Retro Legia czyli bałagan jak od lat

Retro Legia, czyli bałagan jak od lat

Od dawna żaden nowy produkt, żadna kolekcja w sklepie Legii nie budziła takiego zainteresowania jak koszulki retro, które przed tygodniem trafiły do sprzedaży. Trafiły i na półkach pobyły mniej niż dobę. Skala zainteresowania i ich odbiór najwidoczniej zaskoczył wszystkich w klubie. Kolekcje sprzedały się na pniu. Wczoraj klub poinformował za pomocą krótkiego wpisu na Twitterze o powrocie koszulek do sprzedaży. Trwała ze trzydzieści minut. Czy dało się to zrobić lepiej? O co w ogóle chodzi i skąd taka fala negatywnych komentarzy? Skąd się wzięły wszystkie emocje? I koniec końców – czy dało się to rozegrać lepiej? Zapraszam na krótką historię sprzedaży strojów retro Legia w sierpniu 2022.

 

Pomysł z Retro Legia to strzał w dziesiątkę!

Legia Warszawa z koszulkami retro trafiła w dziesiątkę. Po pierwsze z pomysłem – zauważalny jest trend na takie kolekcje. Wiele zagranicznych klubów w ostatnim czasie wypuściło podobne, w większości cieszyły się dużym zainteresowaniem. Wielu kibiców ucieszyło się, że Legia również szybko trend podłapała i zaproponowała kibicom aż trzy takie wzory. 

Legia trafiła w dziesiątkę, bo nie dość, że wpadła na pomysł takiej kolekcji, to oddała głos kibicom, którzy za pomocą aplikacji socios mogli wybrać, które modele trafią do finalnej sprzedaży. To lepsze niż poddanie się własnemu gustowi. Szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę stroje meczowe drużyny z ostatniego pięciolecia. W klubie coś się wydawało i wypuszczano koszulki biało-szare ze wzorem niczym ze śladami po nieumiejętnym prasowaniu żelazkiem. Później zdziwienie, że nie szły. 

Oddanie głosu kibicom i stworzenie możliwości samodzielnego wyboru, ma jeszcze jeden dodatkowy walor. Kibic wiąże się emocjonalnie z wyborem. Wie, że miał wpływ na finalny wzór, który został przekazany do produkcji i sprzedaż. Dzięki temu zwiększa się prawdopodobieństwo zakupu. Dlaczego? Przecież sam wskazałem, co bym chciał.

 

Pierwsza porażka przekuta w zwycięstwo, a za pierwszą wygraną poszły następne

Głosowanie na koszulki odbyło się w marcu 2022 roku. Do wyboru było 5 wzorów: zielona z sezonu 1993/94 (w głosowaniu podawana jako 94/95), kolejna zielona z 1995/96, biała z 1995/96, zielona z 1996/97 oraz zielona z przełomu wieków. Kibice wybrali pierwsze trzy. 

Po ogłoszeniu werdyktu doczytano, że wzory zostaną wyprodukowane bez emblematów sponsorów (FSO i dwukrotnie Canal+). Najgłośniej się ich domagał jeden z najbardziej zasłużonych i dbających o pamięć i historię Legii kibic, posługujący się na Twitterze pseudonimem: Felek Zdankiewicz. 

I wtedy klub zmierzył się z pierwszą falą krytyki. Kibice debatowali. Sprzeczali się między sobą, na ile jest to istotne i na ile ich skłonność do zakupu spada. Klub milczał. 

Głosowanie odbyło się w marcu. Kibice w międzyczasie skupili się na rywalizacji w lidze, później na transferach. Nieliczni przypominali sobie o głosowaniu i o tym, że koszulki miały trafić do sprzedaży. Dopytywali się czy i kiedy w końcu obietnica zostanie zrealizowana. Sam zacząłem się zastanawiać czy będzie tak, jak z pamiętną tablicą pamiątkową przy okazji meczu z Piastem.

 

Nie było.

 

Klub zaskoczył. Co więcej – zaskoczył pozytywnie. W sierpniu koszulki trafiły do sprzedaży. Wszystkie miały emblematy sponsorów. Emblematy nie dość, że były, to na dodatek zostały wszyte, a nie naprasowane. Wszystkie zostały wykonane w dobrej jakości. 

Co więcej, za jakość jaką kibic otrzymywał, nie musiał płacić 300 złotych. W regularnej sprzedaży koszulki kosztowały 179 złotych. Dla osób posiadających karnety: 161,99 złotych. Wow. Nie wiem czy dałoby się znaleźć optymistów, którzy spodziewali się takiego combo: wiernie odwzorowane repliki w dobrej jakości + bardzo atrakcyjna cena. 

To musiało się udać. To musiał być hit i dodatkowe punkty do budowania pozytywnego wizerunku klubu. 

Ktoś mi kiedyś powiedział, że pracując w Legii nie ma projektów oczywistych. W Legii możesz się poślizgnąć idąc korytarzem do swojego pokoju. Możesz się przewrócić na każdym projekcie. 

I tak też się stało.

 

Jak to się stało, że mi wypiłaś moje kakao?

Pierwszy drop wyprzedał się na pniu, szybko. Opinie kibiców były jednoznaczne: sztos! Każdy chciał je mieć. Każdy chciał je kupić. Kibice kupowali po trzy wzory. Sukces! Jedyne co nie dawało spokoju większości, to dlaczego wyprodukowano i dano do sprzedaży tak małą ilość? Podobno było ich 1.500 sztuk, po 500 każdego wzoru. 

Szczerze? To był dobry ruch. Przeszłość produkcji Legii leżała latami na magazynach. Lepiej na start wyprodukować mniej i stworzyć poczucie niedosytu niż przestrzelić, i ponownie budować nikogo nieinteresującą kolekcję, obrastającą kurzem na półkach, gdzieś na zapleczu. Lepiej jest sprawdzić zainteresowanie i wypuścić chwilę później drugi drop. 

W środę, 24 sierpnia na legijnym Twitterze pojawił się komunikat: „Dziś 12:00, ale w razie czego od admina tego nie wiecie”, post ozdobiony jedną z koszulek retro. Brzmiało to fajnie. 

Koszulki pojawiły się w sklepie o 11:58 lub 11:59. Dodałem oba wzory do koszyka. Dodałem adres, wybrałem Paczkomat. Złożyłem zamówienie. Fajnie. Szybko poszło.

 

NIE. Nie poszło szybko i sprawnie.

 

Zaczęła się seria zdziwień: nie przekierowało mnie do bramki płatniczej. Wszedłem na skrzynkę mailową: nie znalazłem potwierdzenia zamówienia. Wróciłem do sklepu, zajrzałem do historii zamówień: nie było tego złożonego chwilę wcześniej. Ok, błąd. Trzeba zrobić ponownie, wzruszyłem ramionami, wróciłem na stronę główną. I co? Kolekcje zniknęły. Nie mogłem ponownie złożyć zamówienia. Na nic zdało się odświeżanie strony przez kilka minut. Przerwa w pracy się skończyła, wróciłem do obowiązków z myślą, że zrobię preorder wieczorem. 

I tak straciłem szansę na białą koszulkę, która zamarzyła mi się w marcu tego roku.

 

Co się wydarzyło i czego zabrakło? Czy kibic budujący frekwencję może liczyć na szacunek?

Legia Warszawa zaproponowała kibicom oryginalną formułę: limitowany preorder. Choć bardziej pasuje zdanie: Legia Warszawa zaproponowała klientom oryginalną formułę: limitowany, okrojony, preorder przeprowadzony w hardkorowych warunkach. 

Finalna sprzedaż ruszyła między godziną 12:30 a 12:40. Na Twitterze informacja pojawiła się o 12:38, na Facebooku o 12:39. Około godziny 13:00 z białej koszulki został rozmiar XXL. O 13:30 nie było już żadnego z dwóch wzorów. Z dwóch, a nie trzech, bo okazało się, że koszulki z logo FSO w tym preorderze w ogóle nie było. 

Jak wyglądały zakupy? To było doświadczenie o niskiej satysfakcji. Białą dodawałem do koszyka dziesiątki razy i za każdym razem wyskakiwał błąd. Z telefonu nic nie mogłem kupić. Dodawałem do koszyka. Później produkt z niego znikał lub pojawiał się w innym rozmiarze. Strona działała wolno i często wyskakiwały komunikaty z błędem. Jak dotarłem do komputera, to mogłem tylko zamówić zieloną. Jakimś cudem się udało. Póki co, o pozostałych wzorach mogę pomarzyć, szczególnie o tym z FSO. 

Dlaczego pisząc ten tekst nadal jestem wzburzony? Ponieważ klub przeznaczył sprzedaż Legia Retro pod handlarzy i spekulantów, a nie pod kibiców klubu. Co zresztą widać po serwisach typu OLX, gdzie można znaleźć każdy ze wzorów w cenie w przedziale 400 – 500 złotych. 

Patrząc na wypowiedzi włodarzy klubu, a także widząc działania zmierzające do poprawy frekwencji na stadionie, w pierwszej kolejności pomyślałbym o tych, którzy pozwalają się zbliżyć do tego celu. 

W przeszłości kupowałem wielokrotnie karnet, ponieważ dawało to pierwszeństwo w zakupie biletów na europejskie puchary. W tym roku pucharów nie ma. Podejmując decyzję o zakupie karnetu na ten sezon, od razu zwróciłem uwagę na punkt: „Pierwszeństwo w zakupie limitowanych kolekcji”. 

Po wydarzeniach z ostatniego tygodnia czuję się oszukany. 

Dlaczego pierwszy drop nie został zbudowany tak, aby pierwszeństwo mieli, ci którzy karnet kupili? Dlaczego drudzy w kolejności nie byli Ci, którzy mieli bilety na trzy pierwsze spotkania? Dlaczego zakupy były nielimitowane i w ten sposób faworyzowano spekulantów a nie kibiców? Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale postaram się zadać je przedstawicielom klubu i opublikować odpowiedzi.

 

Kilka punktów pod dyskusję

Co klub stracił?

To się okaże. Na razie jest wiele emocji. Wydaję mi się, że wiele przy okazji tego projektu rzeczy można było zrealizować w sposób bardziej przemyślany.

 

  1.   Koszulka FSO 

Wiedząc, że kolekcja z FSO będzie wyprodukowana tylko w 500 sztukach, klub o tym nie poinformował. Co więcej, zastanawiające jest to czy warto było wchodzić w taką produkcję. Jeśli już tak, to klucz wyboru: komu ją sprzedać, powinien być lepiej dobrany.

 

  1.   To w końcu kolekcja limitowana czy nie?

No właśnie, patrząc na koszulkę FSO jest to kolekcja limitowana. Kibic posiadający karnet może (a może powinien) poczuć się oszukany przez klub, co wiąże się z utratą zaufania. Dodatkowo klub się broni, że drugi drop musiał zostać zlimitowany, bo jedynie tyle materiału zostało by rozpocząć szybką produkcję. Ok, to dlaczego nie uruchomić dwóch dropów: ten z pierwszeństwem dostawy dla tych, którzy budują frekwencję, i drugi dla wszystkich, ale bez gwarancji czasu dostawy?

 

  1.   Brak wcześniejszych informacji i komunikacja.

Osoba sympatyzująca z Legią większość informacji otrzymuje po fakcie. Agenda na Boruca została opublikowana w drodze na stadion. Jak się później okazało, nie była zgodna z faktycznym scenariuszem. Informacja o drugim dropie koszulek została opublikowana tylko na Twitterze, 10 minut przed zapowiadanym startem, który jak się okazało miał faktycznie miejsce o innej godzinie. Tym samym kibic bez Twittera, a nawet kibic z Twitterem, ale pracujący, nie miał szans dowiedzieć się o sprzedaży. Co innego zawodowi łowcy okazji.

Sprawa komunikacji, transparentności, kanałów komunikacji, jak i rzetelności dostarczanych informacji to szerszy temat. Często pojawia się w wypowiedziach przedstawicieli klubu, lecz nadal pozostawia, jak widać, wiele do życzenia.

 

  1.   Wieszająca się strona i wątpliwa przyjemność z zakupów.

Czy nie dało się zwiększyć przepustowości serwera? Nie wierzę, że na stronie pojawiły się dziesiątki tysięcy kibiców, raczej setki. Wystarczyło dzień wcześniej zadzwonić i zwiększyć przepustowość. Całe zakupy miały szansę być przyjemniejsze.

 

  1.   Zaufanie

Klub ostatnimi działaniami ocieplił swój wizerunek. Na ocieplenie pracuje się ciężko. Widać jak łatwo zbudowane wcześniej zaufanie można tracić. Widziałem dzisiaj opinie wielu spokojnych kibiców, których bałagan z Retro Legia wyprowadził z równowagi.

  1.   Brak pewnego zysku

Rozumiem taktykę: pierwszy drop sprawdzający odbiór produkcji i drugi, przedsprzedaż i realizacja zysku. To idealna sytuacja dla każdego sprzedawcy: nie dość, że produkujesz tyle ile się sprzeda, to dodatkowo całość masz z góry opłaconą. Innymi słowy: pewny zysk. Obecne rozbicie na trzy tury, pewnie część osób zrazi. Absolutnie dla mnie niezrozumiała sytuacja. Co więcej, informacja o trzeciej turze pojawiła się jako neutralizacja fali negatywnych komentarzy w sieci. Trudno stwierdzić czy taki był pomysł od początku.

  1.   Czy termin rozpoczęcia sprzedaży był fortunny?

Wielu kibiców w ostatnim miesiącu wydrenowało się z oszczędności: zakup karnetów na Legię, zakup nowych, białych koszulek meczowych, zakup pakietów na Szachtar czy zakup kolekcji Boruca. Wszystko miało miejsce w ciągu ostatnich 45 dni. Nie lepiej było uruchomić sprzedaż we wrześniu?

Postricptum

W sieci jest wiele opinii kibiców na temat formy przeprowadzenia sprzedaży przez klub kolekcji Retro. Ograniczę się do zacytowania jednego z nich, od wiernego kibica, karnetowicza. Jeden z wielu, który wpadł mi w wiadomości prywatnej:


Może jeszcze jakiś pakiet wypuszczą dla karnetowiczów, bo póki co to nie widzę bonusu z posiadania karnetu, już pomijając to, że bilety tańsze ze względu na frekwencję – to akurat spoko, no ale przy braku benefitów dla nas, czuję się zdegradowany (żeby nie było, że mam coś przeciwko akcji promocyjnej na bilety, bo nie mam).

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany