Slisz Lech

Nienawiść

W mojej ostatniej zapowiedzi meczu z Lechią napisałem buńczucznie o psuciu humoru tym, którzy czekają na potknięcia Legii. Dziś ciśnie mi się na klawiaturę, żeby napisać o zepsuciu stulecia Lecha. Bo co innego robić, skoro łatwiej jest burzyć niż budować?

Droga donikąd

Frustracja i bezradność to główne uczucia, które towarzyszą kibicom Legii po środowym meczu o finał Pucharu Polski. Nie dość, że Legia ma mizerne szanse na awans do europejskich pucharów, to jeszcze istnieje szansa, że Lech Poznań albo Raków Częstochowa będzie świętować zdobycie trofeum w Warszawie. Co tu ukrywać? Trudno zaakceptować sytuację, w której na twoim podwórku obca drużyna będzie cieszyć się z nowego pucharu w gablocie, śpiewając piosenki obrażające ciebie, twój klub i twoje miasto. Czy kibice Legii zrobiliby to samo, gdyby nadarzyła się okazja? Pewnie tak. Ale trudno pogodzić się ze środową porażką, ponieważ „Wojskowi” nie mieli żadnego argumentu, żeby 2 maja zameldować się na Narodowym. Bezradność rodzi frustrację, a od niej jest bardzo blisko do nienawiści.

Powyższy filmik jest jednym z moich faworytów, do których powracam. Tak sobie wyobrażam właśnie poznańską mentalność. Nie ważne co się dzieje u nas, ważne, żeby Legia dostawała po dupie. Jak głoszą słowa piosenki, i jak widać po powyższym filmiku, poznaniacy najprawdopodobniej są wychowani od małego w taki sposób. Realizator powyższego nagrania nie chce swojej pociechy nauczyć przekleństw, zastępując „kurwę” „kurczakiem”, ale nie ma problemu z tym, żeby wpoiła sobie nienawiść do stołecznej drużyny.

Czy analogiczny filmik mógłby nagrać kibic Legii ze swoim dzieckiem? Zapewne, bo w każdej masie znajdzie się promil „wybitnych” jednostek. Jednak dowodów na palącą nienawiść kibiców „Kolejorza” do Legii jest znacznie więcej.

Przypominam sobie te wszystkie mecze w Poznaniu, gdzie rozkład jazdy z „Wojskowymi” był co najmniej równy kibicowaniu gospodarzom. Słynne „Mamy kurwa dosyć” z wbiegnięciem na murawę po golu Kucharczyka, byle tylko zepsuć fetę Legii, też miało wymiar symboliczny. Jasne, ta akcja była wymierzona w zarząd, który obiecywał, że się nigdy nie podda, ale nie trudno odnieść wrażenie, że gdyby zamiast Legii grał np. Raków, to sytuacja byłaby zgoła inna.

Według mnie to był (jest?) główny problem Lecha – paląca nienawiść do Legii, która paraliżowała ich w ważnych momentach, gdy byli o krok od osiągnięcia celu. Cały ten klimat niewątpliwie podsycał Bogusław Leśnodorski, który nie miał problemu udzielić wywiadu, w którym wbijał szpileczki „Kolejorzowi”. Nie miał również problemu, żeby wyciągnąć z Poznania tak wartościowych piłkarzy, jak Bielik, Bereszyński, czy Hamalainen, przy okazji wspominając, że ma podpisany kontrakt z Karolem Linettym. Akcja marketingowa „Możesz być nawet z Poznania, jeśli jesteś kibicem Legii”? Pyk, banery wiszą w Wielkopolsce. „Leśny” bawił się tą nienawiścią, a tamci dali się prowokować, nie wiedząc, że szkodzą sobie.

Legia ma teraz ciężki czas, to prawda. Cała Polska się z nas śmieje, ale nie można dać się sprowokować. „Kolejorz” pokazał, że to droga donikąd i mam nadzieję, że w sobotę będziemy mieć na to kolejny dowód.

Ambicja

Czy chciałbym, żeby Legia była obecnie na miejscu Lecha – walcząc o dwa trofea na koniec sezonu? Jasne. Ale czy „Wojskowi” nie powinni patrzeć wyżej? „Kolejorz” jeszcze niczego nie wygrał. Biorąc pod uwagę mentalność klubu oraz historię Macieja Skorży, nietrudno jest sobie wyobrazić, że na ostatniej prostej potkną się o swoje sznurówki. Trzeba im oczywiście w tym pomóc. Ale tylko w sobotę. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby Legia miała się podłożyć jakiemukolwiek rywalowi tylko dlatego, żeby Lech nie zdobył Mistrza. Nie można równać w dół. Nie chcę widzieć małego dziecka, które trzyma szalik Legii i śpiewa, że „stara kura do jechania, Lech z Poznania”. Zawodnikom z ul. Bułgarskiej po prostu trzeba wybić Mistrzostwo z głowy w sobotę, o co będzie bardzo trudno.

Lech obecnie ma lepszą kadrę niż Legia. Zdecydowanie. Ale czy piłkarze Legii na serio mają trząść się przed takimi nazwiskami, jak Kownacki, Kędziora, Tiba, czy Amaral? Proszę was… Przypominam, że w tym sezonie Legia wygrała z Leicester. I tak, wiem, że było więcej jakościowych piłkarzy i był inny trener, ale bez przesady – ten skład osobowy, którym obecnie dysponuje trener Vuković powinien z uniesionym czołem wyjść na takiego rywala, jak Lech.

W tym roku w Ekstraklasie na 24 możliwe punkty do zdobycia, Lech uzyskał 14. Legia zgarnęła 3 „oczka” więcej. Lech ma awans do finału Pucharu Polski (wygrana z Olimpią Grudziądz 3:0). Legioniści mają inne plany na majówkę. Po suchych liczbach można powiedzieć, że to spotkanie równorzędnych drużyn, ale tak do końca nie jest… Zanim jednak o tym, to pociągnę jeszcze temat liczb, zapraszając was na kącik statystyczny Dziubsona.

Kilka słów o statystyce

Historia i liczby przemawiają za Legią. „Wojskowi” wygrali z „Kolejorzem” 61 spotkań, 34 zremisowali i 43 przegrali (184:132 w golach) we wszystkich rozgrywkach. Gorzej to wygląda na wyjeździe. Legia wygrała zaledwie 21 meczów przy 20 remisach i 29 porażkach (82:84 w golach). Najlepszym strzelcem warszawiaków w potyczkach z poznaniakami jest Lucjan Brychczy i długo ten stan rzeczy się nie zmieni. Ten wybitny Legionista ma na swoim koncie aż 12 trafień przeciwko Lechowi, kiedy drugi najlepszy ze strzelców, Krzysztof Iwanicki ma ich mniej o połowę. Z obecnej kadry nie ma zawodnika, który strzeliłby Lechitom więcej niż 1 gola.

Przyznacie, że te liczby wyglądają dobrze, ale wypadałoby je mimo wszystko poprawić, prawda?

Grobowa atmosfera

Jeszcze raz pozwolę sobie wrócić do wspomnień z maja 2018 roku, kiedy Legia na ul. Bułgarskiej zdobywała Mistrzostwo. Hasło Lechitów, „Grobowa Atmosfera” dziś idealnie pasuje do klimatu, jaki panuje na Łazienkowskiej. Niewątpliwie sobotni mecz będzie dla poznaniaków wielkim świętem. Dla Legionistów nie za bardzo – niektórzy z nich mogą myśleć, że to już koniec sezonu i czas planować sobie wakacje. Kluczową rolę w ekipie „Wojskowych” nie będą odgrywali Josue, Pekhart ani Wieteska, ale Aleksandar Vuković. Serb musi dotrzeć do głów swoich podopiecznych i wskrzesić w nich płomień, który pozwoli kibicom być przez chwilę dumnym. Jeżeli tego nie będzie, to Legia poniesie klęskę nie tylko na polu sportowym. I to wszystko ku uciesze gawiedzi z Poznania.

Niestety, ale Vuković nie będzie mógł skorzystać z Cezarego Miszty, Maika Nawrockiego oraz Pawła Wszołka. Szczególnie brak tego ostatniego można było odczuć w meczu z Rakowem. Nie jestem przekonany, czy 29-latek odmieniłby w jakiś znaczący sposób losy tamtego spotkania, ale z pewnością nie pogorszyłby sytuacji.

Sędzią sobotniego meczu będzie Damian Sylwestrzak, który gwizdał w ostatnim meczu na Łazienkowskiej. Legia w dobrym stylu wygrała z Lechią, więc nie obraziłbym się, gdyby i teraz ten sędzia przyniósł nam szczęście.

Spotkanie odbędzie się w sobotę, 9 marca o godzinie 17:30. Mecz będzie transmitowany na kanałach Canal+ Sport oraz TVP Sport.

Zdj. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Punkty się zgadzają, gra do poprawy

Przedsezonowe zapowiedzi trenera nijak się dziś nie przekładały na boisko. Nie dominowaliśmy, nie było intensywności, nie było dobrych sytuacji. W ogóle ciężko powiedzieć coś pozytywnego

Od trampkarza Legii po grę z Koseckim – ks. Bogusław Kowalski

Ostatnie miesiące przy Łazienkowskiej to przede wszystkim utracona bezpowrotnie szansa na zdobycie jakiegokolwiek tytułu w minionym sezonie. Przez działania pionu sportowego w zimowym okienku lwia część kibiców straciła wiarę w projekt, jakiemu przewodniczy Jacek Zieliński. To jednak nie oznacza, że kibice przestali wierzyć w Mistrzostwo. Szczególnie, że wśród nich są tacy, którzy na wierze znają się jak mało kto.

Przeciętność przetykana magią

Zakończyliśmy sezon zwycięstwem. Po pierwszej połowie wydawało się, że będziemy strzelać kolejne gole. Niestety do końca drżeliśmy o wynik, po raz kolejny w tym sezonie.

Bez szału po puchary

Widać już pierwszy efekt pracy Feio. Nie ma wylewów w obronie. Niby nic wielkiego, a jakże spokojniej ogląda się mecze. I to nawet wtedy gdy