Niezależnie od tego jaki zestaw stoperów wyjdzie na boisko efekt jest zawsze ten sam – patologiczne zachowania w defensywie skutkujące straconymi golami. Całymi workami straconych goli, kontenerami, a nawet ładowniami masowców. Jesteśmy na dnie. Gramy dramatycznie, wstydliwie. Czwarta porażka z rzędu w lidze – bilans goli 2-11.
Kolejny raz się zbłaźniliśmy. Tak po prostu. Przyjechał, z całym szacunkiem, skład węgla i papy o dziwo się nie przestraszył i wypunktował jak juniorów. Miał bramkarza w formie, który trzymał gości przy dobrym wyniku. Przetrzymywał okresy naszej zdecydowanej przewagi i bezlitośnie punktował. Skończyło się wynikiem, który do końca zdezaktualizował hasło „Twierdza Łazienkowska”. Zlała nas drużyna, która przed dzisiejszym meczem strzeliła na wyjeździe dwa gole. Do poprawy takich statystyk jesteśmy idealni – autostradę do bramki mają nawet takie tuzy jak Szkuryn, Wołkowicz i Hinokio. A już bardziej szczegółowo. Dziś zaporę nie do przebycia mieli stanowić Ribeiro, Kapuadi i Jędrzejczyk. No to po kolei. Ribeiro załatwił Stali pierwszego gola wybijając piłkę w plecy rywala co zaczęło bramkową akcję. Kapuadi zszedł w przerwie bo miał żółtą kartkę, zresztą i tak pewnie nie wyglądał. Zastąpił go Burch. Ten dał rywalom drugiego gola. Najpierw przegrał walkę w środku boiska, potem zamiast faulować taktycznie nieskutecznie gonił i kontra zamieniła się w podniesienie poziomu wstydu. Jędrzejczyk bezpośrednio niczego nie zepsuł, ale i w niczym nie pomógł. W kolejnym meczu pewnie wyjdzie Pankov. To zresztą bez znaczenia. I tak zaczynamy z domyślnym wynikiem 0:1.
Beznadzieja w obronie za nami. Idziemy dalej. Nasz pomysł na mecz, a raczej jego brak, wyglądał następująco, Próba zbudowania przewagi na skrzydle i dośrodkowanie w Czecha, jeśli nie uda się zbudować przewagi to i tak dośrodkowanie. Josue brał odpowiedzialność za mecz. Starał się rozgrywał. Z każdą minutą był jednak coraz bardziej zirytowany poziomem kolegów i trudno się temu dziwić. Kun był na boisku tylko ciałem, Muci się skończył, Elitim w ofensywie także. Co z tego, że mieliśmy optyczną przewagę skoro przez długi okres meczu nie przekładało się to na nic. Strzelaliśmy głównie niecelnie, a wszystko co leciało w światło bramki wyciągał Kochalski – Dias, Kramer. Jeśli bramkarz gości zrobił głupotę to i tak nie było komu tego wykorzystać. Domagaliśmy się Strzałka? Dostaliśmy – jego juniorska strata dała rywalom trzeciego gola. Rosołek nie pomagał, ale przynajmniej nie psuł do tyłu. Jedyny pozytyw meczu to poprawny występ Diasa. Aktywny, z kiwką, może odpali?
Gol Kramera po asyście Wszołka tylko pudruje syf w którym się znaleźliśmy. Jeśli leje nas Stal u nas to z kim mamy wygrać? W Radomiu łatwo nie będzie. Potem przyjeżdża Lech i nie muszę mówić, że czeka nas ciężki bój. Po drodze jeszcze Puchar Polski. Nie można przegrać. Może się bowiem okazać, że te rozgrywki będą jedyną drogą do Europy w przyszłym sezonie.
A tak na teraz? Może jednak trzeba zmienić system? To co się sprawdzało na początku sezonu teraz po prostu nie działa. Zejść obroną niżej. Przejść na czwórkę z Jędzą po lewej? Dać Josue niżej? Zrobić cokolwiek. Nie chce jechać banałem o powtarzaniu tego samego i oczekiwaniu innych rezultatów.
Fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com