korona-legia.jpg

Rugby w Kielcach na remis

Opowiem Wam o kibicu Legii Warszawa. O jego tęsknocie do nie tak dawnych czasów gdy, oglądając mecz wiedział, że jakby się spotkanie nie układało to Legioniści zawsze strzelą o tę jedną bramkę więcej. Nawet gdy w pierwszej połowie nie działo się nic, nawet gdy taki stan rzeczy utrzymywał się do np. 75. minuty to jakość drużyny była taka, że w końcu następowała taka akcja, że rywale mogli tylko bezradnie po sobie spojrzeć i wyciągnąć piłkę z bramki. Kibic tęsknił za wznowieniem rozgrywek. Liczył na to, że ten sezon znowu taki będzie. I co? Kopanina w Kielcach na remis i trzeba go szanować biorąc pod uwagę przebieg spotkania. Nasz trener ma rację, mamy za mało jakości.

Co ja mam Wam napisać o przebiegu spotkania… Kielczanie mocno zaczęli – jak to zwykle rywale przeciw nam. Leszek Ojrzyński miał Legię dobrze rozpracowaną. Wiedział, że wystarczy na nas usiąść i mamy kłopoty, tak też było. Dużo niedokładności, nawet Josue podawał raz za mocno, raz za lekko. Wpatruję się w moje notatki, poszukując opisu naszych okazji bramkowych – nic nie znalazłem. Fakt, strzeliliśmy dwie bramki. Jedną po domniemanym faulu, drugą po ewidentnym spalonym. Trudno w naszej grze było dopatrzeć się jakiejś głębszej myśli, aktywny był Ribeiro, tyle z plusów. W zeszłym sezonie, toczyła się dyskusja, także na naszych łamach, że gdyby tylko Rosołek grał na pozycji nr 9, a nie na skrzydle, to ho ho. Pokazał dziś nawet ho ho ho – był niewidzialny jak Mikołaj w Święta. Kramer z urazem, na ławce napastników brak. Elfem Rosołka może zostać Pich. Jeśli wykręci liczby tak dobre, jak chociaż Cholewiak, to będę pozytywnie zaskoczony. Transfer podobny, efekt pewnie będzie nie lepszy.

Mecz zaczął się w 61. minucie, gdy Wieteska wyłapał drugie żółtko po kolejnym faulu ratunkowym i zszedł z murawy. Nie było widać tego, że gramy w osłabieniu. Nadal atakowaliśmy – wolno, przewidywalnie, bez sensu. Zeszłosezonowe bolączki w ataku, póki co, się nie skończyły. Korona nadal dobrze się broniła. Taki maestro jak Balić, grając na nie swojej pozycji, skutecznie wyłączył z gry Wszołka do chwili gdy zszedł z kontuzją, a rywale nie zdążyli jeszcze zrobić zmiany. Graliśmy po 10 i wtedy dopiero Wszołek, po dobrym rozegraniu z Jędrzejczykiem, dośrodkował, a Muci wbił głową piłkę do bramki.

Nic dwa razy się zdarza? Dokładnie to samo nie, ale podobne sytuacje i owszem. Śpiączka postanowił staranować Nawrockiego, który zastąpił Picha po czerwieni Wieteski. Maik nie mógł po zderzeniu głowami kontynuować gry i tym razem my nie zdążyliśmy zrobić zmiany. Przy grze 11 na 9 zabrakło asekuracji i Łukowski z bliska, z ostrego kąta pokonał Tobiasza.

Do końca meczu staraliśmy się atakować, wygrać ten mecz i za to brawo. Jednak, gdy nie możesz wygrać meczu, zremisuj go. To się udało i dobrze, na porażki napatrzyliśmy się w zeszłym sezonie. Jest jeszcze jeden plus tego meczu. Wydaje się, że wreszcie jest drużyna. Gdy było zamieszanie, ktoś z naszych leżał poszkodowany, ruszała do rywali cała ekipa. Ostatnio tak nie było. 

I jeszcze nawiązanie do tytułu. Ostatnio przez media przetacza się drama pod hasłem przewodnim – w Europie nie znaczymy nic. Trudno się nie zgodzić. Jednak nie może być inaczej, gdy patrzy się na to jak wyglądają mecze naszej ligi. Nie mam pretensji do Korony – oni zawsze tak grali, jak drwale na wyrębie. Ok, taki styl. Jednak jeśli „ekspert” pochwala wchodzenie z całym impetem w plecy rywala, to niech potem się nie dziwi gdy przegrywamy z każdym, kto potrafi kopać piłkę, a nie rywala. UEFA zrzesza drużyny piłkarskie, a nie ekipy rugby.

Korona Kielce – Legia Warszawa 1:1
0:1 – Ernest Muci 73. min.
1:1 – Jakub Łukowski 83. min.

Korona Kielce: Konrad Forenc – Grzegorz Szymusik (76. min. Adrian Danek), Kyryło Petrow, Miłosz Trojak, Sasa Balić (74. min. Roberto Corral), Adam Deja, Oskar Sewerzyński, Jacek Podgórski (62. min. Adam Frączczak), Jakub Łukowski, Jacek Kiełb (74. min. Luka Zarandia), Jewgienij Szykawka (62. min. Bartosz Śpiączka).

Legia Warszawa: Kacper Tobiasz – Artur Jędrzejczyk, Lindsay Rose, Mateusz Wieteska, Yuri Ribeiro, Bartosz Slisz, Josue, Ernest Muci (90+7. min. Patryk Sokołowski), Robert Pich (63. min. Maik Nawrocki, 84. min. Igor Charatin), Paweł Wszołek, Maciej Rosołek.

Żółte kartki: Podgórski, Śpiączka (Korona Kielce) – Wieteska, Josue, Jędrzejczyk (Legia Warszawa).

Czerwona kartka: Wieteska (druga żółta).

Sędzia: Tomasz Musiał.

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Czy to czas na last dance Fabiańskiego?

W minioną środę Alex Crook na łamach talkSPORT poinformował, że West Ham nie przedłuży wygasającego z końcem czerwca kontraktu Łukasza Fabiańskiego. Oznacza to, że były

Punkty się zgadzają, gra do poprawy

Przedsezonowe zapowiedzi trenera nijak się dziś nie przekładały na boisko. Nie dominowaliśmy, nie było intensywności, nie było dobrych sytuacji. W ogóle ciężko powiedzieć coś pozytywnego

Od trampkarza Legii po grę z Koseckim – ks. Bogusław Kowalski

Ostatnie miesiące przy Łazienkowskiej to przede wszystkim utracona bezpowrotnie szansa na zdobycie jakiegokolwiek tytułu w minionym sezonie. Przez działania pionu sportowego w zimowym okienku lwia część kibiców straciła wiarę w projekt, jakiemu przewodniczy Jacek Zieliński. To jednak nie oznacza, że kibice przestali wierzyć w Mistrzostwo. Szczególnie, że wśród nich są tacy, którzy na wierze znają się jak mało kto.