tablica Deyna muzeum

Ciekawostki o Deynie, o których mogliście nie wiedzieć

46 lat temu Mariola Deyna zanotowała w swoim dzienniku: „Nikt nie pamiętał o urodzinach. Tylko Ted, Norbert i ja”. Na początku lat 80. rozpoczął się najmroczniejszy okres w życiu Kazimierza Deyny. Dziś jednak nie jest pora, żeby o tym wspominać. Skoro obchodzimy urodziny, to powspominajmy legendę Legii w nieco jaśniejszych barwach. W biografii Deyny „Deyna. Geniusz futbolu, Książe Nocy” autorstwa ś.p. Wiktora Bołby znajdziemy liczne anegdoty z życia piłkarza, o których rzadko się wspomina. Za rzadko. Dlatego dziś, w dniu 79. urodzin popularnego „Kaki” zapraszam na subiektywny wybór ciekawostek o tym wybitnym piłkarzu.

Skąd takie nietypowe nazwisko?

Zacznijmy od nazwiska, bo umówmy się – jest nietypowe. Skąd się wzięło? Podczas zaborów przodkowie Deyny podpisali się nazwiskiem Deja. Pradziadek legendy Legii zamienił „j” na „y” oraz dodał „n”. Powodem zmiany było chęć utrzymania stanowiska wozaka.

Pół roku karencji przed ligowym debiutem.

Kazimierz Deyna rozegrał na poziomie ligowym wszystkie mecze w barwach Legii, oprócz jednego – debiutu w barwach ŁKS-u Łódź przeciwko Górnikowi Zabrze. To po tym spotkaniu przyszło do niego powołanie z Wojska. Jednak zanim doszło do debiutu, popularny „Kaka” musiał odbyć pół roku kary zawieszenia. Było to spowodowane zamieszaniem przy przejściu Deyny do ŁKS-u. MZKS Gdynia twierdził, że zawodnik zobowiązał się do grania w ich barwach. Wszystko przez podpis jego rodziców. PZPN nałożył półroczną karę na piłkarza, która spowodowała, że Deyna nie mógł grać w barwach ŁKS-u.

W dniu 19. urodzin przestał być cywilem i wstąpił w szeregi „Wojskowych”.

Nietypowa relacja z Jackiem Gmochem.

Deyna wchodził do szatni pełnej gwiazd, będąc nieśmiałym chłopakiem z małego miasta. Pierwsze treningi odbywał w parze ze Jackiem Gmochem, który wziął młodzieńca pod swoje skrzydła. Deyna bardzo doceniał otwartość popularniejszego kolegi z drużyny, jednak na treningach żaden z nich nie odpuszczał.

Ta zawziętość w ich relacji była widoczna nawet w czasach, gdy „Szczęka” został selekcjonerem reprezentacji. Trener znany z niekonwencjonalnych metod treningowych irytował gwiazdora kadry. Nie pomagały też godziny treningów zarządzane przez Gmocha, bowiem często rozpoczynały się o 6. rano. Podczas jednych z takich zajęć Deyna przysypiał. Selekcjoner, widząc to, postanowił go obudzić. Ten nie wytrzymał i w końcu wyzwał trenera na „solówkę”! Z relacji świadków możemy się dowiedzieć, że Deyna starcie wygrał, a Gmoch całe zajście obrócił w żart.

To była zupełnie inna relacja niż ta z Andrzejem Strejlauem, który będąc trenerem Legii, odebrał Deynie opaskę kapitana. „Kaka” miał z nim otwarty konflikt i wprost go obwiniał za słabe wyniki drużyny.

Od początku doceniony przez starszyznę

Deyna nie pasował do wojskowej musztry i władzom Legii to przeszkadzało. Wojsko miało dość nocnych wybryków młodego piłkarza, który według nich „plamił mundur”. Po tym, jak po raz kolejny piłkarz przepadł na kilka dni, Jaroslav Vejvoda wysłał wniosek do oficerów o odesłanie Deyny do karnej jednostki w Czerwonym Borze. Piłkarz w pokorze przyjął tę karę. Jednak starszyzna w delegacji Brychczy, Gmoch, Blaut wstawiła się za młodym kolegą u trenera. Zarząd dał się przekonać ostatniemu z wymienionych, który zaproponował przeprowadzkę Deyny pod swój dach. „Kaka” zaprzyjaźnił się z Blautem, aczkolwiek większą słabość miał do jego młodszego brata, Zygfryda. Ten miał bardziej zabawowy charakter.

„Kaka” przekonywał kolegów z drużyny nie tylko swoim talentem, ale również i pracowitością podczas treningów. Zarówno oni, jak i trener doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że jego brak stanowczo osłabia drużynę.

Czeski trener uważał, że Deyna nauczył go futbolu na nowo. Fot. Interia.sport

Klubowi pracownicy, czyli asystenci Deyny.

Witold Cymer, który w Legii był „człowiekiem od wszystkiego” (oficjalne stanowisko: pomocnik szefa sekcji piłki nożnej) często robił za asystenta Deyny. Załatwiał gwieździe Legii kwiaty i loty do Poznania do przyszłej żony – Marioli. Przyzwyczajony do warszawskich standardów w Manchesterze City swoim „człowiekiem od wszystkiego” uczynił… sekretarza klubu, Bernarda Harolda.

Drukarki walutą

Zostając na Wyspach, warto przypomnieć fragment z tekstu o Deynie, który pojawił się dwa lata temu na oficjalnej stronie Manchesteru City.

Deyna był nadal kapitanem w polskiej armii i City musiało najpierw uzyskać dla niego zwolnienie ze służby wojskowej, a następnie sporządzić kontrakt z Legią. Kluby zgodziły się na kwotę ok. 100 000 funtów, jednak polska strona nie była zainteresowana transakcją gotówkową – zamiast tego chciała otrzymać sprzęt elektroniczny, taki jak kserokopiarki, drukarki itp. Delikatnie mówiąc, było to niekonwencjonalne, ale City, sponsorowane wówczas przez giganta branży elektronicznej, firmę Brother, zgodziło się i zapłaciło kwotę transferu w postaci najnowocześniejszego sprzętu.

Wspomniany artykuł o Deynie możecie przeczytać TUTAJ. Jest w nim również przypominany piękny gol, którego strzelił zdobył w europejskich Pucharach (do obejrzenia poniżej).

Wiktor Bołba w swojej książce wspomniał również o innym wyróżnieniu Deyny na Wyspach. W jednym z programów meczowych podano informację, że pewna para kibiców, świeżo upieczeni rodzice, dała swojemu dziecku na imię „Deyna”.

Jak widać, przygoda Deyny w Manchesterze City nie była kompletną klapą.

Najpiękniejszy gol według Deyny

Jak już wspomnieliśmy ładnego gola, to warto również odnotować, jakie trafienie Deyna uważał za swoje najładniejsze. Była to zdobycz z utytułowanym AC Milan na Stadionie Dziesięciolecia w drugiej rundzie Pucharze Zdobywców Pucharów. Bramkarz gości, Pieranelo Belli po strzale Deyny bezradny bił brawo.

Gablota w Muzeum Legii upamiętniająca spotkanie z AC Milan

Rywal, partner w ofensywie, przyjaciel poza boiskiem – Włodzimierz Lubański.

Na boiskach ligowych Lubański był jego największym rywalem. Rywalizacja z Górnikiem Zabrze była wówczas klasykiem nad klasykami. Lubański był gwiazdą zabrzan, a Deyna – Legii. Siłą rzeczy uwaga kibiców była skupiona głównie na nich. W reprezentacji za to byli serdecznymi kompanami, którzy dzielili ze sobą pokój na zgrupowaniach. Przed kontuzją Lubańskiego byli również głównym motorem napędowym reprezentacji. Niech o tym najlepiej świadczy plebiscyt Złotej Piłki z 1972 roku. Deyna zajął w nim 6. miejsce, a Lubański 7. Ich popularność była na tyle duża, że Krzysztof Logan Tomaszewski i Andrzej Dąbrowski skomponowali piosenkę z refrenem o ich boiskowej współpracy.

Ich relacje wybiegały poza boisko, o czym świadczy to, że Lubański miał być świadkiem na jego ślubie. Poniższe nagranie pokazuje, że emocje Lubańskiego wobec Deyny wciąż są żywe.

Jak Matka Janusza Żmijewskiego była przekonana o tym, że syn zdradza żonę

Deyna kiedyś korzystał z mieszkania Janusza Żmijewskiego podczas swoich miłosnych schadzek. Pewnego razu Matka gospodarza, pod jego nieobecność, odwiedziła mieszkanie, niemal nakrywając Deynę na miłosnych pieszczotach. Zawstydzona kobieta opuściła mieszkanie, będąc przekonana, że cień sylwetki, jaką widziała należy do jej syna i jego kochanki. Do końca życia nie uwierzyła w wersję syna.

Jak „Ferarri” wylądował na Wyspach

Po wyjeździe do Stanów Antoniego Trzaskowskiego Deyna w pokoju na zgrupowaniach był z Tadeuszem „Ferrarim” Nowakiem, z którym później brylował nocą w warszawskich lokalach. Panowie wyróżniali się na tle szarego PRL-u. Byli prawdziwymi Błękitnymi Ptakami tamtych czasów. Dlatego też Nowak był znienawidzony przez Mariolę Deynę. W 1975 roku do ich „paczki” dołączył Franciszek Smuda, który został nowym piłkarzem Legii. W 1978 roku „Ferarri”, poniekąd w wyniku narzekań żony Deyny, był zmuszony przez Wojsko do przejścia do Boltonu.

Dla Francuzów „General”

W meczu z Saint-Étienne Kazimierz Deyna popisał się pięknym golem, dającym awans do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów Klubowych Europy. Francuska prasa po tym spotkaniu ochrzciła go mianem „Generała”.

Proporczyk z tego spotkania, który znajduje się w Muzeum Legii

Po Mistrzostwach Świata ’74 status zmęczonej gwiazdy

Po Mistrzostwach Świata w 1974 roku był wyróżniony przez Pelego na łamach „France Football”. Brazylijczyk wymienił Deynę jako rewelację turnieju. Propozycje angażu składały mu takie zespoły, jak: Monaco, Saint-Etienne, AC Milan, Inter Mediolan, Bayern Monachium, AZ Alkmaar i Real Madryt. Jedyny kierunek jaki interesował Deynę poza Legią to stolica Hiszpanii.

Po tych Mistrzostwach wciąż mieszkał w bloku przy ulicy Świętokrzyskiej, ale za to sprawił sobie jasnozielone BMW. Skorzystał przy tej okazji z 60-procentowego rabatu od producenta samochodu. Ten samochód wyglądał podobnie do tego, co możecie zobaczyć poniżej.

Po Mundialu przyznano mu stopień oficerski w randze podporucznika. Władze początkowo chciały, żeby na nominację Deyna ściął włosy. „Kaka” tego nie uczynił i po raz kolejny w życiu potraktowano go ulgowo.

To całe zamieszanie wokół jego osoby oraz zawirowania rodzinne sprawiły, że w 1975 roku Deyna zapowiedział ostatni rok gry w piłkę.

7 tysięcy autografów w jeden dzień.

Po awansie do półfinału Mundialu w 1974 roku dziennikarz zapytał Kazimierza Deyny, czy rozdał dużo autografów. Ten odparł, że prowadził nawet takie wyliczenia i z nich wyszło, że jednego dnia podpis złożył około 7 tysięcy razy…

Projekt znaczka wypuszczonego przez Pocztę Polską.

Deyna należał raczej do osób o cichszym usposobieniu, ale potrafił też powiedzieć coś co mogło zapaść w pamięć. Tak jak przed pierwszym meczem na Olimpiadzie w Niemczech. Reprezentanci Polski dojeżdżali na spotkania zółtym pociągiem. Widząc kolor maszyny, Deyna rzucił proroczą przepowiednię: „Panowie, złotym pociągiem jedziemy po złoto!”.

Jednak nie zawsze było tak różowo. Po srebrze w Montrealu powiedział:

Za to drugie miejsce chciałbym wszystkich przeprosić. Po powrocie do kraju odniosłem wrażenie, że tak trzeba zrobić. Nasze srebro bowiem niemal wszyscy traktują jako coś uwłaczającego, jako porażkę. Byliśmy jakby tłem dla innych medalistów. Zapomniani i niepotrzebni. Taki jest los sportowców. Apetyt kibica rośnie w miarę jedzenia. Olimpijskie srebro już im nie wystarcza.

Przepraszanie za olimpijskie srebro? Nie wierzę, że dożyję takich czasów…

Sylwester Stalone na ostatnim pożegnaniu

Na pogrzebie w San Diego zabrakło wielu osób z Polski, przez co można było odnieść wrażenie, że o Deynie zapomniano. Niekoniecznie tak jednak było, bo na uroczystości pogrzebowej zjawili się głównie Amerykanie, w tym sam Sylwester Stalone, który poznał „Kakę” na planie filmu „Ucieczka do Zwycięstwa”. Deynę chowano przy dźwiękach piosenek ulubionego wykonawcy, Elvisa Presleya (It’s now or never oraz Can’t help falling in love).

Deyna na nagrobku Zarzecznego

Ostatni wywiad z Deyną przeprowadzili Paweł Zarzeczny i Roman Hurkowski podczas zgrupowania Oldbojów Górskiego w 1989 roku. Ten pierwszy poprosił swojego syna, żeby jego zdjęcie z tego obozu, gdzie siedzi pomiędzy Gadochą a Deyną, widniało na jego nagrobku. Młody Zarzeczny spełnił tę prośbę, co można zobaczyć na własne oczy na Cmentarzu Bródnowskim przy kwaterze 20F-5-31.

Właśnie na tym zgrupowaniu Deyna udziela ostatniego wywiadu, ale to nie ta fotografia widnieje na nagrobku Zarzecznego. Fot. Dariusz Górski/Piłka nożna

Wybrane lokalizacje w Polsce, w których mieszkał Deyna

Urodził się w Starogardzie Gdańskim w domu, gdzie obecnie widnieje jego mural. Ulica Lubichowska 86.

Fot. Kociewie24.eu

Pierwsze samodzielne lokum miał na warszawskiej Woli w nowowybudowanej kawalarce przy ulicy Płockiej.

Latem 1972 roku przeprowadził się na róg Emili Plater i Świętokrzyskiej (ul. Świętokrzyska 32). Początkowo było to dwupokojowe mieszkanie, później poszerzone o sąsiadującą kawalerkę. W tym samym budynku mieszkali Kazimierz Górski, Lucjan Brychczy oraz Jacek Gmoch. Po meczach na Łazienkowskiej, Deyna często wracał do domu z żoną na piechotę. W odstępstwie kilku metrów za nimi odprowadzali ich kibice „Wojskowych”.

Przed przeprowadzką na Wyspy Brytyjskie Deyna kupił ziemię w Józefowie i zaczął budowę domu. Niestety, nigdy nie zamieszkał w wymarzonej rezydencji.



Powyższy artykuł jest zainspirowany lekturą książki Wiktora Bołby pt. „Deyna. Geniusz futbolu, Książe Nocy”. Jeżeli nie zapoznaliście się z tą pozycją, to czym prędzej nadróbcie zaległości. Mimo wyraźnej sympatii autora do bohatera, Bołba nie ucieka od trudnych i mrocznych fragmentów z życia Deyny. Jest to jedna z lepszych biografii sportowców na polskim rynku wydawniczym.

Drugą rzeczą wartą polecenia jest również miejsce związane zarówno z Kazimierzem Deyną, jak i z Wiktorem Bołbą. Jest to Muzeum Legii, które mieści się na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej 3. Zdjęcia, które widzieliście powyżej, to nie jedyne ekspozycje związane z legendą Legii.

Muzeum Legii im. Wiktora Bołby jest czynne od poniedziałku do soboty w godzinach 10:00-18:00. Wstęp jest darmowy, a przy wyjściu można za darmo pobrać kilka archiwalnych numerów Naszej Legii.



Zapraszam również do lektury:

Historii powstania pomnika Deyny

Wywiadu z ks. Bogusławem Kowalskim, który był współprowadzącym Mszę z okazji przywiezienia prochów Deyny do Polski

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

Czy to czas na last dance Fabiańskiego?

W minioną środę Alex Crook na łamach talkSPORT poinformował, że West Ham nie przedłuży wygasającego z końcem czerwca kontraktu Łukasza Fabiańskiego. Oznacza to, że były