po golu z piastem

Makao i po makale

Okazało się, że sztab szkoleniowy Legii czyta opinie kibiców. Trudno temu zaprzeczyć, jeśli w meczu z Piastem Picha ze składu wygryzł Baku, Slisza zastąpił Charatin, a na szpicy w miejsce Rosołka wystąpił Muci. A tak na poważnie, po klęsce w Krakowie trzeba było coś zmienić. I to zadziałało. Trudno ocenić na ile to my byliśmy tacy dobrzy, a na ile Piast beznadziejny. Bezsprzecznie jednak coś drgnęło. Gole po ładnych akcjach, spokój z tyłu i zwycięstwo z przeciwnikiem, który od lat nam nie leżał. Do tego znowu mamy drużynę, która jest jednością, co pokazała awantura na środku boiska w pierwszej połowie. Brawo.

Pierwsze 45 minut meczu odbyło się… i można by na tym skończyć. Piast oddał nam piłkę i nawet nie bardzo chciał lub umiał ją odebrać. Zresztą nie musiał, wszak my, tak jak w poprzednich meczach, nie wiedzieliśmy co z nią zrobić. Kilka przyspieszeń Kapustki to było zdecydowanie za mało nawet na bardzo słabo dysponowanych gości. Josue nadal szuka formy z zeszłego sezonu. Wtedy mówiono, że ma za duży brzuch. Może to tam mieściła się jego świetna dyspozycja. Tkanka tłuszczowa zniknęła, a wraz z nią magiczne dotknięcia piłki, strzały, przerzuty, podania. Szkoda, bo razem z Kapustką mają umiejętności, które wystarczą na wystawiane przeciwko nam Ikarusy. Charatin grał poprawnie, ale na pomniki zdecydowanie za wcześnie. Bezpieczne granie do tyłu i na boki to za mało na obecne standardy panujące na pozycji Ukraińca.

Zdj. Mateusz Czarnecki

Druga połowa to już jednak inne granie. Jeszcze dobrze kibice nie zasiedli na trybunach i już cieszyliśmy się z gola. Po raz kolejny okazało się, że w piłce najbardziej skuteczne jest to co najprostsze. Piłka trafiła na lewą stronę. Najważniejsze jest to, że pomiędzy zawodnikami krążyła szybko. Zagrania na jeden-dwa kontakty i Baku zagrał świetną piłkę do Muciego w lewą część pola karnego. Albańczyk nie potknął się, nie dał się zablokować, nie przestrzelił, nie przestraszył się. Zrobił to, co powinien wykonać w tej sytuacji gracz na pozycji nr 9. Przyjął piłkę jak należy pod kryciem, wytrzymał napór obrońcy i precyzyjnym strzałem zdobył gola. Niby proste, a w tym sezonie tak rzadko wykonywane przez kolegów. Muci pokazał jakość. Tylko tyle i aż tyle. Chłop, jeśli odblokuje głowę, da nam jeszcze dużo radości. Oczywiście, docelowo, nie na pozycji napastnika, ale jego technika może być świetnie wykorzystywana w środku pola.

Nasza lewa strona była dużo bardziej aktywna od prawej. Mieliśmy tu wszędobylskiego Baku. Odznaczał się nie tylko aktywną grą do przodu, lecz także walecznością z tyłu, agresywnymi, skutecznymi odbiorami. Jeśli będzie zdrowy, trudno spodziewać się tego, aby Pich odgrywał w zespole inną rolę, niż wchodzenie na końcówki meczów. Do składu wrócił Filip Mladenovic i znów nam się przypomniał ten gracz w wersji sprzed dwóch lat. Najlepiej jak mógł, czyli strzelając gola. W 51. minucie Legia przeprowadziła praktycznie kopię akcji poprzedzającej pierwszą bramkę. Znowu piłka trafiła na lewą stronę. Po raz kolejny przyspieszyliśmy granie i tym razem Kapustka wypuścił Mladenovicia w pole karne, a ten huknął z ostrego kąta nad głową bezradnego Placha. Brawo.

zdj. Mateusz Czarnecki

Tak właśnie powinniśmy grać. Jeden, dwa kontakty i to wystarczy na większość drużyn Ekstraklasy. Gdy piłka jest wymieniana szybko obrońcy po prostu się gubią. Tu nie ma żadnej wielkiej filozofii. To podstawa nowoczesnej piłki nożnej. Cieszy to, że nie graliśmy bezsensownych dośrodkowań. Gdy na szpicy nie gra ktoś o charakterystyce Perkharta czy Kramera, takie granie byłoby wyrazem frustracji i bezradności. Pozostaje więc mieć nadzieję na to, że schematy rozegrania będą dopracowywane i szlifowane. Nie oszukujmy się. Im lepiej będzie nam szło, tym bardziej cofnięci będą rywale. Dlatego potrzebujemy właśnie takiej gry jak przy golach z Piastem. Mamy graczy do tego. O odpowiedniej technice i wizji gry. Musi jednak z formą dojechać Josue, a i wyrównać swoje granie Wszołek. Kapustka i Baku sami tego nie pociągną.

Jeszcze słowo o obronie. Jędza wrócił na środek i stworzył parę stoperów z Rosem. Ten drugi zaliczył głupią stratę. Poza tym pełny spokój. Tyle tylko, że Piast nie wystawił naszych defensorów na jakąkolwiek  próbę. Zadebiutował Augustyniak i mam dziwne wrażenie, że zagra też za tydzień na pozycji kontuzjowanego Lindsay’a, nawet jeśli ten się wykuruje. W Łodzi będzie prawdziwy test dla drużyny. Widzew zagra na 130% i wtedy okaże się na ile dziś byliśmy mocni dzięki sobie, a na ile słabością rywala. Powód do optymizmu na pewno się pojawił.

zdj. Mateusz Czarnecki

Legia Warszawa – Piast Gliwice 2:0 (0:0)

Gole: Muci (47’), Mladenović (51’)

Żółte kartki: Rose (28’), Baku (71’) – Wilczek (28’), Kaput (50’), Reiner (90′ +2′)

Legia Warszawa: Tobiasz – Johansson, Rose (Augustyniak 63′), Jędrzejczyk, Mladenovic (Sokołowski 84′) – Wszołek, Kharatin, Josue, Kapustka (Rosołek 61′), Baku (Pich 76′) – Muci (Ribeiro 84′) 

Piast Gliwice: Plach – Reiner, Czerwiński, Mosór – Pyrka (Ameyaw 84′), Kaput (Kądzior 61′), Hateley, Tomasiewicz (Sappinen 76′), Chrapek, Katranis (Holubek 63′) – Wilczek (Toril 76′)

Zdj. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany