kramer wisła płock

Aaaaabbby…kupię stoperów i odwagę by zmienić bramkarza

Mam dosyć tego kabaretu. Niby wynik przyzwoity. Remis na wyjeździe osiągnięty z bezwzględnie najlepszym rywalem z jakim mierzyliśmy się w tym sezonie. Spore szanse na awans do fazy grupowej. Tyle tylko, że mogliśmy być w komfortowej sytuacji przed rewanżem. Dlaczego nie jesteśmy? Bo mamy paralityków w obronie i to czterech. Skończmy gryźć się w język. Jędza coraz częściej nie dojeżdża. Augustyniak się myli, a Ribeiro jest za mały i kryje na radar jak Hajto Pauletę. No i jeszcze gwiazda w bramce. Tak, wiem, utrzymał nas w grze w pierwszym meczu z Austrią i tyle. Bramkarz jest od bronienia strzałów. Dzisiaj Tobiasz puścił trzy gole, czyli wszystkie strzały, które leciały w światło bramki. Tylko tak dalej, liga turecka czeka. Z pozytywów, skuteczny, kreatywny atak.

Fajnie się to oglądało. Oni wysoko, my wysoko. Mogliśmy zacząć mocnym akcentem, niestety Gual zamiast strzelić gola dał się dogonić w 2. minucie. Trzech graczy gospodarzy praktycznie nie angażowało się w defensywę. Nasi wahadłowi mieli mnóstwo miejsca. I cóż z tego, skoro wystarczyło dośrodkowanie z rożnego i przegrywaliśmy już od 16. minuty. Niby nic, zdarza się to lepszym drużynom. Tyle tylko, że tego stałego fragmentu być nie powinno. Jednak nasze tuzy z obrony pokazały radosną twórczość. Augustyniak mocno i w światło bramki do Tobiasza, ten niewygodnie do Jędrzejczyka. Jędzę przerosło wywalenie piłki na aut. Konsekwencje znacie. Naszym problemem było to, że rywale przejmowali zdecydowaną większość drugich piłek. Z drugiej strony Elitim pokazał, że jest Panem Piłkarzem. Świetne przerzuty, odbiory w obronie, ciąg na bramkę, brawo. Przed meczem w mediach dyskutowano – Muci, czy Gual. Zaczął Hiszpan i chłop dawał radę. Cały czas pod grą, techniczny gość, znowu bez zagrań pod siebie. Dostał nagrodę. W 26. minucie piłka trafiła do niepilnowanego Kuna, ten jakimś cudem zamiast strzelić gola podał do Wszołka, który nieczysto kopnął piłkę przed bramkę i Gual skutecznie dołożył głowę.

Nic to, Wszołek mógł wylecieć z boiska za uderzenie rywala, dostał żółtą. Szczęście skończyło się za chwilę, w 34. minucie. Wrzut z autu, przedłużenie i Franculino miał dużo czasu żeby strzelić z pola karnego. Malarz by to obronił, Hładun pewnie też, Boruc na pewno, dlatego te gadki o „nowym” Arturze, tj. Kacprze odłóżmy między bajki. Obrońcy statystowali, to nie piłkarze, to słupki treningowe w tej sytuacji. Jeszcze w pierwszej połowie mógł wyrównać Gual, jednak z pola karnego uderzył zbyt słabo.

W drugiej połowie pokazaliśmy, że też potrafimy w stałe fragmenty. Po wrzutce z wolnego gola głową strzelił Slisz. Z przebiegu meczu wydawało się, że mamy szansę ten mecz jeszcze wygrać. Była dopiero 64. minuta. Wyglądaliśmy bardzo fajnie fizycznie. Gospodarze do obrony wracali powoli. Na boisku pojawili się Muci i Kramer za Czecha i Guala. I co z tego? To co zawsze. Slisz jeszcze dał radę wybić piłkę z bramki. Jednak akcja była ponowiona. Płaski strzał Tobiasz odbił pod nogi rywala, Kun nie zdążył i Franculino zdobył swoją drugą bramkę. Rywale rozgrywali sobie piłeczkę przed polem karnym, nikt im specjalnie nie przeszkadzał, a nasz bramkarz specjalnie nie pomógł swoim kolegom. Zresztą cały mecz wprowadzał nerwowość, a piłkę do gry w taki sposób, że przeważnie padała łupem rywali. Była 71. minuta. Kilka chwil później na placu pojawił się Rosołek za Josue. To była ważna zmiana. W 86. minucie wykonał świetne prostopadłe podanie wypuszczając sam na sam Kramera. A ten huknął przy krótkim rogu tak, że bramkarz gospodarzy mógł zrobić tylko Tobiasza, czyli nic. Kramer wyszedł na boisko napakowany jak kabanos. W doliczonym czasie świetnie przejął piłkę w pressingu, popędził na bramkę rywala, ale nie dał już rady odegrać do Rosołka, szkoda. Wydaje się, że mógł wejść jeszcze Baku. Ostatnio był w formie, rywale zmęczeni. Dziwna sytuacja.

Za tydzień możemy spokojnie awansować. Rywale to żadni kosmici. Rzuca się w oczy to, że potrafią grać kombinacyjnie, szybko wymieniać piłkę. Jednak jak najbardziej są do ogrania. W obronie gubią się niemiłosiernie, a Slisz i Elitim w środku na pewno od nich nie odstają. Jest jednak jeden warunek. Niech obrońcy zaczną atakować rywali z piłką, a bramkarz bronić. W necie jest lekka szydera z transferu Kapaudiego. Gdyby wszedł na boisko razem z Pankovem to gorsi od obecnych artystów by nie byli.

Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana