ksohl historia

Kilka słów o historii Legii #13 – Waldemar Tumiński

Twardy, wytrzymały, bezkompromisowy, a jak trzeba, to brutalny – tak najkrócej kibice charakteryzowali najważniejsze boiskowe zalety Tumińskiego. Rywale wiedzieli, że nie ma z nim żartów, bo dla zadziornego chłopaka z Grodziska Mazowieckiego futbol był prostą grą, bez piętrowych konstrukcji taktyczno-filozoficznych. Zwyczajnie wyznawał zasadę, że lepszy jest ten, który jest szybszy, waleczniejszy i bardziej zawzięty. Bo jeżeli brakuje trochę techniki, da się to nadrobić innymi walorami.

Waldemar Tumiński urodził się 15 lutego 1953 roku w Grodzisku Mazowieckim. Jest wychowankiem miejscowej Pogoni gdzie zaczynał w drużynach juniorskich. Po siedmiu latach reprezentowania barw drużyny z Grodziska został zawodnikiem Legii Warszawa. Zanim jednak trafił do drużyny „Wojskowych” wywołał dość sporą awanturę w Warszawskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej. Młody napastnik Pogoni Grodzisk Mazowiecki miał pierwotnie przejść do drużyny Ursusa Warszawa, gdzie czekało na niego już dwupokojowe mieszkanie w podwarszawskim wówczas osiedlu przemysłowym, słynącym z fabryki traktorów. Oto jak ten moment wspomina pan Waldemar – „ Z Pogoni Grodzisk najpierw przeszedłem do Znicza Pruszków. Później uznano, że pierwszeństwo ma zespół będący w wyższej klasie, tak więc miałem przejść do grającego wówczas w drugiej lidze Ursusa. Następnie wypłynęła sprawa odbycia służby wojskowej i major Celak szykował mnie do wojska w Gwardii Warszawa. W Pruszkowie moim trenerem był brat legendarnego piłkarza Gwardii Ryszarda Szymczaka i on także namawiał mnie do klubu z Racławickiej. Ponieważ w Gwardii miałem kilku kumpli, pojechałem tam i nawet porozmawiałem z nimi o ewentualnym przyjściu. Ale kiedy o tym, że czeka mnie wojsko, dowiedział się Andrzej Sikorski – będący wówczas trzecim bramkarzem w Legii – podpowiedział mi: 'Waldek, nie lepiej będzie jak wojsko odbębnisz w Legii? Przyjdź i zgłoś się do trenera rezerw Ignacego Ordona’. Tak też zrobiłem. Jeden trening, drugi i pan Ordon załatwił mi powołanie do wojska, po czym po okresie unitarnym trafiłem do Ośrodka Sportowego Legii Warszawa. W czasie gdy przyszedłem do Legii chętnych do gry w drugiej drużynie było… 52 chłopaków! Gdzie ja tu pasuję – pomyślałem przerażony. Co nazwisko, to jakiś reprezentant, a to młodzieżówki, a to juniorów, czy nawet okręgów. Wielu z pierwszoligowym obyciem. A ja, zawodnik grającego zaledwie w lidze międzywojewódzkiej Znicza Pruszków. Głupio musieli się oni wszyscy czuć, gdy trener pierwszej drużyny, Jaroslav Vejvoda, po kilku spotkaniach i ostrej selekcji powołał mnie do pierwszej drużyny.”.

KOLEGA DEYNY

Do drużyny Legii młody Waldemar Tumiński miał bardzo mocne wejście. Już praktycznie od pierwszego dnia pobytu na Łazienkowskiej polubił go niekwestionowany lider drużyny, Kazimierz Deyna. Tak początki tej przyjaźni wspomina Tumiński – „Zaczynałem trenować i grać z pierwszą drużyną. Wychodziłem z szatni, jako jeden z pierwszych, kiedy powoli przebierający się Kaziu zawołał przy wszystkich: „Zaczekaj chwilę na mnie, mam do ciebie sprawę”. Minęło parę minut. „Chodź, skoczymy razem na obiad”. I szybko tak się porobiło, że „sprawę” miał do mnie niemal codziennie. Siadaliśmy w knajpie, gadaliśmy, śmialiśmy się, byliśmy młodzi, więc nic dziwnego, że dziewczyny też nam się podobały. Zwłaszcza w tych pierwszych miesiącach było to dla mnie wielkie wyróżnienie. Siedziałem przy stoliku z wybitnym piłkarzem, jednym z najlepszych na świecie, więc wszyscy na nas łypali oczami, coś w kółko z uznaniem szeptali, trudno było tego nie zauważyć. Cieszyłem się, że mam takiego kumpla.

POCZĄTKI W LEGII

Debiut w Legii przypadł na mecz 1/8 Pucharu Polski z drugoligowym wówczas Widzewem Łódź w 1973 roku. Na debiut ligowy musiał poczekać jeszcze rok. W 1974 roku wszedł z ławki w meczu w Rybniku za kontuzjowanego Feliksa Niedziółkę. Tamten moment sam wspomina w ten sposób – „Graliśmy w Rybniku. W pierwszej połowie Feliks Niedziółka i Gerard Pawlik zderzyli się głowami, obaj musieli opuścić boisko. Vejvoda do mnie: wchodzisz, szybko! Nie miałem czasu nawet o tym pomyśleć. Żaden nasz wielki mecz to nie był, ROW wygrał 1:0, ja też niczym się nie wyróżniłem.”. W następnym spotkaniu z Pogonią Szczecin zagrał u boku Lesława Ćmikiewicza na środku obrony. Został sprawnie przekwalifikowany z napadu do defensywy. Tumiński w ten sposób wspomina tamten czas – „Po wygranej z Pogonią (3:0) w relacjach prasowych napisano, że jesteśmy z Leszkiem lepszą parą stoperów, niż Niedziółka z Zygmuntem. Po tym meczu wskoczyłem do podstawowego składu. Ale trener Vejvoda, to był strateg. Zauważył, że poczułem się zbyt pewnie, dlatego by mi się głowa zbytnio nie zagrzała, na ostudzenie nie wystawił mnie w jednym z kolejnych meczów. Pogniewany, nie odzywałem sie do trenera na treningu. I o to mu chodziło. On lubił takich ambitnych i zadziornych zawodników.”.

zdj. Legia.com

Waldemar Tumiński rozegrał w Legii 241 oficjalnych meczów, co daje mu 28. miejsce wśród zawodników, którzy najczęściej zakładali koszulkę z „eLką” na piersi. 204 mecze zagrał w lidze, 18 w Pucharze Polski, 16 w europejskich Pucharach i 3 w Pucharze Ligi. W tym czasie 4-krotnie udało mu się również pokonać bramkarza rywali.

REPREZENTACJA MŁODZIEŻOWA

Nie dane było mu zadebiutować w kadrze narodowej. Polskę reprezentował tylko grając w młodzieżówce. W 1980 roku wziął udział w przegranych eliminacjach na Olimpiadę. Po przegranym spotkaniu z Czechosłowacją 0:1 został w prasie kozłem – ”Wdepnąłem na minę, bo Adam Topolski złapał kontuzję i trener powiedział, że w tym warszawskim meczu o wszystko mam grać na prawej obronie, dla mnie zupełnie nietypowej. Mogłem się nie zgodzić, ale lojalnie się zgodziłem i potem lament, że bramkę straciliśmy z mojej winy, bo „mój” piłkarz strzelił. Ladislav Vizek faktycznie ładnie pierdyknął, ale ile mieliśmy okazji, żeby też trafić, to szkoda gadać. Dziennikarze na mnie się rzucili, bo tak im było najłatwiej. Nie miałem z nimi dobrych relacji, nie umawiałem się na wódkę, niewylewny w rozmowach byłem, w ogóle nie lubiłem stawać do wywiadów, więc pojechali ze mną bez skrupułów, jakbym Polsce igrzyska zabrał.”.

DALSZE LOSY

Z Polski wyjechał jako 30-letni zawodnik. Nie mógł już wtedy liczyć na zainteresowanie mocnych europejskich klubów. Wybrał ofertę z Belgii i grał tam w 4. lidze, w klubie Frans Borains. Później udało mu się przenieść do 11-krotnego mistrza Belgii Union St Gilloise, gdzie spędził dwa lata. W 1991 roku wyjechał na rok by grać w polonijnym lokalnym klubie. Karierę zakończył w 1994 roku w Pogoni Grodzisk Mazowiecki.

Źródła:

https://przegladsportowy.onet.pl/pilka-nozna/pic-tez-trzeba-umiec-o-deyne-troszczyl-sie-nawet-gierek/5es4wz1

https://legia.com/pilka-nozna/z-archiwum-naszej-legii-waldemar-tuminski-przyjaciel-deyny-[historia]/15519

https://pl.wikipedia.org/wiki/Waldemar_Tumi%C5%84ski

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany