We wrześniu zeszłego roku spotkaliśmy się z Piotrem Urbanem, zastępcą dyrektora Akademii Legii Warszawa oraz Przemysławem Zychem, menedżerem ds. rozwoju, aby przez prawie 2 godziny rozmawiać o szkoleniu w naszym klubie. Wyszedł kawał świetnej rozmowy, tak naprawdę lektura konieczna dla każdego, kogo temat szkolenia w Polsce interesuje. Zapraszamy do lektury!
Bułgarski Atleta: Panowie, na początku chcielibyśmy się dowiedzieć na czym polega Wasza praca, czyli jakie są obowiązki managera do spraw rozwoju oraz co leży w gestii zastępcy dyrektora?
Przemysław Zych: W Legii jestem już ponad cztery lata, choć w różnych rolach. W styczniu 2020, tuż po odejściu Radka Mozyrko, zaproponowałem Richardowi abyśmy inaczej rozpisali nasze zadania i obowiązki. Uznałem, że jest potrzeba posiadania kogoś, kogo nazwiemy managerem operacyjnym. Osoby, która będzie gospodarzem Akademii, będzie zajmować się wszystkimi tematami okołoboiskowymi. W fazie początkowej, kiedy zbliżało się przeniesienie Akademii do LTC, wziąłem tę funkcję na siebie, a później od lipca 2021 miałem być managerem do spraw rozwoju, a tamto stanowisko miała zająć inna osoba.
Bez zadęcia: Zajęła?
Przemysław Zych: Tak, zajął ją Sebastian Różycki – człowiek, który jest w Akademii od 9 lat, piastował w niej najróżniejsze funkcje: był koordynatorem, trenerem, logistykiem, zajmował się też klubami czy edukacją.
Bez zadęcia: Czyli byłeś takim gospodarzem LTC na początku, przygotowywałeś ośrodek pod chłopaków, tak?
Przemysław Zych: Tak, zakładałem bursę, szkołę, jeździłem do Książenic z Richardem i z Piotrkiem, zastanawialiśmy się, co gdzie powinno być. Cały plan treningowy w połączeniu ze szkołą. Organizowałem całość, począwszy od ludzi po różne tematy, po których naprawdę dobrze wyjechać na wakacje. Uwierzcie mi. Natomiast w tej chwili już przekazałem te obowiązki i mam inną rolę, w której mam się zastanawiać nad strategicznymi kwestiami. Sprawdzać nasze codzienne działania, troszkę z lotu ptaka. Przygotowywać różne analizy, wspierać też część sportową i część okołoboiskową. Wiedząc też, jakie są niuanse w naszym funkcjonowaniu.
Bez zadęcia: To jeszcze dopytam, bo przed operacyjnym, byłeś od spraw komunikacji i rozwoju, a teraz jesteś od rozwoju. Czy to jest kontynuacja tego, co robiłeś wcześniej, czy to zupełnie inna rola?
Przemysław Zych: Część rzeczy się pokrywa, jeżeli mam na to czas. Natomiast ja to traktuje trochę jako inny poziom funkcjonowania, inne tematy mogę prowadzić. Porównałbym to boiskowo, że manager operacyjny to jest boiskowa szóstka – taki Claude Makélélé, a ja tu jestem taką nawet nie ósemką, a bardziej dychą – mogę sobie podejść do bocznego pomocnika, do defensywnego pomocnika, po piłkę do napastnika, w tym układzie Piotrek jest chyba skrzydłowym.
Piotr Urban: Na boisku, ale chyba jestem za wolny na to 🙂
Bez zadęcia: Wcześniej odpowiadałeś bardziej za komunikację czy za rozwój? Jeżeli rozwój, to czego on dotyczył? To mniej więcej czasy Radka Mozyrko.
Przemysław Zych: Od 2017 do końca 2020 współpracowaliśmy razem, tak naprawdę na początku zajmowałem się z jednej strony mediami Akademii. Znalazłem wtedy Kubę Wydrę, wyszkoliłem go i pozwoliłem mu dalej funkcjonować. Zakładałem także projekt klas sportowych 4-6 na Żoliborzu. Chociażby, jak teraz oglądamy w U-17 Tomka Rojkowskiego, to on trafił do nas dzięki temu projektowi. Dzięki temu, że przez kolejne lata mógł być oglądany, będąc w innym klubie na WF-ach z naszymi zawodnikami. To był mniej więcej zakres prac, który sobie tam wymyślałem.
Bułgarski Atleta: Piotrek?
Piotr Urban: Tak myślałem, co powiedzieć, że robię. To, co dyrektor, tylko że on bierze odpowiedzialność za to, a nie ja. Ja ogólnie bardziej zajmuję się pracą stricte sportową, tym co się dzieje na co dzień. Wiadomo, że dyrektor musi robić więcej rzeczy organizacyjnych itd. Ja się skupiam przede wszystkim na oglądaniu treningów, meczów, rozwijaniu trenerów, przygotowywaniu szkoleń itd. Potem sprawy organizacyjne ustalamy wspólnie z Richardem. On chce znać moje zdanie, tak samo jak i Przemka, ale na koniec to on podejmuje decyzję. Gdybym miał tak podsumować, to moją rolą jest praca codzienna, ten kontakt trenera z zawodnikami, z rodzicami.
Bez zadęcia: O Richardzie krążą różne opinie. Słyszałem, że lubi mieć swoje zdanie na wiele tematów. Czy masz wpływ na metodologię i na to, jak wyglądają treningi na co dzień, czy to jest bardziej projekt autorski Richarda z delikatną pomocą Piotra?
Piotr Urban: To prawda, że ma swoje zdanie, bo musi je mieć. Nie wyobrażam sobie, że ktoś ma tak ważną rolę, a nie ma swojego zdania. Tym bardziej, że ma doświadczenie, aby mu po prostu zaufać. Ale muszę przyznać, że po pierwsze to on jest z Holandii, a ja choć urodziłem się w Polsce, to całe życie mieszkałem w Hiszpanii – mamy bardzo podobny pogląd co do piłki nożnej, bo hiszpański styl i holenderski są bardzo podobne. W 95 procentach sytuacji widzimy rzeczy podobnie. Zgadzamy się, jak oglądamy mecze, zwracamy uwagę na te same elementy. Oczywiście możemy mieć inne zdanie na temat tego, jak może wyglądać mikrocykl treningowy, jak może wyglądać nacisk na parę rzeczy w treningu. To wynika z różnic kulturowych i nawyków treningowych w danym kraju. On mi opowiada jak w Holandii pracują, że Ajax codziennie trenuje w akademii dwa razy, ja to sobie porównuję z tym, co jest w Hiszpanii, że się trenuje dużo mniej niż w Holandii, ale też mniej niż w Polsce.
Bez zadęcia: To są chyba dwa-trzy treningi w tygodniu, prawda?
Piotr Urban: Tak. Nawet byliśmy na stażach (zawsze próbuję raz na rok wyjechać do Hiszpanii na taki porządny staż) w Realu Madryt czy w Barcelonie na tydzień. Na tyle abyśmy mogli naprawdę z nimi porozmawiać, podzielić się wiedzą. Pamiętam, że oni bez problemu mówili, że nieraz trenują trzy razy w tygodniu, a w U-18 czy U-19, jak im się tak trafi akurat, że pierwszy zespół gra w Lidze Mistrzów, to odpuszczają po prostu trening, bo idą oglądać mecze.
Bez zadęcia: Moim zdaniem w Hiszpanii i Włoszech chłopcy o wiele więcej grają poza treningami niż w krajach takich jak Holandia czy Polska, gdzie temperatura i pogoda mniej sprzyja.
Piotr Urban: To prawda. Pamiętam jak byłem mały i chodziłem do szkoły. Po lekcjach od razu na obiad i po pół godzinie znowu byłem w szkole, bo graliśmy mecze. W Hiszpanii gra się dużo więcej, jest inaczej. A to, że grasz, a nie trenujesz, to robi dużą różnicę. Co innego jest trenować i się męczyć, bo masz trenera, który wymaga od ciebie, a co innego jest, jak ty grasz z kolegami. Na pewno wszyscy w lecie, jak byliśmy mali, graliśmy z kolegami. Jak przyjeżdżałem do Polski na wakacje, to cały dzień byłem na ulicy, bo grałem tylko w piłkę. Ja nie kojarzę żebym kiedykolwiek był zmęczony. Grało się od rana do nocy. Ja pamiętam, że był taki komin – i jak były na nim światła, to znaczy, że wtedy ok, wtedy kończymy i tyle. Ale w życiu nie byłem zmęczony. Dlaczego? Bo miałem z tego frajdę, jakoś sam wiedziałeś, że jak się trochę zmęczyłeś, to odpuszczałeś i tyle. A w treningu to masz tę rywalizację – bo wiesz, że są inni koledzy, którzy chcą też osiągnąć ten cel, który masz ty; masz trenerów, którzy naciskają – mentalnie jesteś zmęczony.
Bułgarski Atleta: Jaka jest obecnie główna filozofia w Akademii? Jak wiemy w przeszłości kilka razy się zmieniała.
Bez zadęcia: Ja się śmieję, że jedyna stała w Akademii Legii to zmiana.
Bułgarski Atleta: Na czym polegały zmiany? Na co teraz jest kładziony nacisk?
Piotr Urban: Tak, to prawda, że są zmiany. Chcielibyśmy żeby było ich coraz mniej. Nie będziemy udawać, że to jest dobre, bo to nie jest dobre i o tym rozmawiamy. To nie jest tak, że my nie widzimy tego. Ja zawsze daję jako przykład, że przy tylu zmianach, nawet jak coś ci wypali – jak jeden, drugi zawodnik zagrają w pierwszym zespole i sprzedasz ich – to nie będziesz wiedział, dlaczego. Nikt do końca nie będzie wiedział, czy to efekt zdolności tego chłopaka, zmiany jakiegoś aspektu szkoleniowego czy wdrożonego miksu. Zdajemy sobie sprawę, że to musi lepiej wyglądać. Dążymy do stabilizacji, ale wdrożyliśmy pewne zmiany po przyjściu Richarda. Dlaczego? Jestem piąty sezon w klubie, jak przychodziłem, to Radek Mozyrko wdrażał właśnie swój program szkolenia, i bardzo dużo z aktualnego programu szkolenia jest oparte na jego założeniach. Otwarcie o tym mówimy, bo to po prostu są bardzo dobre rzeczy i nie ma po co ich zmieniać. Radek wpłynął na intensywność w treningu, tę zmianę osiągnął poprzez nadanie pewnego stylu. Jeśli twój styl jest bardziej oparty na szybkim przejściu od obrony do ofensywy, styl oparty na pressingu, to ta intensywność naturalnie będzie wyższa.
Bez zadęcia: Czyli można powiedzieć, że u Radka to była bardziej belgijska szkoła, prawda? To szybkie przejście z obrony do ataku.
Piotr Urban: Tak, i to było widoczne, i efekty też były. Tylko… Zresztą ja z Radkiem dużo o tym rozmawiałem…
Bez zadęcia: Bo ty jesteś ze szkoły hiszpańskiej, gdzie gra się przez posiadanie. Zresztą Richard też jest z tej samej szkoły.
Piotr Urban: Tak, ale posiadanie musi mieć jakiś cel. Wracając do myśli – widzieliśmy, że to już wygląda bardzo dobrze, ale musieliśmy dodać coś jeszcze. Aby zrobić kolejny krok, musieliśmy dodać elementy techniczne. My oczywiście zwracaliśmy na to uwagę, ale teraz chcemy na to zwracać uwagę jeszcze bardziej. Chyba każdy kibic, jak ogląda mecz w Polsce, to widzi, że technika nie jest na poziomie, na którym powinna być. I to jest w każdym klubie, w każdej akademii w Polsce. Jak pójdziemy zobaczyć mecze reprezentacji Polski, no to sorry, ale tak to wygląda. Poziom techniczny nie jest taki, jaki być powinien. Nadal jak odbieramy piłkę, to pierwsze, co próbujemy zrobić, to grać do przodu – bo ani Richard, ani ja nie chcemy zrobić tutaj z Legii Barcelony czy tej słabej Hiszpanii, która tylko grała do boku, i nikomu to się nie podobało. Ale wracając do tematu: OK, odebrałem piłkę, chcę zagrać do przodu, ale jeśli nie mogę, to co mogę z nią zrobić? Nie ma sensu dalej grać do przodu, tylko po to, żeby grać. Ważne, aby zawodnik umiał podjąć właściwą decyzję. OK, zauważyłem, że nie mogę tam zagrać, to teraz muszę się utrzymać, muszę zagrać inaczej. Logika mi podpowiada, że jeśli mam więcej piłki przy nodze, to będę bardziej się rozwijał technicznie.
Przemysław Zych: Tak naprawdę z rozwojem techniki idzie intensywność – jeśli masz piłkę, jest mniej głupich strat, jest mniej chaosu.
Piotr Urban: Słuchaliście na pewno dużo razy wywiadów, nie? Chodzi mi o zawodników, którzy wyjeżdżają za granicę i zawsze powtarzają to samo. „Nie no, ja wyjeżdżałem do Niemiec, do Włoch, to tam to się trenuje intensywniej.” Mnie dziwi, że nikt nie pyta w Polsce o to, dlaczego tam jest intensywnie. Chyba nikt nie myśli, że wychodzi trener w Polsce i mówi: „Dobra, dzisiaj grajcie na 50 procent, dzisiaj trenujemy na 40”. No nie! Tylko jaka jest różnica? Technicznie są po prostu na innym poziomie – jeśli ty technicznie jesteś lepszy, to co to powoduje? To, że ty, jak masz piłkę, to potrafisz przyjąć i zagrać od razu. Przyśpieszasz grę, i naturalnie przeciwnik musi szybciej biegać, wtedy ten kolega szybciej biega. Wytrzymałość się poprawia, doskok się poprawia. Każdy musi mądrzej zachowywać się na boisku, bo jak się trochę spóźnisz, to już po prostu cię w akcji nie ma. Ale to nie bierze się tylko z intensywności, z tego, ile oni biegają. Jedna z najgłupszych statystyk dla mnie to są kilometry na boisku.
Bez zadęcia: To sprinty się liczą.
Piotr Urban: Dokładnie. Ja zawsze porównuję, a raczej na początku jak tutaj byłem, to pokazywałem, ile kilometrów robią w ekstraklasie, a ile robili w drugiej lidze hiszpańskiej.
Bez zadęcia: U nas pewnie więcej
Piotr Urban: OK, oczywiście, że to jest bardzo ważne. Umówmy się, motoryka jest bardzo ważna. W końcu musisz biegać i musisz być przygotowany.
Bez zadęcia: Ale poczekaj, Piotr, tak naprawdę trener też pobudza tę intensywność.
Piotr Urban: Oczywiście, że tak.
Bez zadęcia: Nieraz widziałem tych samych chłopaków z dwoma trenerami i tylko drugi bodźcował: szybciej, szybciej, szybciej. I faktycznie to wpływa.
Piotr Urban: Oczywiście, że tak. Dam wam przykład, który Richard opowiadał kilka razy na różnych szkoleniach z trenerami. Jak pracował w Holandii, to był tam jeden trener, który powiedział, że przez miesiąc będzie mówił tylko jedno słowo: „Sprint”. Czyli on wychodził na trening i tylko mówił: „sprint”. Na początku wszyscy patrzyli się na niego jak na głupka, ale po kilku tygodniach ci, co się śmiali, zobaczyli, że potem potrafili zrobić naprawdę sprint, i że był ten agresywny doskok, a potem mogli grać. Ale jak ty nie masz tej piłki, nie jesteś w stanie jej odzyskać, to po co ci być lepszym technicznie? Tak więc oczywiście zgadzam się z Tobą.
Bez zadęcia: Wydaje mi się, że teraz w dużych akademiach z Big9 ta intensywność treningowa zdecydowanie poszła do przodu. To potem gołym okiem widać w trakcie meczów ich drużyn młodzieżowych.
Piotr Urban: Tak, to już jest. Przykład: my mamy w Akademii procedurę na przyjście nowego zawodnika. Zauważyliśmy, że to jest potrzebne, bo jak nie, to są kontuzje. Może właśnie trenowali mniej, a my trenujemy dużo, mamy te podwójne treningi itd. I oni nie są gotowi. Widzieliśmy kilka lat temu, że były problemy właśnie z tym. Radek wprowadził najwięcej procedur w klubie (śmiech). Jedna z nich dotyczyła tego, jak reagujemy na transfery nowych zawodników, bo oni mówią, że są zmęczeni, były kontuzje. Teraz wprowadzamy ich powoli, na początku przez kilka tygodni trenują mniej, potem trenują w niektórych ćwiczeniach, np. jako neutralni itd., itd.
Bułgarski Atleta: Podobnie jest chyba też w pierwszej drużynie, tzn. jak młodzi wchodzą, to też widać tam zmianę. Kiedyś jak młodzi szli do jedynki, to po pierwszym obozie już byli tak zajechani, że później pół roku mieli wyjęte. Teraz mam wrażenie, że są mądrzej wprowadzani. Albo są lepiej przygotowani. Ciężko mi to ocenić. Chciałem zapytać o tę technikę, o której wspomniałeś. Czy młodzi zawodnicy w Akademii ćwiczą to indywidualnie? Czy mają narzędzia żeby poprawić technikę?
Piotr Urban: Popraw mnie Przemek, ale chyba departament, który najbardziej się rozwinął w tym sezonie, to jest właśnie departament treningu indywidualnego.
Przemysław Zych: Przyszedł jeszcze w zeszłym sezonie Mięciel, Kubicki, teraz dołączył Astiz czy Tomasz Sokołowski.
Piotr Urban: Naprawdę ten departament jest duży. Mateusz Kamuda, który jest szefem tego pionu, wdrożył to, o czym rozmawialiśmy już parę lat: chcieliśmy mieć mentorów, czyli jak potrafimy znaleźć gościa, takiego jak Inaki Astiz, który pewnie powie coś mądrzejszego niż ja do obrońcy, to to zróbmy. To samo mamy z Mięcielem. Mamy Darka Kubickiego, jest Radek Pruchnik, jest Norbert Misiak. To ogromna wartość mieć ludzi, którzy mogą ci coś praktycznego powiedzieć, co jest dodatkowo oparte na ich doświadczeniu. Nie chodzi o to, aby być mistrzem teorii, że my zrobimy jakąś prezentację na Power Point, to będzie super wyglądało, czy zrobimy konferencję na ten temat. Chodzi o to, żeby przyszedł gościu na boisko i ci powiedział: słuchaj, weź się ogarnij, bo nie możesz prosić o piłkę, jeśli wcześniej nawet się nie poruszyłeś, nie zrobiłeś ruchu od piłki do piłki albo odwrotnie. To są takie rzeczy, które wiemy, że są ważne. Myśleliśmy o tym od dawna, ale dopiero teraz dzięki LTC mamy możliwości to wdrażać. Np. taka mała rzecz, że możemy trenować na różnych boiskach o tej samej godzinie – brzmi jak drobnostka, ale to daje bardzo dużo. Poszczególne roczniki mają treningi indywidualne: Legia II, U-18, U-17 – dwa razy w tygodniu, zaś U-16 i U-15 – raz w tygodniu. Dodatkowo od tego tygodnia dodaliśmy jeszcze czwartek. Jak to się nazywa? Zawsze mnie śmieszy… Godzina fakultatywna, tak? Gdzie zawodnicy mogą sobie wychodzić na boisko, na halę czy na beach soccer, gdzie wiedzą, że w tych godzinach będzie tam też trener, który z nimi popracuje.
Przemysław Zych: Oczywiście są momenty, gdy chłopaki wychodzą sami z siebie i też nam na tym zależy, to też jest ważna rzecz. Richard często o tym mówi, żeby ta świadomość zawodnika była taka, że to wszystko zależy od niego. I oni wiedzą, że mają halę, że mogą sobie iść poodbijać piłkę, mają małe boiska i te wszystkie stoły odpowiednie do tego. Tak jak rozmawialiśmy wcześniej, widzimy czasami zawodników, jak wyjeżdżamy z LTC, że sobie idą w wolnym czasie i kopią. Na tym nam zależy, to jest ten moment, to jest to miejsce.
Piotr Urban: Też musieliśmy się – i oni i my – nauczyć używać LTC. Od początku mieliśmy halę, boisko do beach soccera, super sprawa, ale w pierwszym sezonie to mało kto tego używał. Zawodnicy nie byli pewni, czy mogą ich używać. Nie było bramek na przykład – stwierdziliśmy, że trzeba dołożyć bramki, to będą częściej używać. Daliśmy bramki w tym roku, no i naprawdę tam grają. Zaczęli w praktyce z tego korzystać.
Bez zadęcia: Dopytam o jeszcze jedną rzecz, powiedziałeś, że trenują dwa razy dziennie. Od jakiego wieku są 2 treningi?
Piotr Urban: Od U-16 w górę mają we wtorki podwójny, od U-17 w górę dochodzą jeszcze podwójne środy.
Bez zadęcia: A jak wyglądają treningi młodszych? Trenują codziennie?
Piotr Urban: Prawie. Mają jeden dzień wolny. W U-15 dodaliśmy jeszcze trening indywidualny pół godziny przed treningiem.
Bez zadęcia: Czy jest jakiś podział na tych podwójnych treningach, tzn. że jeden jest np. bardziej techniczny, a drugi – bardziej motoryczny?
Piotr Urban: Jest ułożony cały mikrocykl pod daną drużynę, zresztą rozpiski mam przed oczami (choć biurko przed Piotrem jest puste – przyp. redakcja). Np. poniedziałek zaczyna się od rozgrzewki z techniką, potem idziesz na ćwiczenie, które jest oparte o posiadanie piłki, które trwa 20 minut. Wdrożyliśmy ten element w tym sezonie. Powiedziałem Richardowi, że to pozwoli nam się zbliżyć do tego poziomu, który oczekujemy. Tak ćwiczą w Hiszpanii. W Hiszpanii jest o wiele więcej gier, w tym gier na utrzymanie, ale to nie znaczy, że tak ma wyglądać mecz. Robisz to po to, aby rozwijać skanowanie przestrzeni. Zawodnicy wymieniają się pozycjami, nie trzymają się swoich naturalnych. Tu chodzi o to, żeby było trochę wbrew niektórym nowoczesnym teoriom, gdzie wszystko musi być megarealistyczne. Chcemy znaleźć moment, żeby oni musieli reagować na to, co się dzieje na boisku, żeby nie mieli w głowie automatu. Ok, jestem stoperem, więc ruszam się tu i tu, ale już tam nie. Nie wiem, skąd zaatakuje mnie przeciwnik, bo gramy bez bramek, to wymusza na mnie o wiele więcej obserwacji. Mam nadzieję, że to też wymusi o wiele więcej komunikacji między sobą. Wszystko dzieje się szybko, musisz podnieść głowę, rozejrzeć się, zobaczyć gdzie jest piłka, gdzie są koledzy, szukać wolnej przestrzeni. To jest jeden z elementów, z nich budujemy mikrocykl, który nanosimy na plan kolorami – dzięki temu łatwiej jest to przekazać zarówno trenerom, jak i rodzicom. Dzięki temu też o wiele łatwiej można zauważyć różnice w szkoleniu dla poszczególnych grup wiekowych: w U-13 zobaczysz dużo więcej kolorów zielonych, gdzie technika jest dużo ważniejsza niż taktyka. Po co im ta taktyka w młodszych rocznikach? Tego jesteś w stanie nauczyć się w miarę szybko, ale jak nie potrafisz przyjąć i podać, a rozmawiamy o niby prostych rzeczach – pewnie są tacy, co słuchają podcast, i mówią: „o czym on gada, przecież to tylko podanie, przyjęcie” – a uwierzcie mi, że to jest po prostu potrzebne.
Bułgarski Atleta: Przy okazji tej indywidualnej pracy mamy od słuchaczy kilka pytań, m.in. o stałe fragmenty gry. Czy strzały z dystansu są ćwiczone, czy też nastawiacie się, że zawodnicy zaczną to ćwiczyć na późniejszym etapie kariery? To w sumie od zawsze był i jest problem wychowanków Legii. Jak sięgam pamięcią, to kojarzę jedynie Sebastiana Szymańskiego, który potrafił uderzyć ze stałego fragmentu.
Piotr Urban: Oczywiście, że to trenujemy, tylko to nie jest łatwy element. Nie podam ci dokładnych liczb, ale nasz dział analiz przygotował nam materiał ze wszystkimi bramkami, które strzeliliśmy w sezonie, a także z bramkami, które zostały strzelone w Lidze Mistrzów, tej dorosłej i młodzieżowej. Na tym materiale ewidentnie widać, że praktycznie nie ma bramek spoza szesnastki. Przy wszystkich strzałach, które są powyżej kolan, od razu spada średnia bramek. I to drastycznie. Tak więc my te wszystkie elementy wykorzystujemy, np. w treningach indywidualnych. Jak robimy grupy z napastnikami, to dajemy im takie informacje: słuchajcie, musicie grać przede wszystkim na jeden kontakt, maksymalnie na dwa, bo wiemy, że statystycznie im więcej kontaktów, tym dużo, dużo mniej bramek. Większość na jeden kontakt. Jak piłka idzie w górę w polu karnym, to jest dużo mniej szans, żeby zawodnik strzelił. Każdy lubi sobie strzelić w okienko, prawda? A to nie jest praktyczne w meczu. Ja wiem, że łatwo to tak powiedzieć, że nie strzelają, ale uwierzcie mi, że program szkolenia, który mamy w Legii, jest bardzo dobry. To efekt doświadczenia wielu osób. Dużym plusem jest to, że mamy doświadczenie ludzi z Polski, z Anglii – jak Radek, z Holandii, z Hiszpanii i wszystkich trenerów z Polski. Doświadczenie Jacka Zielińskiego to naprawdę skarb. To jest bardzo dobry program. A czy jest idealny? Nie jest idealny i nie będziemy mówić, że robimy wszystko idealnie i jesteśmy najlepsi w Europie. Ale próbujemy.
Bułgarski Atleta: A nie dałoby się zatrudnić kogoś takiego jak Leszek Pisz? Jestem ciekawy czy osoba, która miała tak ułożoną stopę, jest w stanie pokazać tym chłopakom, jak to trzeba zrobić.
Przemysław Zych: Rozmawialiśmy też o jego kandydaturze, kiedy tych specjalistów powołaliśmy.
Piotr Urban: Przemek przygotował kilka list na każdą pozycję.
Przemysław Zych: Natomiast z różnych względów pan Leszek na ten moment odpada.
Bułgarski Atleta: Ale, jak rozumiem, szukacie takiej osoby?
Przemysław Zych: Myślę, że idąc tokiem rozumowania Piotrka i Richarda, to mi się wydaję, że jest tyle elementów, w których możemy być lepsi, które są ważniejsze na dzisiaj niż stałe fragmenty…
Piotr Urban: Były takie sytuacje, nie powiem z jakim zawodnikiem, gdzie powiedzieliśmy do trenera…
Przemysław Zych: Łakomy strzelał.
Piotr Urban: To już powiedziałeś 🙂
Przemysław Zych: Tak, ostatnio widziałem, że w Zagłębiu strzelił dwie z wolnego.
Piotr Urban: No tak, ale na co my zwracamy uwagę? Zawodnik musi mieć coś, co go wyróżnia. Widzieliśmy, że “Łaki” miał dobre uderzenie. I wiedzieliśmy, że jeśli do swojej gry dołoży liczby, to będzie grał w piłkę profesjonalnie. Zaczęliśmy się zastanawiać, kto w naszej Akademii potrafi naprawdę dobrze uderzać z wolnego. Wybór padł na trenera Darka Rolaka. Ma również świetną lewą nogę, podobnie jak Łakomy. I uwierzcie mi, że dobre bramy strzela, nie tylko w lidze biznesu (śmiech). No to umówiliśmy ich na wspólne treningi. Wystarczy kilka sesji w tygodniu po 20 minut lub czasem zostać kilka minut po treningu i to poćwiczyć. Więc tak, takie sytuacje się zdarzają. Czy możemy z wszystkimi tak zrobić? No nie, nie ma szans.
Bez zadęcia: Wtrącę taką małą dygresję: jak oglądałem skróty najładniejszych bramek z CLJ z zeszłego sezonu, to bardzo dużo z nich padało z rzutów wolnych. Było to dla mnie zaskakujące, ponieważ w polskiej lidze bramek z rzutów wolnych pada bardzo mało. Nie wiem, z czego to wynika.
Przemysław Zych: Ale to nie u nas, nie?
Bez zadęcia: Z całej CLJ. Dobra, ale zostawmy to. Jak patrzę na młodzieżowe drużyny Zagłębia Lubin, to wiecie kogo najbardziej przypominają ze stylu gry? Z polskich drużyn młodzieżowych? Barca Academy i Escolę. Widać to posiadanie piłki, że te szkoły hiszpańskie i holenderskie faktycznie się bardzo przenikają. Ale chcę odejść z pytaniem w trochę inne miejsce. Od jakiego wieku podchodzicie na poważnie do szkolenia dziecięco-młodzieżowego?
Piotr Urban: Od początku odkąd są w Akademii.
Bez zadęcia: Czyli od U-10?
Piotr Urban: Tak, inaczej nie byłoby sensu, żebyśmy to robili. Tylko jesteśmy świadomi tego, że im młodsi zawodnicy, tym trudniej trafić z potencjałem. Stąd selekcja jest tak ważna. W wieku 10-12 lat pół roku może zmienić bardzo wiele. Z zawodnika nie wyróżniającego się możesz stać się najlepszym. Szczerze mówiąc, to większość z tych, którzy byli najlepsi w wieku 10-12 lat, na ogół nie zostaje piłkarzami lub nie robi wielkiej kariery. Nawet czytaliśmy badania na ten temat.
Bez zadęcia: Z obecnej szerokiej kadry Legii w najmłodszym wieku pojawili się chyba Hołownia i Wieteska, obaj mieli po 13 lat.
Przemysław Zych: Tobiasz był chwilę, jak miał 10 lat, przez jeden sezon.
Bez zadęcia: Ale później poszedł do SEMP-a i wrócił w wieku 16 lat. Jak sobie popatrzyłem na średni wiek przyjścia do Akademii, to faktycznie było kilku, którzy byli od początku: Jagiełło, Kopczyński, Makowski, może jeszcze Żyro. Ale średni wiek tych, którzy zrobili karierę, to 14-15 lat, dlatego dopytuję, od jakiego wieku szkolicie na poważnie.
Piotr Urban: Nie wiedziałem, szczerze, ale to nie koliduje z tym, jakie badania są w Europie. Że jak masz 14-15 lat, to jest ten moment, kiedy przychodzą zawodnicy do dużych akademii.
Bez zadęcia: Dlatego zastanawiam się, bo dużo mówimy tu o metodologii, o wychowaniu tych chłopaków. A prawda jest taka, że ta para gdzieś ucieka, szkolicie go przez pierwszych 5 lat, a później ci chłopcy są zastępowani przez innych chłopaków z Polski, którzy przeszli zupełnie inne szkolenie, prawdopodobnie z trochę mniejszą intensywnością i inną metodologią. Na czym lepiej jest się skoncentrować? Podejrzewam, że gdyby testowo zrobić dwie grupy: jedną z tych, którzy dołączyli do Akademii w późniejszym wieku, i drugą, z tych, którzy są od początku, to pewnie do dorosłej piłki trafi i tak podobna liczba graczy z obu grup. Może ci, którzy są w Legii od początku, mają nawet większe szanse.
Przemysław Zych: Kluczowe jest to, w którym z tych dwóch hipotetycznych zespołów była lepsza selekcja wstępna. Jestem właśnie w trakcie analizowania tego zagadnienia, nie mam niestety jeszcze finalnych konkluzji, ale już pewne rzeczy widzę. Rocznik 2008 na przykład, który jest teraz w U-14 – tam pierwsza selekcja była naprawdę udana i wielu z tych chłopaków, mając dalej dobry potencjał (również techniczny i motoryczny), dalej w tym zespole jest. W innych rocznikach jest różnie, stąd częstsze zmiany. Natomiast historycznie najwięcej zmian było w U-9, jakieś 5-8 lat temu, co nie dało dobrego imienia Legii. Stąd też taka opinia się za nami ciągnie, ty też ją wypowiadasz w tym momencie.
Bez zadęcia: Ja nie wyrażam opinii, posługuje się faktami, twardymi danymi.
Przemysław Zych: Też jest tak w ostatnich latach, że ten moment, kiedy wielu zawodników lokalnych odchodzi od nas, przesunęliśmy. Był taki moment z U-13 do U-14, z piłki 9-osobowej do 11-stek, w tej chwili jest to z U-14 do U-15. To jest coś, co udało się w ostatnich latach zrobić. Natomiast kluczowe jest to, żeby wejść w szczegóły dotyczące każdego z tych roczników, bo możemy mówić o 2008, o 2007, który w pewnym momencie był zasilony w U-11 i U-12…
Bez zadęcia: Po ostatnim sezonie wymieniliście 9 z 25 zawodników w roczniku 2007…
Przemysław Zych: Tak, ale między innymi dlatego, że w zeszłym roku przez COVID daliśmy wielu z nich kolejną szansę i nie chcieliśmy ich żegnać w momencie, kiedy oni nie mieli pełnego sezonu. Stąd tych odejść było więcej. Dalej, jeśli chodzi o rocznik 2006 – czyli Legia Cup U10 – jakaś tam zadyma z rodzicami, odszedł m.in. syn Marka Saganowskiego, a niedawno do nas wrócił. Tam były różne zawirowania, np. przez to, że kilku zawodników przyjeżdżało z zewnątrz, w tym Jan Faberski. Stąd ten rocznik się rozpadł. Przychodziły kolejne nazwiska. W roczniku 2005 to jeszcze inna historia, w 2004 – w U12-U13 już się mówiło, że generalnie coś szwankuje. Więc każdy ten zespół ma swoją wieloletnią historię. Jak sobie analizuję, to widzę, że w przeszłości było bardzo dużo zmian koordynatorów rocznika, szczególnie w młodszych rocznikach. Bodajże 6-7 lat temu to co roku się zmieniał, niekiedy częściej. A obecnie Sebastian pracował tam przez ostatnie 4 lata. Dzięki temu, że mieliśmy podobny sposób ściągania zawodników do nas, to można to sobie przeanalizować. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, co wyszło, a co nie. Jest to wiarygodne, ponieważ mamy jakąś tam niezmieniającą się rzeczywistość dookoła. Oczywiście chcielibyśmy mieć więcej chłopaków z Warszawy, ale na koniec dnia nie ma co patrzeć dogmatycznie, że to muszą być chłopcy z U-10, którzy przeszli do pierwszego zespołu.
Bez zadęcia: Nie o to chodzi. Podam Wam przykład z mojego doświadczenia. Chłopak, którego moje grono znajomych wspiera od U-13, w wieku 17 lat był na testach w Lechu i po tygodniu trener bierze go na rozmowę. Mówi:
– Powiedz mi Piotrek, jak uważasz czy jesteś lepszy od tych chłopaków, których mam w klubie na tej pozycji?
– Jasne trenerze, oczywiście że jestem lepszy!
– Widzisz, sęk w tym, że Ciebie chce dyrektor, a ja tych chłopaków prowadzę od 5-6 lat.
Mam wrażenie, że w Legii jest odwrotnie. Zawsze ten świeży, nowy, jest ciekawszy. Szczególnie, kiedy patrzę w statystyki kadr od U-15 do U-18. Albo weźmy CLJ z 2019, która zdobyła Mistrzostwo Polski, i w jakim wieku kto przyszedł do Legii, z jakich klubów.
Bułgarski Atleta: To tak się ciągnie, bo też parę tygodni temu gościliśmy w studio Eryka Więdłochę, naszego wychowanka, który wspominał, że był tylko on i zdaje się Witkowski, którzy przeszli przez te wszystkie szczeble.
Piotr Urban: Tylko, że ja nieraz mam wrażenie, że zapominamy, jak trudno jest być piłkarzem, i że my też chcielibyśmy i nawet czekamy na taką historię, żeby powiedzieć, że chłopak przeszedł z U-10 i zadebiutował.
Przemysław Zych: Pierzak przyszedł, gdy miał 9 lat, i jest w drugim zespole. Też chcielibyśmy aby było jak najwięcej takich historii, bo to są po prostu najpiękniejsze historie.
Piotr Urban: To jest super sprawa. Ale jeżeli Pierzak zadebiutuje w pierwszym zespole, to się okaże, że on miał dobre szkolenie, a reszta nie? Ja mam wrażenie, że dzisiaj więcej wymaga się od klubu niż młodzi piłkarze wymagają od siebie. Rozmawialiśmy o świadomości. Powiem ci, że poziom świadomości zawodników jest niski. Oni zawsze myślą, że zagrali dobrze, a jak coś pójdzie nie tak, to jest wina trenera, to jest wina klubu, że ja nie gram. Jesteśmy świeżo po spotkaniach z rodzicami z każdego zespołu. Ja im mówię: czy wy myślicie, że jakiś trener nie wystawi zawodnika, bo lubi kogoś innego, a nie twojego syna, jeśli twój jest lepszy? No nie, każdy trener chce wystawić najlepszego. My jako klub, jako Akademia, chcemy, żeby najlepszy zawodnik był w pierwszym zespole, żeby oni przechodzili, żeby grali. Oczywiście, że chcielibyśmy, żeby wszyscy byli z Warszawy i grali, ale sorry – jest pewien moment, gdzie w dużym klubie, a mówimy o największym klubie w Polsce, musisz wymagać. I to jest naturalne.
Bez zadęcia: Piotr, zastanawiam się nad jedną rzeczą, bo prawda jest taka – i fakty są takie – że bardzo trudno do tego 13. roku życia wyselekcjonować bardzo precyzyjnie, a także przeprowadzić przez wszystkie roczniki tego chłopaka, żeby faktycznie on zadebiutował w pierwszym zespole. I ja tak luźno rzucam pytanie, czy w ogóle jest sens U10-U13 na to poświęcać? Może lepiej rozwijać LSS, prowadzić je trochę dłużej i w ten sposób przyglądać się tym chłopakom? Bo jaka dzisiaj jest rola LSS? Czy to jest projekt typowo komercyjny, czy też pełni jakąś rolę szkoleniową?
Piotr Urban: Oczywiście jesteśmy z nimi w kontakcie, ponieważ LSS-y mają również drużyny selekcyjne. Duża część kadry najmłodszych roczników Akademii jest z LSS, podobnie jest z trenerami. Często jest to pierwszy krok przed przyjściem do Akademii. Nasz kontakt często polega na wzajemnej pomocy, ale nie wpływamy na to, w jaki sposób mają trenować i co muszą robić. Znają nasz styl, bo my im to oczywiście wytłumaczyliśmy itd., ale to jest troszkę inne szkolenie.
Bułgarski Atleta: Piotrek, ale ktoś tego pilnuje? Pracują pod szyldem Legii, i myślę, że większość kibiców myśli, że to w ogóle jest Legia…
Bez zadęcia: …a jakość jest różna.
Przemysław Zych: Oczywiście, że jest to Legia, ale też nie odmawiajmy tysiącom dzieci, które chcą kopać piłkę pod banderą Legii, tego, że mogą to zrobić. A jak się okaże że Jasiu z Tomaszem w wieku 9-10 lat są wystarczająco ciekawi, żeby przejść do Akademii, to przychodzą. W U-10 mamy w ostatnich latach mniej więcej połowę składu z LSS-ów, co nam pomaga we wstępnej selekcji. To jest plusem, że ten chłopak był u nas, bo my go już znamy kilka lat, dokładamy do nich chłopców z Varsovii, SEMP-a, innych klubów partnerskich i ewentualnie innych spoza tego kręgu, np. kogoś z Escoli itd. Więc oni mają swoje miejsce tutaj na mapie.
Bułgarski Atleta: Przemek, ale o co innego pytałem, bo to, że trafiają, to wiem. Natomiast czy właśnie to nie jest jakieś psucie marki, że wy im mówicie, jak powinni to robić, ale oni i tak mogą robić to zupełnie inaczej. Niekoniecznie dobrze.
Przemysław Zych: Są dwie formuły funkcjonowania LSS-ów. Jedna jest taka, że ileś ośrodków w Warszawie jest pod Centralą. I są jeszcze pozostałe w Polsce, na licencji. I to są dwa tematy. Natomiast ja nie będę mówił, że wiem wszystko, co się dzieje w Polsce.
Bez zadęcia: To, co Kamil tutaj powiedział, jest kluczowe, bo gdyby to było pod egidą Legii, na zasadzie, że np. szkolicie tych trenerów, ktoś ich nadzoruje, to być może tych talentów by przychodziło więcej.
Przemysław Zych: Przez cztery lata, kiedy Sebastian Różycki był koordynatorem najmłodszych dzieciaków, to jednocześnie pełnił funkcję koordynatora tych najstarszych w LSS, a więc to co się działo. („Teraz też jest koordynator” – dodaje PU). Wiadomo, że dla naszych najmłodszych drużyn (U10-U12), my nie będziemy ściągać chłopaka z drugiego końca Polski, tylko nas interesują te ośrodki LSS-ów, bo chłopak jest stąd.
Piotr Urban: Ten projekt jest po to, żeby przede wszystkim tworzyć kolejnych kibiców Legii. I to jest bardzo ważne.
Bułgarski Atleta: Czyli jednak projekt komercyjny.
Piotr Urban: Nie wiem, czy można go nazwać komercyjnym. Ja bardziej bym powiedział, że jak już będę miał dzieci, to dam je do LSS-ów. Nie po to, aby zrobili z nich piłkarzy, tylko LSS nauczy je zachowywać się w grupie, będą kibicami Legii, będą miały ruch. A jak moje dziecko będzie dobrze wyglądało, to może będzie miało kolejne szanse. Choć, szczerze mówiąc, jak już ktoś myśli o synu, który ma 6-8 lat, jak o przyszłym piłkarzu, to chętnie się założę o coś, że mu się nie uda.
Bułgarski Atleta: Przemek, a jeszcze wracając do selekcji u tych najmłodszych. Czy staracie się tych piłkarzy wrzucić w kluby partnerskie? Jak w ogóle wygląda współpraca z klubami partnerskimi? Doprecyzowując: tak jak rozmawialiśmy o tych młodszych rocznikach, że jeśli widzicie potencjał u tych zawodników, to czy staracie się ich dać właśnie do klubów partnerskich?
Przemysław Zych: W trakcie spotkań majowo-czerwcowych kończących sezon te kluby są polecane rodzicom jako miejsce, gdzie oni mogą pójść. Przed tymi spotkaniami trenerzy rozmawiają, upewniają się, czy tam dla nich jest miejsce. W 9 na 10 przypadków jest to miejsce, tylko potem jest decyzja rodzica, czy tam chce wysłać swoje dziecko. Wiadomo, że to może nie pasować, choćby z powodów odległości.
Bez zadęcia: Kto decyduje dzisiaj, jak ma wyglądać chłopak przychodzący do Legii w wieku do 13-14 roku życia, no i jakich piłkarzy poszukujecie?
Piotr Urban: Mamy określony profil zawodników, jakich chcemy mieć w Akademii. Od U-14 w górę jest to bardziej doprecyzowane, jest to podzielone na kategorie: technika w ofensywie, w defensywie, taktyka w ofensywie, w defensywie. Stworzyliśmy to razem z trenerami, odpowiadając sobie na pytanie, jak chcielibyśmy, żeby wyglądali nasi zawodnicy. To mamy za sobą.
Bez zadęcia: Kilka lat temu byłem z synem na naborach i to, co mi się rzuciło w oczy, to to, że testy bardzo mocno stawiały na motorykę. Jak patrzyłem później, jacy chłopcy zostali przyjęci, to wyróżniali się przede wszystkim bardzo dobrą motoryką, bardzo dobrym uderzeniem i szybkością.
Przemysław Zych: O jakich naborach mówisz?
Bez zadęcia: To było do LSS-u wiodącego na Ł3, do rocznika chyba U-8 lub U-9. Ale jak później patrzę np.na U-10 czy U-11 w Akademii, bo akurat to są roczniki, które uważnie śledzę, to widzę, jacy chłopcy z LSS-ów i z zewnątrz (z Escoli, z Varsovii) dołączają do tego projektu. Wyróżniają ich te same cechy, tzn. mocne uderzenie, dosyć już solidna budowa ciała i szybkość.
Piotr Urban: W młodszych rocznikach to jest normalne i nawet potrzebne. Musisz mieć takich dwóch, trzech większych, bo oni będą pomagać innym się rozwijać. To jest potrzebne i to zobaczycie w każdym dużym klubie w Europie, nawet w Hiszpanii. Ciekawe jest też z tą szybkością. Pod koniec tamtego sezonu Mateusz Majewski (trener w Akademii) zrobił nam prezentację na temat zawodników, którzy byli na Łazienkowskiej, a potem przechodzą do LTC. Zwrócił uwagę np. na testy motoryczne – większość zawodników, którzy wyróżniają się teraz w starszych kategoriach, to są zawodnicy, którzy mieli dobrą szybkość już w młodszym wieku. Nie tyle wytrzymałość, tylko szybkość. To jest ważny element, pamiętam, jak kilka lat temu byłem w Villarreal na stażu, to mi opowiadali, że oni, jak robią tę pierwszą selekcję, to tylko zwracają uwagę, czy ktoś jest szybki i czy koordynacje ma dobrą, reszta rzeczy jest nieistotna.
Już jutro zostanie opublikowana druga część wywiadu z Piotrem Urbanem i Przemysławem Zychem!