lech-legia-m-kostrzewa_1664647476_7476

Twierdza padła w wyjątkowych okolicznościach

Przegraliśmy u siebie w lidze pierwszy raz od 24 meczów i trzeci raz z rzędu. Oczywiście graliśmy w wyjątkowych okolicznościach, jeszcze w czwartek naszych dwóch graczy siedziało w puszce. Jakiś wpływ na drużynę na pewno to miało. Nie zmienia to faktu, że dzisiejszego meczu przegrać nie musieliśmy. Raków nic ciekawego nie pokazał. Niestety my też nie. Coraz więcej graczy jest pod formą. Przerwa reprezentacyjna przyda się jak nigdy.

Goście na pewno oglądali nas występ w Białymstoku. Pressowali nas bardzo wysoko i mieliśmy z tym duży problem. Dodatkowo im pomagaliśmy. Już w 5. minucie Josue znowu nonszalancko zachował się w rozegraniu, identycznie jak w meczu z Pogonią, tym razem skutkowało to tylko żółtą kartką i pauzą Portugalczyka w kolejnym meczu. Za chwilę Tobiasz wsadził na konia kolegę nieodpowiedzialnym podaniem. W 10. minucie Gual mocno uderzył z pola karnego, bramkarz sobie poradził. To było chyba jedyne dobre zagranie Hiszpana w tym meczu. Kilka minut później goście zmarnowali świetną okazję po rzucie rożnym. Po zeszłotygodniowych popisach dobre zawody rozgrywał Burch, który po nerwowym początku notował kolejne dobre interwencje. Za to Ribeiro wręcz przeciwnie. Zapomniał o tym, że piłkarskim kryminałem w obronie jest puszczanie piłki w kozioł, Yeboah mu ją zabrał, podał przed pole karne i Koczerhin świetnie przymierzył z dystansu. Przegrywaliśmy od 26. minuty. Muci uparł się, że także zdobędzie gola z większej odległości. Niestety, z kilku jego prób celna była tylko jedna. Gual marnował kontry i znowu grał własny mecz. Jeszcze musiał nas ratować Tobiasz po strzale z bliska rywali. W ostatniej akcji doliczonego czasu gry pierwszej połowy Ribeiro dośrodkował na dalszy słupek i Wszołek głową skutecznie zamknął akcję.

Na drugą połowę nie wyszli już Josue i Gual. Bardzo dobre decyzje. Jeden i drugi grali słabo, dodatkowo ten pierwszy za chwilę mógł wylecieć z czerwem. Na murawie zameldowali się Elitim i Rosołek. Kolumbijczyk zaczął od niedokładnych podań i tak grał tak samo źle do końca meczu.  W 49. minucie mieliśmy flashbacki z finału Pucharu Polski. Tym razem jednak spóźnienie się Ribeiro wyceniono na żółtą kartkę, ale i rywal nie wychodził na czystą pozycję. Kilka minut później Hiszpana zastąpił wracający po kontuzji Augustyniak. Od 65. minuty wydawało się, że goście spuchli. Częściej byliśmy przy piłce, pressing się skończył i swobodnie wymienialiśmy podania na połowie gości. W 70. minucie, po rzucie rożnym, strzał Augustyniaka z linii bramkowej wybił rywal. Po chwili kolejny korner i strzał Augustyniaka wylądował na słupku. Niestety co nam nie wpadło zamieniło się w szczęście rywali. Przegrana walka w środku polu, piłka do boku, zagranie w pole karne i swojak Augustyniaka. Jak nie idzie to nie idzie. A my wyglądamy nie najlepiej już trzeci mecz z rzędu. Trener jeszcze próbował ratować wynik Kramerem i Diasem. Wnieśli na boisko swoje ciała i tylko tyle.

Trzecia przegrana z rzędu. Nie wygląda to dobrze. W tabeli spadliśmy na czwarte miejsce. Więcej punktów ma nie tylko Raków, ale i Jagiellonia (przy takiej samej liczbie rozegranych meczów). Jesteśmy na równi z Lechem. Nawet zakładając wirtualne trzy punkty tylko zrównamy się ze Śląskiem. Zazwyczaj zawalaliśmy początki sezonów. Teraz kryzys przyszedł nieco później. Nasz (w tym mój) hurra optymizm szybko został zweryfikowany. Popatrzmy głębiej. Ribeiro bez formy, Elitim kolejny bardzo słaby mecz, Gual gra we własnym uniwersum, Muciego zanim zmonetyzowaliśmy znowu zniknął poza grą w futbol amerykański, Josue niechlujny, dlaczego wchodzi Rosołek kosztem Strzałka wie chyba tylko trener. Dias, po obiecującym początku, niewykluczone, że będzie tylko rocznym epizodem. Przy tulu słabszych elementach trudno o sukcesy. Szczególnie gdy, tak jak dziś, pech się nas trzymał. A może po prostu zmęczenie się nawarstwiło? Trudno, aby nagle dobrze funkcjonujące schematy w ataku nagle zniknęły. Jakby nie było, kolorowo nie jest.

Fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Czy to czas na last dance Fabiańskiego?

W minioną środę Alex Crook na łamach talkSPORT poinformował, że West Ham nie przedłuży wygasającego z końcem czerwca kontraktu Łukasza Fabiańskiego. Oznacza to, że były

Punkty się zgadzają, gra do poprawy

Przedsezonowe zapowiedzi trenera nijak się dziś nie przekładały na boisko. Nie dominowaliśmy, nie było intensywności, nie było dobrych sytuacji. W ogóle ciężko powiedzieć coś pozytywnego

Od trampkarza Legii po grę z Koseckim – ks. Bogusław Kowalski

Ostatnie miesiące przy Łazienkowskiej to przede wszystkim utracona bezpowrotnie szansa na zdobycie jakiegokolwiek tytułu w minionym sezonie. Przez działania pionu sportowego w zimowym okienku lwia część kibiców straciła wiarę w projekt, jakiemu przewodniczy Jacek Zieliński. To jednak nie oznacza, że kibice przestali wierzyć w Mistrzostwo. Szczególnie, że wśród nich są tacy, którzy na wierze znają się jak mało kto.