kramer wisła płock

Efektywna solidność

Udany rewanż drużynowy i indywidualny. Solidna i efektywna gra. Pewne zwycięstwo, ładny wynik. Brawo.  W stosunku do piątkowego meczu w obydwu jedenastkach łącznie doszło do dwunastu zmian, siedmiu gospodarzy, pięciu u nas. Przebieg meczu i przede wszystkim jego rezultat pozwalają wnioskować, że mamy lepszą ławkę rezerwowych, niż Wisła Płock. Jednak do potwierdzenia tej hipotezy potrzebny byłby jeszcze chociaż jeden taki mecz. Jeśli mamy się po tym spotkaniu czymś martwić, to tym, że rezerwowego bramkarza mamy, delikatnie rzecz ujmując, elektrycznego. Przynajmniej dzisiaj taki był.

Miszta popełnił pierwszy błąd już w 3. minucie, gdy wybijając piłkę obił rywala. My graliśmy pressingiem, rywale także. Przez jakiś czas oglądaliśmy klasyczną, polską kopaninę. Wyróżnić można było Ribeiro, który biegał po swoim skrzydle z wydolnością konia wyścigowego. W 23. minucie Miszta obronił co prawda silne uderzenie z rzutu wolnego. Z tym, że strzał był z daleka i w środek bramki, a interwencja wyglądała nieporadnie. Tuż przed upływem drugiego kwadransa gry wykonywaliśmy rzut rożny, piłka trafiła przed pole karne do Muciego, Albańczyk nawinął jeszcze rywala i huknął z dwudziestu metrów w bliższy róg bramki. Lepszy bramkarz być może by to obronił, jednak Gradecki był jeszcze słabszy niż jego vis a vis. Świetnie graliśmy w pierwszych fragmentach meczu. Było klepanie, a pokazaliśmy, że umiemy też w szybki atak pozycyjny. Obydwie fazy skończyły się zagrożeniem pod bramką rywala. Jednak można. Przebudził się Josue. Ewidentnie szum wokół jego osoby działa motywująco na Portugalczyka. Brał rywali na plecy, kręcił kółeczka, rozdzielał piłki. Widać było, że gdy chce to potrafi. W 39. minucie fantastycznie zagrał do Wszołka, ten odpowiedział uderzeniem wzdłuż linii bramkowej. Tuż przed przerwą Miszta wreszcie zrobił coś dobrego, skutecznie wygonił szarżującego rywala poza pole karne i zażegnał niebezpieczeństwo. Pewnie grał Rose poza jednym bezsensownym pchnięciem w plecy rywala. Szwed z boiska, kolegom lżej.

W drugiej połowie gospodarze z pewnością chcieli gonić wynik. Ich entuzjazm szybko opadł. Duża w tym zasługa Gradeckiego. Rozpoczynając akcję, podał do kolegi, do którego momentalnie doskoczył Josue. Portugalczyk wygrał przebitkę i mocno uderzył z szesnastego metra. Mocno, ale niedaleko od bramkarza, ten jednak piłkę przepuścił do bramki. Rywale mogli za chwilę zdobyć gola kontaktowego. W ostatniej chwili Ribeiro wybił piłkę nadbiegającemu rywalowi. Kilka minut później Miszta we własnym polu karnym przyjął piłkę do góry i był blisko zostania antybohaterem spotkania. Gospodarze się starali. Jednak zawsze im czegoś brakowało: czy dobrego dośrodkowania, czy celnego strzału. Innym razem zatrzymywali ich Rose, Ribeiro, czy Slisz. Mecz mógł zamknąć Rosołek, jednak naciskany, z ostrego kąta oddał nieskuteczny strzał.  W 77. minucie kolejny błąd popełnił Miszta podając do rywala. Powinien podziękować kolegom za zażegnanie niebezpieczeństwa. Pod koniec spotkania czekaliśmy na skuteczną kontrę i się doczekaliśmy. Już w doliczonym czasie gry Carlitos fantastycznie zewnętrzniakiem podał do Kramera, a ten sytuację sam na sam wykończył ze spokojem godnym Nikolicia. Odkupił winę z piątku. Ten gol był mu potrzebny, może się odblokuje? Także dziś wcześniejsze minuty nie były najlepsze.

Jesteśmy w grze o Puchar Polski i to jest bardzo ważne. Odpukać, ale te rozgrywki mogą w pewnym momencie sezonu stać się naszą jedyną realną drogą do europejskich pucharów. Trener wreszcie optymalnie dobrał skład. Może teraz obsadziłby inaczej pozycję bramkarza? Jednak Miszta miał grać w Pucharze to i zagrał. Musi jednak chłopak się otrząsnąć. Oczywiście, wejście na jeden mecz po dłuższej przerwie nie jest proste. Jednak takim występem jak dziś swojej pozycji w drużynie nie poprawia. Lepiej mogli zagrać Wszołek i Kapustka. Jednak generalnie nikt z pola nie zawiódł. Pewne zwycięstwo na trudnym terenie. Raz jeszcze brawo.

Wisła Płock – Legia Warszawa 0:3 (0:1) 

Bramki: Muci (28’), Josue (48’), Kramer (90’ +3’)   

Wisła Płock: Gradecki – Kapuadi, Chrzanowski (Vallo 60’), Krivotsyuk, Tomasik – Pawlak, Lesniak, Rasak (Wolski 60’), Szwoch (Sekulski 68’), Kolar (Davo 60’) – Warchoł (Gono 79’)

Legia Warszawa: Miszta – Rose, Jędrzejczyk, Nawrocki – Wszołek, Slisz, Kapustka (Sokołowski 87’), Josue, Ribeiro – Rosołek (Kramer 72’), Muci (Carlitos 72’)

Żółte kartki: Lesniak (83’), Vallo (90’ +2’) – Jędrzejczyk (64’), Ribeiro (90’ +2’) 

Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany