Rosolek-Warta

Cel uświęca środki…niestety

Wygraliśmy. Przełamał się Rosołek, obrona ogarniała. I to wszystkie dobre wiadomości na dziś. No i jeszcze gwiazdka. Warta nie postawiła naszej defensywie zbyt wysokich wymagań, więc ostatni plus wskazuję trochę na siłę. Nie za bardzo przeszkadzali tym, których obawiali się kibice, czyli Ribeiro i Rosołkowi. Choć trzeba przyznać, że ten drugi poza golem zrobił niewiele, ale to dzięki niemu mamy trzy punkty – zrobił co należy do napastnika. Co poza tym? Nuda panie, z przodu nic się nie dzieje. Trenerze Runjaić i cały sztabie szkoleniowy nie idźcie tą drogą.

Lepiej weszli w mecz goście, starali się posyłać piłki za plecy obrońców. Zachęcaliśmy ich do tego, dając czas i miejsce na takie zagranie. Po dziesięciu minutach Warta się wyszumiała i przejęliśmy kontrolę nad meczem. Szybki doskok do przeciwników na ich połowie raz po raz skutkował odbiorem piłki. Aktywny po lewej stronie był Ribeiro. Co i raz biegał do ataku i potrafił sobie znajdować miejsce do tego, aby stwarzać zagrożenie. Tak powinien grać wahadłowy. Po drugiej stronie Wszołek rozgrywał swój własny mecz, niestety zgoła odmienny jakościowo od swojego kolegi z Portugalii. Choć brakowało stuprocentowych okazji to miało się wrażenie,  że lada chwila się pojawią. I w końcu nadeszła 23. minuta. Po wrzutce z akcji wybita piłka leciała w kierunku Rosołka, a ten bez przyjęcia, tzw. zewnętrzniakiem z lini pola karnego pokonał Lisa. Piękna bramka i prowadzenie.

Legia jakiej chcemy i mamy prawo oczekiwać powinna nadal atakować, a otwierającego się z upływem czasu rywala skutecznie kontrować. Nic z tych rzeczy. Po 30 minutach goście się nieco otrząsnęli, zaczęli wychodzić spod pressingu, nic konkretnego jednak z tego nie wychodziło. Podobnie u nas. Muci zagubiony, Josue kolejny mecz bez błysku, drepczący i tracący piłki, Carlitos praktycznie bez piłki. Slisz zamykał środek, ale nie on jest od grania do przodu, chociaż popisał się jednym takim zagraniem, kiedy świetnie wypatrzył Muciego. Albańczyk postanowił jednak w czystej pozycji z ośmiu metrów strzelić w bramkarza.

Na drugą połowę Muci już nie wyszedł, zastąpił go Rose wchodząc na prawą obronę i przeszliśmy na klasyczne dla nas 4-4-1-1. Z tym, że z dwoma defensywnymi graczami w środku. U siebie z Wartą Poznań. Ludzie kochani! Czegoś nie rozumiem. W zamyśle trenera mamy połowę meczu bronić jednobramowego prowadzenia z bardzo słabo prezentującym się danego dnia rywalem, dysponującym przeciętnym składem? Jeśli tak, to sorry. Ja tego nie kupuję. To się może sprawdzić raz, drugi, nawet trzeci. Jednak w długim okresie będziemy tracić zwycięstwa po głupich golach straconych po rożnych, wolnych, czy stratach. Zresztą, nie wpadając w jakąś egzaltację i zachowując zimną głowę, to jest Legia Warszawa: u siebie nie mamy prawa tak grać.

fot. Mateusz Czarnceki

I goście szybko się połapali w tym, że nie jesteśmy zbyt pewni siebie i ruszyli do przodu. Nic z tego nie mieli, ponieważ zwyczajnie są słabą drużyną a o dobrej dyspozycji naszej obrony już wspominałem. Warciarzom zawsze czegoś brakowało, a to ostatniego podania, a to jakości przy zagraniu. Po prostu mają przeciętnych piłkarzy. My jedyne zagrożenie stwarzaliśmy po stałych fragmentach i prezentach rywali. Carlitos szarżował na bramkę jednak nie kiwnął dziś wszystkich, a z przewrotki, po kolejnym dobrym zagraniu Ribeiro, nie trafił w bramkę. Josue kolejny raz pokazał to, że z wolnych strzela tak samo dobrze, jak Mladenović. Jeszcze tylko Wszołek zmarnował akcję w polu karnym, a komentatorzy TVP SPORT pokazali swoją niekompetencję, szukając karnego zamiast czerwa dla rywali. Jeszcze rywale zmarnowali piłkę meczową i można zamykać.

Zżymaliście się na trafianie piłką w głowę Pekharta? Nudziło was to? Słabo było nie? Takie powtarzalne. Maszyna wuefisty Vukovicia też była do niczego to mamy to co mamy. Impotencję ofensywną. Hola, hola autorze! Jesteśmy liderem! Tak, na dziś jesteśmy. To przypomnę tylko:

Aha, tydzień temu nie było Josue, ponoć dlatego byliśmy słabi w ataku. Dziś grał i co? Niewiele się zmieniło. Po prostu rywal był słabszy, a my skuteczni jak nigdy. Wykorzystane 50% okazji wystarczyło do zwycięstwa. Prosta matematyka. Przez cały mecz stworzyliśmy dwie sytuacje, przy czym ta skończona golem bynajmniej nie była stuprocentowa. O czym to świadczy? W obronie jesteśmy wreszcie ogarnięci. Za to w ataku słabi, jak polska męska kadra w biathlonie.

Legia Warszawa – Warta Poznań 1:0 (1:0) 

Gole: Rosołek (23’)

Żółte kartki: Muci (36’), Slisz (39’) – Grzesik (90’), Destan (90’ +3’)

Legia Warszawa: Tobiasz – Jędrzejczyk, Augustyniak, Nawrocki – Wszołek, Josue (Pich 88’), Slisz, Ribeiro – Rosołek (Kapustka 69’), Carlitos (Kramer 80’), Muci (Rose 46’)

Warta Poznań: Lis – Kupczak (Corryn 87’), Szymonowicz, Ivanov – Grzesik, Kopczyński (Destan 66’), Żurawski (Maenpaa 61’), Matuszewski – Szczepański (Miguel Luis 61’), Szmyt (Stavropoulos 61’) – Zrelak

Fot. Mateusz Czarnecki

Podziel się:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on telegram
Share on whatsapp
Share on email

Zobacz również

kibice też piszą

Głos kibica: Już było dobrze

Cytując Jacka ze „Ślepnąc od świateł” – Już było dobrze, już było dobrze. Wydaje się, że właśnie to myśli teraz spora część kibiców Legii Warszawa, patrząc na obecną sytuację klubu. Można odnieść wrażenie, że dopiero chwilę temu w tym samym sezonie Legia po heroicznej walce odwróciła losy w Wiedniu i Szczecinie, przy okazji pokonując drużynę z Premier League w europejskich pucharach. Strzelała dużo bramek, jednocześnie tracąc ich niewiele mniej, ale bilans w większości przypadków kończył się pozytywnie – tak mogłoby się wydawać, ale czas mija nieubłagalnie. No i właśnie… już było dobrze.

Miotła nowa beznadzieja stara

Komentatorzy w Canal Plus wmawiali nam, że oglądamy intensywny, dobry mecz. Taki był wspaniały z naszej strony, że zanotowałem jakieś sześć zdań o godnych naszej

Minimalizm się zemścił

Remis z Jagiellonią wyrzuca nas na dobre z walki o wygranie ligi. Do pucharów blisko i daleko. Niby trzy punkty to niewiele, ale ewentualna przegrana

Przełamania dały komplet punktów

Tak to powinno wyglądać. Jedziemy do, bądź co bądź, ligowego średniaka i pewnie wygrywamy. Wystarczyło mieć bramkarza, napastników, ograniczoną ilość wylewów w obronie, logiczne zmiany