runjaic

Runjaić vs. Legia.net – kto ma rację?

Kosta Runjaić na ostatniej konferencji po meczu z Wartą postanowił nie odpowiadać na pytania dziennikarza Legia.net, argumentując to swoją złością na wspomniany portal. Tym samym szkoleniowiec „Wojskowych” utrudnił pracę dziennikarzowi, który czas spędzony na konferencji mógł spędzić np. na jej spisywaniu w domowym zaciszu.

Geneza

Rozważania nt. zachowania Runjaicia rozpocznę od końca. Po wygranym meczu z Wartą Kosta Runjaić dostał dwa pytania od Kacpra Buczyńskiego, dziennikarza Legia.net, na które postanowił nie odpowiedzieć. Czego dotyczyły pytania? Ano docelowej pozycji Rafała Augustyniaka oraz tego, czy dobra dyspozycja Legii tamtego wieczoru to wynik powrotu Josue do pierwszego składu. Ot, zwykłe pytania, które często padają na takich spotkaniach. Co więc tak wzburzyło niemieckiego szkoleniowca? Okazuje się, że był to artykuł, który pojawił się na łamach Legia.net dwa dni przed meczem. Tak tę sytuację opisał opiekun „Wojskowych” (cytat za Legia.net):

Nie odpowiem na pytania o Augustyniaka i Josue od Legia.Net, która dzień przed meczem publikuje tekst o taktyce i wyjściowej jedenastce. Jestem zły na taką sytuację i nie zamierzam dzisiaj odpowiadać na te pytania. Może następnym razem.

Poniżej macie zapis całej konferencji. Opisana sytuacja zaczyna się od 22 minuty.

Dla dopełnienia opisu wydarzeń załączam artykuł, na który obraził się Kosta Runjaić.

Zdradzieckie Legia.net?

Kosta Runjaić obraził się na tekst, który zdradzał pewne rozwiązania taktyczne. Zaprezentuję teraz fragment, który chyba najbardziej obnaża wielką tajemnicę, która miała miejsce na treningu:

Trener Kosta Runjaić wciąż rozważa dwa ustawienia na spotkanie z Wartą – z trzema obrońcami (Jędrzejczyk, Augustyniak, Nawrocki) oraz dwoma wahadłowymi (Wszołek, Ribeiro) lub z czterema obrońcami – wówczas w linii defensywnej zaszłaby tylko jedna zmiana – pauzującego Mladenovicia zastąpiłby Ribeiro.

Jak sądzę dla trenera taka informacja to działanie na szkodę zespołu. Pomijając fakt, że generalnie zawód dziennikarza polega na ujawnianiu informacji, a nie na ich zatajaniu, pragnę zwrócić uwagę na jedno zdanie z artykułu, które w mojej ocenie jest bardzo zabawne, biorąc pod uwagę oburzenie trenera:

Kolejny trening (zamknięty dla mediów) jest zaplanowany na piątek (godz. 12:30).

Czy wobec tego Kosta Runjaić właśnie na tym treningu, który jest zamknięty dla mediów, nie powinien przeprowadzać potajemnych zajęć z rozwiązaniami taktycznymi, mającymi na celu pokonanie potężnej Warty Poznań?

Analizując artykuł, po którym trener postanowił utrudnić pracę dziennikarzowi, zwróciłem uwagę na to, że został on zaktualizowany w dniu meczu. Czy to oznacza, że klub zainterweniował i zaingerował w jego treść? Po odpowiedź na to pytanie zwróciłem się do Marcina Szymczyka, który jest naczelnym Legia.net oraz autorem tego tekstu:

Nie, nikt nie interweniował, nikt też nic nie zmieniał – może ktoś spostrzegł jakąś literówkę i stąd aktualizacja. Dostałem info z klubu około dobę po publikacji – dzień przed meczem, że trener się wkurzył. Takie teksty powstają co tydzień. Skład nie był podany na tacy. Była informacja, że trener rozważa możliwość gry trójką obrońców, ale możliwe też, że zagrają czwórką. Były dwa znaki zapytania z przodu – Muci czy Kapustka? I kto obok Carlitosa – Kramer czy Rosołek? Jak widać sporo było dwuznaczności. Pisałem tego samego dnia do trenera i sprawa wydawała się być wyjaśniona.

Wychodzi na to, że nie do końca sprawa została wyjaśniona.

Tak jak wspominał Marcin, w tym tekście nic nie było podane na tacy, ale myślę, że nawet gdyby było, to nic w tym złego! Przypomina mi się 24-godzinny Hejt Park na Kanale Sportowym, w którym od razu po meczu z Bodo/Glimt zagościł Czesław Michniewicz, ówczesny trener Legii. Obecny selekcjoner reprezentacji Polski cierpliwie tłumaczył w jaki sposób działają jego drużyny, neutralizując atuty przeciwników. Jego wywód w pewnym momencie przerwał Krzysztof Stanowski, zadając pytanie, czy aby nie obawia się on, że za bardzo odsłania swój warsztat przed swoimi przyszłymi rywalami. Michniewicz odpowiedział na to, że co z tego, że będą wiedzieć, skoro potrzeba do tego odpowiedniej wiedzy na temat, jak te założenia wykonać. Możecie to sprawdzić poniżej w 06:06:00 (swoją drogą, w 05:18:00 możecie usłyszeć, jak trener rozpływa się nad mentalem Emreliego).

Wiem, że to było po meczu, a artykuł ukazał się przed. Jednak, jakby nie patrzeć, Michniewicz nie miał problemu z ujawnieniem tajników swojej pracy. Runjaić ma. I to pomimo tego, że w artykule Marcina było dużo niedomówień.

A może Koście Runjaiciowi wcale nie chodziło o to, że Legia.net odkryła jego tajemnicę? Może chodziło o coś zgoła innego?

Zdjęcie presji

Od lat wszelkie burackie zachowania trenerów wobec dziennikarzy są tłumaczone zdjęciem presji z zawodników. To wytłumaczenie jest często w użyciu od momentu, kiedy tzw. mind games stosował Jose Mourinho w latach swojej świetności. Wydaje mi się, że podobny zabieg stosował w ostatnich latach Jerzy Brzęczek. Wszyscy widzieliśmy z jakim skutkiem. 

Obawiam się jednego: Kosta Runjaić nie wydaje się być trenerem, który codziennie śledzi legijne portale, chociażby ze względu na pewne ograniczenia językowe. Dodatkowo Marcin Szymczyk zapewnił, że pisał z trenerem w dniu publikacji artykułu. Czas na taki manifest jest bardzo dobry, bo Legia notuje dobre wyniki. Czy zatem można stwierdzić, że ktoś z otoczenia trenera podsunął mu pomysł na takie zachowanie?

Tylko bez wyciągania konsekwencji

Pamiętam, jak przed angażem Kosty Runjaicia rozmawiałem z Bartoszem Ślusarskim z „Głosu Portowców”. Zwrócił mi uwagę na fakt, że zainteresowanie medialne wokół Pogoni Szczecin nijak ma się do tego, co można odczuć w Warszawie. Nie śledzę szczecińskich mediów i nie wiem, czy pisanie o rozwiązaniach taktycznych na treningach jest czymś niespotykanym, ale wychodzi chyba na to, że tak. 

Nie chciałbym, żeby trener Legii w przyszłości stosował podobne zagrywki wobec Legia.net czy Legionisci.com (specjalnie nas pominąłem, bo nie bywamy na konferencjach i nie odwiedzamy regularnie LTC). Pracują tam ludzie, którzy od lat są związani z legijnym środowiskiem i podejrzewam, że ostatnie co chcą uczynić, to zadziałać na niekorzyść zespołu. Jak już trener tak bardzo chce odciągnąć uwagę od swoich podopiecznych, to polecałbym inne metody, a jak już musi uderzyć w dziennikarzy, to istnieją inne redakcje, które bardziej na to zasługują. Cieszy mnie natomiast podejście naczelnego Legia.net. do całej sprawy.

Szymczyk: Przede wszystkim będę chciał o tym porozmawiać. Komunikacja to podstawa. Niestety będzie to musiało chwilkę poczekać – najpierw muszę zrobić porządek ze zdrowiem. Mam nadzieję, że do końca października wydobrzeję na tyle, by pojawić się na treningu. Wtedy będę mądrzejszy. Teraz za dużo nie wiem o tej sytuacji, samą reakcją na konferencji prasowej byłem zaskoczony – tym bardziej, że dzień wcześniej, po kontakcie z trenerem, na taką reakcję się nie zapowiadało.

Na koniec szkoda mi Kacpra Buczyńskiego, który mógł lepiej spożytkować swój czas. Nie uważam też, że opisywana sytuacja powinna wpływać na ocenę pracy Kosty Runjaicia. Trener dobrze punktuje i jeszcze za krótko pracuje, żeby zdecydować się na wyciąganie konsekwencji wobec niego. Ja tylko nie chciałbym w przyszłości widzieć podobnych praktyk, bo obawiam się, że trener w lustrze zamiast zobaczyć kogoś podobnego do Jose Mourinho, może ujrzeć bohatera produkcji kanału Łączy Nas Piłka pt. „Niekochani”.

Fot. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany