zdj. Bez Zadęcia

Połowiczny powiew optymizmu

Kto się spóźnił na pierwsze 10 minut meczu, niczego nie stracił. Potem można było się poczuć jak za, nie tak dawnych przecież, czasów świetności naszej drużyny. Był wyraźny lider, tj. Josue, nagle okazało się, że nogi niosą, mała gra nie sprawia problemu, a nawet wychodziły akcje wielopodaniowe z pierwszej piłki. Wreszcie nie było widać paraliżu i strachu. Może przelewy doszły. Na pewno gra w ustawieniu 4-4-2 (4-4-1-1) wychodzi nam lepiej, niż w 3-5-2. Niestety wszystkie plusy co do naszej ofensywy zniknęły w drugiej połowie. Ostatecznie wygraliśmy dosyć pewnie i nadal mamy szansę na trofeum będące przepustką do europejskich pucharów.


Górnikom starczyło zapału i pomysłu na mniej więcej 8 pierwszych minut. Potem stopniowo przejmowaliśmy kontrolę nad meczem, aż do pełnej dominacji. Pressing nam specjalnie nie wychodził, rywale jednak sami oddawali nam piłkę. Mogła podobać się szybka gra podaniami po ziemi nie tylko pod własną bramką, ale także do przodu. Wreszcie widać było, że na treningach jest nad czymś praca, że na mecz wyszła drużyna z jakąś taktyką i schematami. Rywale nie nadążali za szybką wymianą piłek, takie akcje kończyły się strzałami z dystansu. Nasz środek zabezpieczał grę, ale Celhaka nie może dopuszczać się takich strat, jaką zanotował w 10. minucie. Josue grał w innej lidze, rządził i dzielił, aż w 22. minucie dostał świetne podanie od Szweda, podciągnął z piłką kilkanaście metrów i huknął nie do obrony sprzed pola karnego. Dostał nagrodę za świetną grę. Po golu rozluźniliśmy się jeszcze bardziej, zaczęły wychodzić kolejne świetne akcje. Tylko Pekhart zna tajemnicę tego jakim cudem w 29. minucie strzelił z 6 metrów w bramkarza. Żal tym większy, że wcześniej wymieniliśmy wiele szybkich podań, to byłby gol po modelowej akcji. Rywale przebudzili się pod koniec pierwszej części gry i mogli wyrównać w 42. minucie, skończyło się na groźnym, ale niecelnym strzale głową.


Druga część gry to już niestety Legia jaką znamy obecnie. Tyle, że po lekkim liftingu. Górnik zaczął grać z większym animuszem, bo i innego wyjścia nie miał. My nie potrafiliśmy uspokoić gry, przytrzymać piłki. Znowu nie było środka. Co i raz kotłowało się w naszym polu karnym. Mocno śmierdziało golem wyrównującym. Najbardziej wtedy, gdy Mak dostał piłkę w naszej szesnastce i ratowali Legię Miszta na spółkę z nieporadnością rywala. Nasze dobre akcje można było policzyć na palcach jednej ręki i we wszystkich uczestniczył Josue. Bez niego nie sposób sobie wyobrazić gry warszawskiej drużyny.


Ostatnio w kibicowskim środowisku toczyła się debata kto ma grać w środku pola. Sokołowski-Slisz? Slisz-Celhaka? Sokołowski-Celhaka? W dzisiejszym meczu Albańczyk nie zagrał źle, ale szału też nie było, za to groźna strata, o której powyżej, a i owszem, no może jedno przyspieszające podanie. Za to Slisz zagrał dobry mecz. Ofiarnie w obronie, strzelał z dystansu. Wreszcie zagrał tak, jak na jego pozycji należy. W takim razie Sokołowski w miejsce Celhaki? Trener zrobił taką zmianę. I co? Nasz głośny transfer zagrał jeszcze gorzej. Nie uspokoił gry, nie zrobił niczego. Jeśli już jesteśmy przy indywidualnych cenzurkach, to Wszołek zagrał słabo, trudno przypomnieć sobie jego dobre zagranie. Martwi także powrót nieskuteczności Czecha, zmarnował dwie okazje.


Na szczęście w 86. minucie mecz de facto zakończył Muci. Po klasycznej kontrze dostał podanie od, a jakże, Josue i wykończył z zimną krwią sytuację na sam. Od naszego drugiego Albańczyka nadal wymagamy dużo więcej. Jednak dziś, jako zmiennik, pokazał kilka razy, że ma technikę i zmysł. Brakuje mu jeszcze spokoju i chyba pewności siebie.


Pierwsza połowa pokazała, że jednak potrafimy grać w piłkę w dosłownym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, ktoś powie, że wynikało to ze słabości rywala. Przypominam. Graliśmy niedawno ze słabszymi i wyglądaliśmy dramatycznie. Może więc jednak rzeczywiście idzie ku lepszemu. Oby, rywale także będą coraz mocniejsi. Szkoda tylko, że Josue nie ma za bardzo z kim pograć, brakuje pewnego filigranowego, sympatycznego Brazylijczyka.

Legia Warszawa – Górnik Łęczna 2:0 (1:0)
1:0 – Jouse 22′
2:0 – Ernest Muci 86′

Legia: Cezary Miszta – Mattias Johansson, Mateusz Wieteska, Maik Nawrocki, Paweł Wszołek (88′ Lirim Kastrati), Bartosz Slisz, Jurgen Celhaka (70′ Patryk Sokołowski), Filip Mladenović, Josue, Maciej Rosołek (57′ Ernest Muci), Tomas Pekhart.

Górnik: Maciej Gostomski – Bartosz Rymaniak, Kryspin Szcześniak, Leandro, Serhij Krykun (59′ Ruben Lobato), Janusz Gol (60′ Alex Serrano), Szymon Drewniak, Michał Goliński (68′ Marcel Wędrychowski), Damian Gąska (59′ Michał Mak), Jason Lokilo, Bartosz Śpiączka (75′ Przemysław Banaszak).

Żółte kartki: Pekhart, Wieteska (Legia) – Gol (Górnik).

Sędzia: Damian Kos (Gdańsk).

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany