. Szczególnie, że wśród nich są tacy, którzy na wierze znają się jak mało kto.

Przeciętność przetykana magią

Zakończyliśmy sezon zwycięstwem. Po pierwszej połowie wydawało się, że będziemy strzelać kolejne gole. Niestety do końca drżeliśmy o wynik, po raz kolejny w tym sezonie.

Bez szału po puchary

Widać już pierwszy efekt pracy Feio. Nie ma wylewów w obronie. Niby nic wielkiego, a jakże spokojniej ogląda się mecze. I to nawet wtedy gdy