To co w zeszłym sezonie było dla Legii celem nadrzędnym, w tym traktujemy już tylko jako osłodę tego smutnego jak… tego smutnego sezonu. Mowa tu oczywiście o awansie do eliminacji europejskich pucharów. Cieszyć się nie ma jednak specjalnie z czego, bo zapewnienie sobie gry w Europie na kolejkę przed końcem sezonu zakrawa na blamaż. Zabawa jednak dopiero się zacznie, bo droga do fazy ligowej Ligi Konferencji znów będzie długa, wyboista bez miejsca na najmniejsze potknięcie.
Na początek trochę gdybologii, bo gdyby w klubie wykazali się choć krztą ambicji i nie wywiesili białej flagi w walce o mistrzostwo na przełomie stycznia i lutego, to zdobywając tytuł droga do fazy ligowej, która zastąpi grupową, byłaby chyba najłatwiejsza w XXI wieku. Ze względu na wykluczenie rosyjskich klubów z międzynarodowych rozgrywek mistrz Polski zaczyna zmagania o Champions League od II rundy kwalifikacji, co w praktyce oznacza, że jeden wygrany dwumecz daje co najmniej fazę ligową Ligi Konferencji. Więcej nie napiszę, bo po co niepotrzebnie podnosić sobie ciśnienie w ten słoneczny dzień?
W roli sapera
Musimy mieć świadomość, że Goncalo Feio udało się wyciągnąć klub z niezłego bagna, bo jak wyliczył Piotr Klimek, a przypomniał Zenek TNT, jeszcze 8 kwietnia Legia miała zaledwie 20,4% szans na awans do pucharów. Uciekliśmy więc spod naostrzonego już topora, odsuwając od siebie widmo finansowej katastrofy.
Tak jak w kończącym się sezonie, w rozgrywkach 2024/2025, aby zameldować się w fazie ligowej europejskiego pucharu Wojskowi muszą odprawić z kwitkiem trzech rywali. I ponownie będą musieli poruszać się niczym saper na polu minowym. Jeden błąd i przygoda się zakończy. Przegrywający odpada i będzie mógł skupić się na rodzimym podwórku. Wprawdzie nie ma co uprawiać czarnowidztwa, bo część naszych potencjalnych rywali jest na poziomie reprezentacji wioski Muminków, ale są także zespoły, których nauczeni bolesnymi jak nadepnięcie klocka Lego doświadczeniami, nie można pod żadnym pozorem zlekceważyć.
Najwyższy współczynnik od 6 lat
W zbliżających się eliminacjach będziemy zbierać owoce bardzo dobrej postawy ekipy Kosty Runjaicia. Chodzi oczywiście o współczynnik UEFA, który ze śmiesznie niskiego poziomu 11,000 wzrósł do 18,000, co jest najlepszym rezultatem od sezonu 2018/2019. Taki wynik powoduje, że warszawianie będą rozstawieni nie tylko w II i III rundzie eliminacji, ale także w decydującej rundzie play-off.
Rozstawienie rozstawieniem, ale kluczowe i tak będą losowania i szczęście, z którym w ostatnich latach różnie bywało. Na starcie możemy trafić na takie potęgi jak estońskie Paide Linnameeskond, La Fiorita z San Marino czy maltański Sliema Wanderers. W grupie teoretycznie słabszych przeciwników są jednak także ekipy szwedzkiego Hacken, norweskiego Tromso czy serbska Vojvodina. Tu lekko, łatwo i przyjemniej raczej by nie było.
Potencjalni rywale w III rundzie eliminacji także nie zaliczają się do tzw. ogórów. To m.in. węgierski Fehervar, czeska Mlada Boleslav, szwajcarskie Sankt Gallen czy staży znajomi z luksemburskiego Dudelange i słowackiej Trnavy.
Jeśli podopiecznym Goncalo Feio udałoby się awansować do decydującej, IV rundy kwalifikacji to wśród rywali czekają takie kluby jak AEK Ateny, Cercle Brugge, Hajduk Split czy Servette Geneva, który w obecnych rozgrywkach rywalizował w grupie Ligi Europy, z której wyszedł, docierając do 1/8 finału Ligi Konferencji. Rzecz jasna przy odrobinie farta można trafić choćby na Astanę, która nie przypomina już tej z Juniorem Kabanangą i Patrickiem Twumasim Neftchi Baku czy Żalgiris Wilno.
Jak wyliczył Jan Sikorski, w przypadku przebrnięcia eliminacji, Legia Warszawa znalazłaby się w drugim koszyku fazy ligowej razem z Maccabi Hajfa, Heidenheim, Hapoelem Beer Szewa, Djurgarden oraz Genk. Ale piszę o tym jedynie z „kronikarskiego obowiązku”. Ten etap jest dla nas w tej chwili mrzonką i niczym więcej.
Ponad pół miliona euro na start
Finansowo Liga Konferencji to zupełnie inna, zdecydowanie niższa półka niż Liga Mistrzów czy nawet Liga Europy, jednak nie można powiedzieć, że nie da się tu zarobić. Już za sam udział w danej rundzie eliminacji UEFA wypłaca premię w wysokości 175 tys. euro.
Odpadnięcie w II rundzie, czyli w tej od której zaczną Legioniści, to 350 tys. euro, więc już na starcie klub ma tak naprawdę zagwarantowane ponad pół miliona euro. Ewentualne odpadnięcie w III i IV rundzie eliminacji to odpowiednio 550 tys. oraz 750 tys. euro. Awans do fazy ligowej LKE oznacza zarobek na poziomie 3,17 mln euro. Następnie każda wygrana daje dodatkowe 400 tys. euro, zaś remis 133 tys. euro. Awans do fazy ligowej dałby więc zastrzyk finansowy na poziomie około 3,7 mln euro.
Drugi z rzędu zakończony sukcesem maraton eliminacyjny zwieńczony grą w fazie ligowej LKE byłby dla nas dużym wyczynem. Od tego, czy puchary jesienią będą realne, zależeć będzie skala wzmocnień drużyny w letnim okienku transferowym, na które czekam z niecierpliwością. Nasz dyrektor sportowy przygotowywał się na nie od pół roku, więc co mogłoby pójść nie tak?
Dawid Ziółkowski