Trzecia porażka z rzędu, a doliczając jeszcze Ligę Konferencji Europy czwarta, to zjawisko, którego dawno w Warszawie nie obserwowaliśmy. Wojskowi zaliczyli najlepszy start w lidze od dekady zdobywając 20 punktów w 8 meczach, po czym nastąpił gwałtowny zjazd. Drużyna nie punktuje od miesiąca, ofensywa totalnie się zacięła, ale jedno pozostało niezmienne – w defensywie dalej co mecz prezentujemy nowy program kabaretowy i rozdajemy prezenty na prawo i lewo.
Po meczu z Austrią Wiedeń w Warszawie w rozmowie z redakcyjnymi kolegami z KSOL zwracałem uwagę na to, że nasze podejście do gry od początku sezonu jest obarczone ogromnym ryzykiem, bo niestety nie jest możliwe, że w każdym meczu 2-3 stracone bramki zniwelujemy zdobyciem 4 czy 5 i takim sposobem będziemy wygrywać mecze. W pełni rozumiem chęć ofensywnej gry, bo Legia ma ku temu potencjał, ale to nie może wyglądać jak gra podwórkowa! Od lipca karmi się nas wizerunkiem zespołu, który kreuje fantastyczne widowiska, niezapomniane dla kibiców nie tylko w Polsce, ale też w Europie i co prawda traci dużo goli, ale za to jeszcze więcej ich strzela. Sielanka. Wygląda na to, że razem z Kostą w wir wesołego futbolu wkręcili się też nasi piłkarze, a szczególnie obrońcy, którzy nie musieli się przejmować, że robią błąd za błędem, bo przecież z przodu na pewno coś wpadnie. Ale niestety wpadać przestało. A nasi defensorzy zdaje się przestali ogarniać, o co chodzi w ich robocie.
Równając w dół
Robiąc research do tego tekstu wziąłem pod lupę ostatnie 10 lat i ilość straconych goli przez Legię w 11 spotkaniach ligowych. Wnioski wesołe nie są. Od sezonu 2013/2014 oscylowaliśmy w granicach od 11 do 13 straconych bramek, a w tragicznych rozgrywkach 2021/2022 rywale wbili nam ich aż 19. Premierowa kampania Kosty Runjaicia to 13 bramek „na minusie”, ale w tym notujemy drugi najgorszy wynik tej dekady – 15 straconych bramek w 11 meczach. 1,36 bramki na mecz. Nie trzeba więc tłumaczyć, że nie idziemy w najlepszym kierunku. A przecież dochodzi do tego 16 goli straconych w ośmiu meczach pucharowych. Ogółem w 20 oficjalnych spotkaniach obecnych rozgrywek rywale trafili do naszej bramki 31 razy. Tracimy średnio 1,55 gola/mecz. Powiedzieć, że nie bronimy najlepiej, to nic nie powiedzieć.
Chaos, ale czy twórczy?
Jak wiemy poprzedni sezon Kosta Runjaić rozpoczął od gry czwórką z tyłu, dobrze mu znaną z pracy w Pogoni Szczecin. Problemu ze zdobywaniem większej ilości goli i kreowaniem sytuacji zmusiły go jednak do zmiany. Po raz pierwszy na trójkę stoperów Niemiec zdecydował się w spotkaniu z Wartą Poznań w 12. kolejce (zwycięstwo 1:0 po pięknym woleju Rosołka) i od tamtej pory jest to absolutnie wyjściowe ustawienie Wojskowych. Taktyka to jedno, ale wykonawcy to drugie. Zagłębiłem się nieco bardziej w personalne decyzje szkoleniowca Legii odnoście zestawienia trójki stoperów i niestety próżno szukać tam jakiejkolwiek stabilizacji. Biorąc pod uwagę tylko mecze w Ekstraklasie, Kosta Runjaić próbował aż siedmiu różnych wariatów defensywnego tercetu:
- Pankov-Augustyniak-Ribeiro
- Pankov-Jędrzejczyk-Ribeiro
- Jędrzejczyk-Augustyniak-Ribeiro
- Pankov-Kapuadi-Ribeiro
- Kapuadi-Jędrzejczyk-Ribeiro
- Burch-Kapuadi-Pankov
- Kapuadi-Burch-Ribeiro
Trzy razy postawił na wariant numer 2 (mecze z Ruchem, Piastem i Górnikiem), zaś dwukrotnie na opcje numer 3 (mecze z Puszczą i Koroną) i 1 (mecze z ŁKS i Śląskiem). Tylko dwa razy darzyło się, by w dwóch meczach ligowych z rzędu zagrał ten sam zestaw środkowych obrońców. Ciekawostka odnośnie pogromu we Wrocławiu jest taka, że Radovan Pankov, Rafał Augustyniak i Yuri Ribeiro po raz ostatni zagrali ze sobą… 10 sierpnia. Widać wyraźnie, że w linii obrony nie ma nie tylko wspomnianej stabilizacji, ale i hierarchii. O ile Ribeiro grywał tylko jako pól-lewy stoper, to już Kapuadi, Pankov i Jędrzejczyk byli ustawiani zarówno bliżej prawej strony jaki i centralnie, zaś Serb przeciwko Jagielloni wystąpił po lewej stronie trzyosobowego bloku. Nieco lepiej wygląda to w Europie, bo w eliminacjach i fazie grupowej Ligi Konferencji Kosta Runjaić w ośmiu meczach zaserwował nam pięć różnych wariantów, a najwięcej, bo czterokrotnie zagrała trójka Jędrzejczyk-Augustyniak-Ribiero (rewanż z Ordabasami, rewanż z Austrią i oba mecze z Midtjylland). Niestety ciągła rotacja siłą rzeczy musi przełożyć się na to, że w defensywie nie mamy odpowiedniego zgrania, a to powoduje błędu choćby w ustawieniu.
Defensywa bez szefa
Wracając do hierarchii, to nie widzę tu kogoś, kto miałby szefować legijnej obronie i chyba przestałem się już łudzić, że będzie to Augustyniak. Brak wyznaczenia kogoś, kto będzie punktem odniesienia i zajmie się zarządzaniem w trzyosobowym bloku sprowadza się do tego, że totalnie rozmyta została kwestia odpowiedzialności za wynik. To również pokłosie sytuacji, o której napisałem na początku – zbyt mocno wbiliśmy sobie do głów, że nie defensywą mamy wygrywać mecze, ale przede wszystkim atakiem, a z tyłu to jakoś to będzie. Jeśli Runjaić razem ze swoim sztabem i z zawodnikami w porę się nie zreflektują, to za chwilę może być naprawdę źle. Sezon 2021/22 dobitnie nam uświadomił, jak ciężko jest się wygrzebać z serii porażek. Żeby było jasne – nie oczekuję zmiany w sposobie gry o 180 stopni, przestawienia się na defensywę i poczynań a’la kadra Michniewicza na Mundialu. Chcę na boisku po prostu zobaczyć więcej przezorności i zdrowego rozsądku, szczególnie w obronie. Ci faceci potrafią grać w piłkę i wiele razy to udowodnili. Teraz potrzebne im takie 1:0 po bezbarwnej, żeby podnieść szorującą po dnie pewność siebie i wrócić na normalne tory. Tylko i aż tyle.
Dawid Ziółkowski