Kilka słów bez zadęcia 3

Kilka słów bez zadęcia odc.3

Co mnie w Legii jara?

Czym jest dla Ciebie Legia? Dlaczego kibicujesz akurat temu klubowi? Może na mecz wziął Cię tata albo kolega? Może to część życia Twojej dzielnicy? Wielce prawdopodobne, że tak Cię ukształtowała rodzina lub otoczenie. Szczęściarz – zawsze mnie intrygowało jak to jest, kibicować od kołyski. Przyznam się, mam inaczej. Nie pochodzę z Warszawy. Jestem częścią napływową. Do Warszawy sprowadziły mnie edukacja i studia. W mojej rodzinie nie kibicowało się Legii, w ogóle nie kibicowało się żadnemu klubowi. Piłka istniała w życiu rodzinnym jako element mało istotny, element frustracji końcówki lat 80-tych i całych 90-tych jeżeli chodzi o wydanie reprezentacyjne. Klubowa nigdy nie istniała. Nie istniała u rodziców i przy niedzielnych obiadach, ale u mnie powoli kiełkowała. 1992 rok PZP i Kowalczyk, Barcelona, później Liga Mistrzów. A po przeprowadzce do Warszawy wreszcie wizyty na stadionie. Najpierw nieregularne na starym (cudowne lata młodości i multum alternatyw na spędzenie czasu), potem praktycznie bez żadnej przerwy na nowym.

Dlaczego akurat Legia? I dlaczego od debiutu nowego stadionu wizyty stały się regularne? Nadal miałem i mam masę opcji jak spożytkować wolny czas.

To co mnie w życiu ukształtowało to dążenie do mistrzostwa. We wszystkim. Tu rodzina pomogła, życiowi mentorzy również. Lecę jak ćma do światła, do projektów premium, do wszystkiego co stara się dążyć do mistrzostwa. To spowodowało, że zacząłem żyć Legią na całego. Już nie jako zwykły kibic stojący z boku, ale jako kibic zaangażowany. Pociągało mnie to, że Legia to marka, to najlepsi kibice na świecie, że to topowy stadion (serio, jak człowiek trochę pojeździ to sobie to bardziej uświadamia), a klub dąży do dominacji w polskiej lidze i ma europejskie aspiracje. Zacząłem lgnąć jak ćma do rozżarzonej żarówki.

I od 10 lat uderzam skrzydłami o to szkło. Do światła, które na chwilę rozbłysło, a które dzisiaj się tli.

Mistrzostwo to ból. Ciągłe, nieustające dążenie do bycia lepszym. Tiger Woods, prawdopodobnie najlepszy golfista w historii, powiedział, że musi się stawać coraz lepszy. Podobnie ma Robert Lewandowski. Niezależnie jak dobry jesteś, to ścieżka rozwoju się nie kończy. Zawsze można coś poprawić. Mistrzostwo jest asymptotą. Możesz się do niego zbliżyć, ale nigdy go nie dotkniesz.

Powyższy akapit to dostosowany pod potrzeby tekstu fragment książki Daniela H. Pinka pt. „Drive”. To książka biznesowa, którą odkryłem, analizując jak pracują współczesne kluby piłkarskie. A dokładniej czym zajmują się działy nauki i psychologii w tych klubach. A czym nie zajmują się polskie – Zachód jest pewnie jakieś 15-20 lat do przodu w stosunku do nas. Dzisiaj zajmują się wsparciem naukowym sportu. Poświęcają czas by przygotować piłkarza idealnie pod kątem mentalnym – a słyszałem, że w naszej Akademii jest tym problem. Poświęcają godziny analizując skanowanie przestrzeni przez najlepszych graczy, a także przez kandydatów na piłkarzy. W naszym podcaście Piotr Zasada powiedział, że dla Akademii Legii najważniejsza jest motoryka i charakter do pracy. Na Zachodzie przygotowanie motoryczne jest czymś oczywistym. Teraz bada się inne obszary, na których chce się zdobyć przewagę.

Co do książki Drive. Polecam ją, a jako próbkę daję wystąpienie autora książki na TED. To streszczenie 30% zawartości książki. Książki dla biznesu, z której czerpią zachodnie akademie piłkarskie oraz kluby. Tłumaczy jak nie budować presji, jak rozwijać kreatywność, jak dążyć do mistrzostwa i jak mądrze budować cele, aby zespół po nie sięgał.

 

Nie zbudujesz nic, starając się kontrolować wszystko i nie zostawiając miejsca ludziom na błąd. Nie zbudujesz świetnego klubu nie będąc otoczonym ludźmi, którzy go kochają, utożsamiają się z nim i dodatkowo nie dasz im autonomii.

To nie jest krytyka. To też nie jest żadna błyskotliwa myśl. To oczywistość. Niestety żyjemy w świecie skrótowości, łatwych, szybkich populistycznych haseł w social media. Ludzie są przebodźcowani i na podstawie kilku haseł, na podstawie pobieżnego przeskanowania artykułu, wygłaszają radykalne hasła.

Jacek Zieliński i więcej Legii w Legii

Do klubu trafił Jacek Zieliński, legionista i rozsądny człowiek. Trafił, jak pisałem, w trudnym momencie, gdy okienko transferowe startowało. Nie przygotowywał się do niego od kilku miesięcy. Na starcie otrzymał pusty portfel i brak planu na zimę po poprzedniku. Mija kwartał jego zarządzania działem sportowym. Sprowadził Sokołowskiego, Wszołka, Mustafaeva oraz Verbica. Piłkarzy nie lubię oceniać bezpośrednio po przyjściu – historia pokazała wielokrotnie, że nazwiska, którymi entuzjazmowali się kibice nie sprawdzali się, a ci do których mieli chłodne podejście zaskakiwali. Dodatkowo do klubu na stanowisko dyrektora scoutingu przyszedł Radek Mozyrko, związany emocjonalnie z klubem specjalista w swojej dziedzinie. Trwają rozmowy z innymi osobami, które rozumieją klub i mają doświadczenie w kilku sportowych obszarach: Jackiem Magierą, Piotrem Włodarczykiem, Tomaszem Kiełbowiczem. Ostatnio widziałem na meczu rezerw nawet Marka Jóźwiaka – mam nadzieję, że to przypadek lub inne interesy.

Czy to wszystko ma sens? To zależy. Na pewno budując struktury więcej uzyskasz otaczając się ludźmi, którym ufasz i którym zależy na sukcesie Legii. Nie musisz ich motywować do pracy, nie musisz tłumaczyć specyfiki miejsca – to są osoby, które same z siebie będą je kształtować i będą wyznaczać kierunki. Im zależy. Nie przychodzą tu tylko po to, aby zarobić parę złotych.

Tylko zaangażowanie może dać w rezultacie mistrzostwo – stawanie się lepszym w czymś, co ma znaczenie. Fragment książki Drive.

Drugim aspektem jest bycie specjalistą na swoim stanowisku. Nie mam wątpliwości co do Mozyrko. Co do scoutów nie będę się wypowiadał, ufam, że nowy szef zorganizuje zespół we właściwy sposób. Odnośnie Jacka Magiery i potencjalnego przejęcia przez niego stanowiska szefa Akademii mam pewne wątpliwości – wynikają one głównie z ograniczonej mojej wiedzy na temat jego doświadczenia w tym aspekcie, a także sprawności w zarządzaniu i asertywności. Jako trener Legii milcząco godził się na średnią jakość kadry,  za którą zapłacił swoim stanowiskiem. Jako Dyrektor Akademii będzie musiał przeforsować swoje zdanie na szczeblach powyżej, a także przekonać do niego tych poniżej. Wymaga to innych umiejętności niż piłkarska szatnia. To świat gabinetów i korporacyjnej polityki. To nie tylko boiska w Książenicach. Inne warunki pracy. Czy i w jakiej roli Magiera dołączy do klubu, pewnie wkrótce się dowiemy. Z tego co mi mówił, przeprowadza się z rodziną do Warszawy…

Marcin Herra i nowe(?) rozdanie działu komercyjnego

Mistrzostwo to sposób myślenia. Nie traktuj tego jak coś skończonego, myśl o tym jak o czymś co ciągle trzeba ulepszać. Fragment książki „Drive”.

Legia jak wiemy to dzisiaj klub bardziej oddalający się od mistrzostwa w każdym aspekcie niż do niego się przybliżający. Może oddanie władzy w obszarze sportowym odwróci ten trend – oczywiście o ile będzie trwałym i realnym oddaniem władzy.

Czy nie masz dzisiaj trochę tak, po tych kilku kolejkach ligi, że do końca nie dowierzasz w to, że coś się zmienia? Nie masz tak, że raczej racjonalizujesz wszystko i myślisz: to tylko chwilowe, zaraz coś walnie? Ja tak mam, nie chcę aby znowu bolało. Przeglądam sobie Twittera i czytam, że Darek Mioduski znowu zaczyna narzucać swoje zdanie. Oczywiście, ma do tego święte prawo, jest właścicielem, do tego nie było do tej pory deklaracji, którą by dotrzymał. A czy tak jest? Pewnie wkrótce się dowiemy.

Załóżmy scenariusz, że działem sportowym zarządza Zieliński, a działem komercyjnym Marcin Herra. Odłóżmy na bok przeszłość. Niech ten 2022 rok będzie oddzielony grubą kreską od przeszłości.

O Zielińskim napisałem, przejdźmy do drugiej osoby w duecie władzy w Legii:

  • Legia Tenis – done
  • Sportsbar – prawdopodobnie wkrótce ruszy
  • Marketing Legii – słyszałem, że ma ruszyć, a pierwsze symptomy poprawy da się zauważyć:
    • Ankieta do kibiców
    • Koszulka retro do wyboru w Socios
    • Darmowa personalizacja w sklepie
    • Vouchery dla kobiet na meczu z Termalicą
    • Podobno kampania na najbliższe wiosenne mecze, mająca na celu poprawić frekwencję

Miałem okazję poznać Marcina Herrę. Przyznam, że mnie zaskoczył. Pozytywnie. Po pierwsze, bo chciał być obecny na spotkaniu ze mną i Kamilem „Rumcajsonem”, które zostało zorganizowane z naszej inicjatywy po Kilka słów bez zadęcia odc.2, gdy nastąpił kryzys zaufania do KSOL i współpracy z nami ze strony klubu (nie ze względu na treść, a ze względu na to, że klub nie dostał szansy odniesienia się do poszczególnych zarzutów). Po drugie, bo spotkaliśmy się po raz drugi. Jest to miła odmiana po panującym syndromie oblężonej twierdzy. Wyszedł, poznaliśmy się i wydaję mi się, że to nie była tylko rozmowa poznawcza, ale również poniekąd twórcza. A na pewno bardziej otwarta niż się spodziewałem. Tym bardziej, że mówiłem o tym co mi się nie podoba i jak pewne rzeczy wg mnie powinny wyglądać. To co mi się rzuciło w oczy to duża chęć do działania i niezakłamywania rzeczywistości. Spodziewałem się spotkać osobę, która jest z zawodu prezesem z nadania, która odcina kupony od nazwiska, a spotkałem osobę, która chce się angażować i angażuje operacyjnie.

Marcin Herra powtarzał jak mantrę na spotkaniu, że żadne słowa nie dadzą mu kredytu zaufania, jedyne co może robić to działać i tylko działaniem zasłużyć na ten kredyt. Zgadzam się z tym. Pamiętajmy tylko o tym, że Herra nie ma poziomu władzy Mioduskiego, odpowiada za część biznesową i komercyjną. Za sport odpowiedzialny jest Zieliński. Efekty pracy Herry wkrótce będziemy mogli ocenić i wyrobić sobie zdanie, ewentualnie wtedy dać wspominany kredyt zaufania. To nie jest łatwe stanowisko i łatwy obszar do działania w Legii – poprawiać wizerunek klubu z Mioduskim jako sternikiem, zwiększać frekwencję w dzisiejszej atmosferze, dbać o rozwój części komercyjnej. Trzeba mieć odwagę by chcieć coś zmieniać i podjąć się tego zadania. Odwagę lub… nie mieć nic do stracenia.

Co łączy AC Milan i Legię?

Wyobraźmy sobie, że Zieliński i Herra kierują klubem. Czy to ma szansę się udać? Szukając analogii do Legii we współczesnej europejskiej piłce, zerknąłem sobie na ostatnią dekadę w AC Milan. Kryzys. Upadek zaufania. Nieudane przejęcie przez Chińczyków. Przejęcie przez fundusz hedgingowy. Dyrektorem rozwoju sportowego, a obecnie dyrektorem technicznym zostaje Paolo Maldini, legendarny obrońca AC Milan, a prezesem zostaje Paolo Scaroni, były zarządca spółek paliwowych. Dodatkowo we władzach klubu jako wiceprezes pojawia się Franco Baresi, kolejna legenda klubu. Czy brzmi to dość podobnie do Jacka Zielińskiego i Marcina Herry (byłego prezesa Lotosu) i do więcej Legii w Legii? No raczej.

Obecnie AC Milan jest na pierwszym miejscu. W sezonie 2014/15 zajął 10. miejsce i zaliczył najniższy wynik średniej frekwencji: 36.661 widzów, było to prawie o połowę mniej niż w sezonie 2008/09: 59.731 widzów. Legia w sezonie 2015/16 zajęła pierwsze miejsce w lidze i zanotowała najwyższy wynik frekwencyjny: 21.172 widzów, obecny sezon 2021/22 będzie prawdopodobnie najniższym (na ten moment: 13.866 widzów) od przeprowadzenia się na nowy stadion (sezonu z lockdownem nie liczę). Mam tylko nadzieję na to, że nie będziemy czekali 7 lat od najgorszego sezonu do powrotu na pierwsze miejsce. Całe szczęście w polskiej lidze konkurencja jest mniejsza i Legia nie konkuruje z Juventusem. Legia jest Juventusem polskiej ligi.

Czy odcięcie roku 2022 grubą kreską w dniu pięciolecia władzy Mioduskiego ma sens? Czy ten tekst jest naiwny?

Ten tekst to zakończenie trylogii, której obecnie czuję się więźniem. To opisanie stanów emocjonalnych kibica. Frustracji, nadziei, dziecięcej radości, zawodu, prób pragmatycznego podejścia do miłości życia czyli Legii. Ostatnią część specjalnie zbudowałem na paradoksie cytatów o mistrzostwie w opozycji do rzeczywistości.

Przemyślałem sobie to na co patrzę. Podchodząc do tego na chłodno – nie wierzę w sprzedaż Legii przez Mioduskiego w najbliższym czasie. Do tego może dojść w trzech wypadkach: mocnego odbicia lub spadku połączonego z restrukturyzacją, lub długotrwałego marazmu i utraty atencji przez opinię publiczną oraz większość kibiców. Osobiście wolę opcję numer 1. Oczywiście mam wątpliwości czy wtedy do tego dojdzie, ale tak jak pisałem, jestem kibicem Legii, a nie prezesów. Jeśli nastąpi odbicie i klub zacznie być mądrze prowadzony, to będę się cieszył i będę chodził uśmiechnięty.

Bardzo bym chciał by Legia się odbudowała, by znowu zaczęła odnosić sukcesy sportowe, a także biznesowe. Jestem zmęczony porażkami wizerunkowymi. Odpadaniem z pucharów z drużynami pokroju Dudelange. I tak dalej i tak dalej. Chcę znowu Legii mocnej, dążącej do mistrzostwa na każdym polu. I ze swojej strony, choć mogę niewiele, będę starał się dokładać jakąś skromną cegiełkę do tego celu.

Kilka (prywatnych) słów ode mnie

Z natury swojej ludzie szukają celu – jakiejś sprawy, która byłaby większa i bardziej trwała od nich. (…) Ten cel wyraża się m.in. w słowach, którymi podkreśla się coś więcej niż korzyść własną. Fragment książki Drive.

Kilka lat temu doszedłem do momentu granicznego, a patrząc z innej perspektywy do momentu kluczowego. Zdałem sobie sprawę, że mam cudowną żonę, dwójkę kochanych dzieci, duże i dobrze wyposażone mieszkanie oraz auto, które dawało mi satysfakcję. Zdałem sobie sprawę, że dość szybko osiągnąłem wszystko to co planowałem. Z każdym dniem zacząłem sobie coraz bardziej uświadamiać, że moje życie przestaje mieć sens. Po co wstawać wcześnie każdego dnia i iść do pracy, po co pracować i po co zarabiać pieniądze? To co chciałem już miałem. To z jednej strony fantastyczny moment, a z drugiej beznadziejny. Twoje życie traci sens.

Przypadkiem natknąłem się na kurs organizowany przez znajomą ze studiów – 30 dni intensywnego life coachingu online. Stwierdziłem, a co mi tam? Nie mam nic do stracenia. Zapisałem się. Celem kursu było wyznaczenie sobie życiowego celu. Było intensywnie i było warto. Po 20 dniach zaczęło mi się rysować, co chcę dalej w życiu robić. Po 30 miałem pewność. Doszedłem do wniosku, że chciałbym, aby po mojej śmierci ktoś powiedział, że znajomość (lub zetknięcie się) ze mną było dla tej osoby kluczowym momentem w życiu – że dzięki temu weszła na poziom wyżej. Jednym słowem moim celem stało się wsparcie, edukacja, rozwój mojego otoczenia.

Dlaczego o tym piszę? Ma to związek z Kilka Słów o Legii. Pamiętam, że po jednym z pierwszych podcastów, które nagrałem z Kamilem „Rumcajsonem”, Kamil zadał mi pytanie, czy nie chciałbym dołączyć do ekipy KSOL. Odpowiedziałem, że jeśli będę mógł realizować swój cel tzn. podnoszenie jakości dyskusji w polskiej piłce oraz edukację słuchaczy i czytelników to tak. W innym wypadku nie widzę sensu. Całe szczęście nasze cele okazały się spójne.

Mija mniej więcej miesiąc od powstania portalu, a od czasu tamtej rozmowy nagraliśmy z Kamilem wspólnie kilka podcastów: Goncalo Feio, Marcin Żuk, Radek Cierzniak, Piotr Zasada. Mam wrażenie, że ten cel udaje się realizować. Cieszą mnie teksty na portalu takie jak Dominika o Pjusie, cieszą rozmowy z gośćmi, którzy mogą nam wszystkim przybliżyć piłkę. Nie tak PR-owo, a bardziej od kulis, od sposobu myślenia o niej. Chcemy pokazywać rozumowanie ludzi piłki, różnych jej aktorów, niekoniecznie tych pierwszoplanowych. Tych, którzy coś wnoszą lub wynoszą – co mają wpływ na jej odbiór przez nas.

Jesteśmy społecznością Legii Warszawa. Klubu, który powinien wyznaczać standardy na każdym polu. Scena ultrasowska jest na najwyższym światowym poziomie. Swoją rolę jako członka KSOL traktuje jako osiągnięcie mistrzostwa na polu publicystyki, pokazywania otoczki klubu i dzielenia się wiedzą dla społeczności wokół klubu. Aby to było na poziomie NS. Aby to było na poziomie Legii Warszawa – najwyższym, najlepszym, profesjonalnym, niezależnym.

Zachęcam każdego czytającego do tego samego – do działania. Do dzielenia się tym, co może pomóc budować wielkość klubu i naszej społeczności. Znasz się na czymś? Wiesz jak coś poprawić w klubie lub w środowisku, które wszyscy razem tworzymy? Wrzuć to na KSOL. Jak wiesz, wszyscy robimy to charytatywnie. Dla celu, który jest o wiele większy od nas. Napisz do mnie na bezzadeciaksol(małpa)gmail.com lub na nasz ogólny adres. Jesteśmy największym klubem w Polsce, marką globalną. Zróbmy ją jeszcze większą!

Marek „Bez Zadęcia”. Znajdziesz mnie na Twitterze: https://twitter.com/bez_zadecia

 

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana