siatkówka Legia

150 000 zł – czy to dużo?

Wydaje się, że w każdym klubie wraz z coraz lepszymi wynikami sportowymi powinna iść coraz większa kasa, która ma być przeznaczana na rozwój, pensje sportowców itp. No właśnie, wydaje się… A skoro wspominam o wydawaniu, to postaram się przedstawić nietypowe położenie sekcji siatkówki Legii Warszawa, które jest nie za ciekawe, bo „Wojskowi” zaliczając awans sportowy, poniekąd stworzyli problem finansowy, który próbują uratować przez zrzutkę.

Zróbmy coś fajnego

Nie będę wam mydlić oczu, że znam się na siatkówce i z zapartym tchem obserwuję rozwój naszej sekcji. Jednak pewnego dnia na portalu Legionisci.com pojawiła się informacja o tym, że sekcja siatkówki uruchomiła zrzutkę na dalsze funkcjonowanie. Czytając opis zrzutki i patrząc na wyniki Legii w ostatnich latach, postanowiłem zgłębić temat i zadzwoniłem do Michała Trybusza, który jest Członkiem Zarządu Sekcji odpowiedzialnym za kontakt z mediami. Okazało się, że nawet już nie same kłopoty Legionistów są interesujące, ale i sposób w jaki ta sekcja się reaktywowała i funkcjonuje.

Michał Trybusz: Działamy jako Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy Wojskowi Warszawa i mamy podpisaną umowę z tą – nazwijmy ją – „dużą Legią”, która to nadaje nam statut oficjalnej sekcji klubu. Dzięki niej jesteśmy kontynuatorem bogatej tradycji tej siatkarskiej sekcji. W kwietniu będzie mijać 8 lat, odkąd działamy w tej formule, która jest o tyle dobra, że daje nam swobodę działania. Oczywiście, są pewne obszary, w których musimy się konsultować z klubem, ale nie ma żadnych nacisków czy ingerencji.

Znakiem naszych czasów jest również to, że cały ruch wskrzeszenia siatkarskiej Legii powstał w mediach społecznościowych. Jest to dosyć nietypowe, ponieważ mowa tutaj o najbardziej utytułowanej sekcji Legii Warszawa oraz jednym z najbardziej utytułowanych siatkarskich klubów w Polsce (II miejsce w tabeli wszechczasów).

Trybusz: Pomysł powołania na nowo sekcji narodził się na Facebooku. Razem z panią prezes, Karoliną Szewczyk uznaliśmy to za dobrą inicjatywę i wzięliśmy się do działania. Jak to zwykle bywa na początku, sporo osób było w to zaangażowanych, później została tylko garstka entuzjastów. To nie zmienia jednak faktu, że przez te 8 lat osiągnęliśmy sukces sportowy, jakim jest awans do TAURON 1. Ligi.

TAURON 1. Liga to zaplecze Ekstraklasy (PlusLigi) i trzeba przy tym podkreślić jedną kwestię – te rozgrywki uznawane są za jedne z top 10 lig w Europie. Przekładając to na terminologię piłkarską, która może być bliższa czytelnikom naszego portalu: TAURON 1. Liga jest jak angielska Championship, czyli drugi poziom rozgrywek w Anglii.

Bardziej rodzinny biznes niż wielka korporacja

Jak w takim razie wygląda struktury organizacji w tak mocnej lidze, jaką jest Tauron 1. liga?

Trybusz: Bieżącą pracą społeczną na rzecz klubu zajmują się dwie osoby, czyli ja i Karolina. Mamy jednak wokół siebie wolontariuszy, którzy nam pomagają przy mediach społecznościowych, różnych akcjach marketingowych oraz przy organizacji spotkań.

Jak widać, nie potrzeba dużych nakładów finansowych na pensje dla pracowników. Nie jest to duża korporacja, a bardziej rodzinna firma. Nie trzeba być jednak potężnym przedsiębiorstwem, żeby dotknęły cię problemy finansowe, szczególnie w dzisiejszych czasach.

Trybusz: Ten problem trwa od dwóch-trzech miesięcy. Nie ruszaliśmy od razu ze zbiórką, ponieważ na początku chcieliśmy wyczerpać inne możliwości. Sponsorzy nam dużo dają, ale niestety nie wystarczy nam to na bieżące wydatki. Gra w TAURON 1.Lidze to dla nas nowa sytuacja. To są wydatki na zupełnie innym poziomie, o wiele większe niż mieliśmy wcześniej. Wydaje mi się, że poradzilibyśmy sobie z nimi, gdyby do tego nie pojawiły się inne czynniki zewnętrzne… Mam tu na myśli inflację i Polski Ład, które stopują nowych potencjalnych sponsorów. Wojna też nam nie sprzyja, co jest zrozumiałe – są teraz rzeczy ważniejsze, niż sport i to one mają priorytet. Na szczęście na niwie sportowej dajemy radę i mamy realne szanse na udział w play-offach.

Trzeba tutaj oddać szacunek dla zawodników Legii. Mój rozmówca nie ukrywa, że są zaległości w ich wypłatach. Ci jednak nie postanawiają strajkować na boisku, tylko dają z siebie wszystko, dzięki czemu rośnie na nowo potęga legijnej siatkówki.

Cała Legia zawsze razem

Kolejna kwestia, która mi się rzuciła w oczy to dosyć niewielka kwota zbiórki. Mowa tutaj o zaledwie 150 000 zł. Okej, to nie jest tak, że noszę tyle w tylnej kieszeni spodni. Nie uważam też, że takie środki „leżą na ulicy”. Jednak, kiedy czasem słyszy się o wydatkach w piłkarskiej Legii, szczególnie na pensje zawodników, to wydaje się to mała kwota. Nie ukrywajmy, to przecież jedna pensja lepszego piłkarza „Wojskowych”. Czy zatem nie warto, żeby włodarze z Łazienkowskiej 3 nie sięgnęli do portfela i nie użyczyli pożyczki na korzystnych warunkach?

Trybusz: Współpraca z „dużą Legią” jest dobra. Nie mogę powiedzieć złego słowa. W tym sezonie np. dostaliśmy stroje meczowe. Nie możemy zapomnieć o tym, że piłkarska sekcja obecnie ma swoje wyzwania, więc głupio by nam było wymagać więcej. Funkcjonujemy jako osobny podmiot, ale mamy swoje miejsce w legijnym środowisku. Myślę, że jak już się zakorzenimy w 1. lidze i pokażemy to, że stać nas na wielkie rzeczy, to odzew będzie inny. Dlatego na początku skupiamy się na tym, żeby się uczyć i notować progres. Mamy nadzieję, że ta nauka zaprocentuje w przyszłości, o ile do tej przyszłości dojdzie…

Zrzutkę w pierwszej kolejności kierowaliśmy do kibiców. Jest takie piękne hasło „Cała Legia zawsze razem!”, które odwołuje się do tego, że Legia to nie tylko 90 minut na boisku. To coś więcej niż klub. To historia, społeczność, pokolenia kibiców.

Rosnące długi, rosnące ceny

Zdaję sobie sprawę z tego, że w pewnym momencie muszę się zachować nie po gentlemeńsku i pogadać o finansach. Chciałem w ten sposób zgłębić skalę problemu, z jakim mierzy się siatkarska Legia. W opisie zrzutki można zauważyć, że jest ona przeznaczona na dojazdy na mecze, kwestie organizacyjne czy treningi. Zadłużenie w takich obszarach na pewno nie wpływa dobrze na rozwój klubu, a plany sekcji są dalekosiężne.

Trybusz: Mamy drobne zadłużenie, jeżeli chodzi o wynajem hali. Jest ono drobne, ale trzeba je uregulować. A jest to dla nas istotna sprawa, bo mamy Akademię, którą chcemy rozwijać. Oczywiście, są opłacane składki, ale to nie wystarczy nam na pokrycie wynajmu hali oraz opłacanie trenerów. Akademia jest naszym „oczkiem w głowie” – mamy w niej 150 dzieci i chcemy, żeby docelowo część z nich trafiała do pierwszego zespołu. Trudno o to będzie, jeśli ciągle będziemy zadłużeni.

Wcześniej mój rozmówca wspominał o inflacji. Jak dalece rosnące ceny są przeszkodą dla działalności sekcji, najlepiej pokażą konkretne liczby.

Trybusz: Ceny wynajmu hal ostatnio wzrosły. W Warszawie ceny za wynajęcie hali na godzinę wahają się od 150 zł do 450 zł. Trening trwa dwie godziny, w tygodniu mamy dwa treningi. W najdroższym wariancie wychodzi cena 8 000 zł za miesiąc – i ta cena dotyczy tylko jednej grupy. Niestety, ale Warszawa nie ma za dużo hal sportowych, przez co każda z nich jest oblegana. Legia też nie ma swojego obiektu, więc ciężko zoptymalizować koszty w tym zakresie. Nie mówiąc już o planowaniu, kiedy o każdą godzinę na hali trzeba „walczyć”.

Organizacja meczu kosztuje od 3 500 – 4 000 zł. Ta cena obejmuje wynajęcie hali, obsługę, ochronę, opiekę medyczną i sędziów. Zysk z biletów pokrywa nam część tych wydatków. Zadomowiliśmy się w mokotowskiej hali przy ul. Niegocińskiej. Rozgrywamy tam już czwarty sezon. Może tam wejść 280 osób. Normalny bilet na mecz kosztuje 20 zł, a ulgowy 10 zł. Nie zamierzamy podwyższać tych cen, żeby nam się zwracała organizacja, ale myślimy nad sprzedażą gadżetów, bo to też jest jakiś zysk.

Jak widzicie, sytuacja siatkarskiej Legii nie jest ciekawa. W takich okolicznościach trudno myśleć o rozwoju i akademii. Po raz kolejny podsyłam link do zbiórki. Michał Trybusz bardzo ładnie wypowiadał się o haśle „Cała Legia zawsze razem!”, które objawia się w coraz to większej frekwencji na meczach. Warto jednak wspomnieć, że zbiórka zebrała na ten moment zaledwie parę procent docelowej kwoty…

Legioniści na parkiecie zanotowali w ostatni weekend 5. zwycięstwo z rzędu i zajmują 7. miejsce w ligowej tabeli, które obecnie premiuje ich do udziału w play-offach. To duży wyczyn, biorąc pod uwagę to, o czym napisałem wyżej. Szkoda by było, gdyby wysiłek siatkarzy oraz wolontariuszy poszedł na marne.

zdj. Bez Zadęcia

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Brawo Panowie

Trzeba się po prostu cieszyć i to z kilku powodów. Zdobyliśmy trzy punkty i dzięki temu jesteśmy na pucharowym miejscu w tabeli, a do końca

Z Legii została tylko nazwa

Ileż było nadziei przed dzisiejszą parodią piłki nożnej. Już wjeżdżaliśmy na podium, już straszyliśmy Jagiellonię. Po sześciu minutach było wiadomo, że będzie ciężko. Graliśmy jednak

Przez cierpienie do zwycięstwa

Ależ to był koszmarny mecz do oglądania. Magik z Portugalii zamieszał i zagraliśmy przedziwną taktyką, gdzie Gual za partnera w ataku, praktycznie w poziomie, miał

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.