Gramy do końca

Wreszcie mamy sezon, w którym własny stadion daje nam rzeczywistą przewagę. Wyciągnęliśmy wynik, a nie było na to zbyt wiele czasu. Brawo. Co ważne, zespół reaguje prawidłowo. Stracony gol? Jazda do przodu, zwiększenie tempa, a nie jak to niedawno bywało łby spuszczone jak w marzeniu reżysera „Ostatniej paróweczki hrabiego Barry Kenta”. I są na to siły, kolejny mecz pokazuje dobry poziom przygotowania fizycznego. Szkoda tylko, że w kolejnym już spotkaniu nasza obrona myśli, że rywal nie jest w stanie pokonać Tobiasza, a on musi im udowadniać, że – i owszem ma talent i umiejętności – naprawi wiele błędów kolegów, ale nie wszystkie.

Więcej