Przerwa na reprezentacje miała nam pomóc. I rzeczywiście nastąpiła pewna zmiana. Pozbyliśmy się przez ostatnie dwa tygodnie resztek formy. O dzisiejszym meczu nie ma co za dużo pisać. Indolencja z przodu do której był już czas się ostatnimi czasy przyzwyczaić. Do tego doszła parodia gry obronnej. Kto ogląda popisy naszej ekipy w organizacji z tyłu ten się w cyrku nie śmieje. Ostatni raz zagraliśmy na zero z tyłu 6 sierpnia z zawsze groźnym Ruchem Chorzów. I był to jedyny taki mecz w sezonie. Ponad dwa miesiące i jedyny. Kumacie? Dopóki zgadzała się ofensywa można było mówić o fajnym odważnym stylu itd. Tymczasem zostaliśmy oszukani i czwarty raz z rzędu dostaliśmy w palnik.
Z kronikarskiego obowiązku. W pierwszej połowie Gual trafił w poprzeczkę. Gola straciliśmy już w pierwszej akcji drugiej części gry. Potem od 71. do 77. minuty kolejne trzy w tym dwie identyczne. To co grał Pankov to się nie nadaje nawet na rezerwy. Łamał linię spalonego, dawał się ogrywać. Augustyniak też współwinny dwóch bramek. A to wszystko przeciwko drużynie gdzie jest jeden godny uwagi gracz i właśnie on zapakował nam dwa gole. Dlaczego my nie strzeliliśmy pięciu? Jeszcze miesiąc temu można było na to liczyć. Mam na to swoją teorię.
Wszystko się zepsuło po meczu z Aston Villą. Zagłaskanym gwiazdorom odbiła szajba. Spójrzmy co się dzieje później. Fartowne zwycięstwo z Górnikiem, świetne widowisko w Szczecinie i potem już tylko mokre szmaty w ryj, bilans bramkowy w wymienionych meczach 7-13. Zwróćcie uwagę na jedną rzecz. Kiedy ostatni raz strzeliliśmy gola po klasycznej sytuacji sam na sam tak jak dziś lał nas Śląsk? Chyba jeszcze za Nikolicia. Oczywiście powiecie, przeciwko nam stoją głęboko więc jest trudniej. Zgoda. Tylko, gdy prowadzimy takich kontr też nie ma. Czech się do tego nie nadaje, a nasz styl – do boku i Pekharta trafić w głowę jest cokolwiek już czytelny dla wszystkich. Może niech sobie Czech odpocznie i na szpicę damy małego sprytnego? Guala? Dziś Magiera zjadł Runjaicia. W pierwszej połowie byłem zdziwiony dlaczego nie siedli na nas z czym zawsze mamy kłopot. A oni sobie odpoczywali i po przerwie zjedli i wypluli. Oczywiście to było o tyle proste, że byliśmy 6a przeciwko 8b.
A cóż nasze gwiazdy, łącznie ze sztabem, porabiały? Poza Gualem nikt nic. Walenie głową w mur. Niech mi ktoś wyjaśni co na boisku robi Rosołek? Tak, jest młody, do tego wychowanek, nie można go krytykować. Bzdura. Chłop na boisku jest zbędny. Muci na boisko wszedł przy 4:0. Po cholerę? Po kontuzję? Jeśli już to wcześniej powinien wejść, najlepiej w przerwie. Strzałka trzymano w szafie u siebie w dobrze układających się meczach to go wrzucono na boisko w trudnym spotkaniu gdy przegrywamy. To ma sens, zarządzanie młodymi jak zawsze u nas top. Jędza już nam nie pasował. To mamy Pankova, który raz zagra dobrze, a raz tak jak dziś. Przyszedł młody, ponoć świetny Burch to grzeje ławeczkę. Ja jestem kibic amator i może czegoś nie dostrzegam? Sensu na pewno nie. Uwaga, będzie atak na drugi kościół. Tobiasz wpuścił cztery. Ok, szans na obronę nie miał. Tylko jest jedno, ale. Boruc, czy Malarz wielokrotnie wyciągali niemożliwe strzały. Tobiasz miał ostatnio dobre momenty. Obrona mu nie pomaga, fakt. To niech on pomoże jej. Żeby nie było, że pozjadałem wszystkie rozumy. Po meczu z Pogonią pisałem: „Pytanie jest naprawdę tylko jedno. Jak długo jesteśmy w stanie utrzymać taką formę. Jeśli do końca rundy to wiosna może być w lidze formalnością. Póki co nie widzę w kraju dla nas konkurencji.”. Taki ze mnie ekspert. Formalność? Tu trzeba się martwić o miejsce pucharowe na koniec sezonu. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że jestem jednym z wielu oszukanych, ale cóż Pan Kosta podziękuje za doping, obieca walkę i znowu będziemy walić łbami w mur rywali. I darujcie płacę, że Lasyk jest fanem piłki ręcznej, a z Josue na placu to ho ho.
Fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com